baner

Recenzja

Spawn #29

Yaqza, Yaqza recenzuje Spawn #29
Chyba zostanę scenarzystą komiksowym. Mam ku temu niebanalne zadatki: no bo na chłopski rozum- McFarlane jest scenarzystą i zbija krocie na tym co robi- czyli bełkotaniu bez ładu i składu. Hej, ja też tak potrafię, słowo!

Pamiętam ten okres, gdy odziany w pelerynę brzydal wywoływał u mnie euforię: ”Łał, McFarlane!”, „Łał, lepszy papier!”, „Łał, rany, twardsza okładka!” itp., itd., aż do znudzenia. Jak to powiadają: było, minęło, Człowiek wyrósł, zmądrzał (kwestia dyskusyjna), zmieniły się gusta. I peleryna, brzydal oraz kartonowa okładka jakoś nie przetrwały próby czasu. Powiem więcej, gdyby to był crash test, z testowanego produktu niewiele by zostało.

Tym, co najbardziej mnie przeraża w „Spawnie” jest narracja. Przebrnięcie przez gąszcz nie wiedzieć po co i na co rozbudowanych do granic możliwości banałów sprawić może spory problem- przyznam że sam parę razy gubiłem właściwą ścieżkę. Patrzyłem wtedy za siebie i mówiłem „no dobra, jeszcze raz” z wyrazem twarzy jak mężczyzna, który dowiedział się że właśnie urodziła mu się 9-ta córka.
Przerażające doznanie, rzekłbym.
W tym akurat, 29-tym zeszycie serii dzielny Spawn wpada na swego dawnego znajomego z 9-tego kręgu Piekieł: Malebolgię (jeśli ktoś doszukuje się symboliki i głębszych treści przekazywanych za pomocą „dziewiątek”, który tu pod dostatkiem...niech przestanie). A co z tego wyniknie?
Kolejne kilkadziesiąt numerów ciągnącej się jak arabska guma do żucia amerykańskiej telenoweli.
Słowo honoru- ten komiks równie dobrze mógłby funkcjonować bez dialogów, a efekt byłby sporo lepszy. Powiem więcej- gdyby w tym komiksie zrezygnować i z dialogów, i z rysunków byłbym najbardziej usatysfakcjonowany- jeden gniot mniej na rynku.
Marzenie ściętej głowy, obawiam się...

Rysunki Capullo jak zwykle przeładowane są szczegółami a skłonność rysownika do umieszczania w kadrach fantazyjnych maszkar bije po oczach. Szkoda tylko że te maszkary wywołują nierzadko uśmiech politowania, zamiast grymasu przerażenia.

Z każdym kolejnym numerem dochodzę do wniosku, że Spawn stoczył się... Nie sięgał po alkohol, nie stracił pracy, nie bije żony- ale jest na samym dnie. Zamiast porządnego, trzymającego w napięciu thrillera mamy kolorową papkę powtarzanych non stop banałów („Oh Wanda, kocham!”, „Grrr, Terry, przyjaciel czy wróg”, „Diable! Nie dostaniesz mnie!”) okraszoną pracą rysownika, który spełniłby się przy każdym innym tytule, oprócz tego właśnie.
Ja dziękuję- zawieszę Spawna na wieszaku, niech powisi, może dojrzeje. Na razie nic sensownego się z nim zrobić nie da.
Odradzam z całego serca.

Opublikowano:



Spawn #29

Spawn #29

Scenariusz: Todd McFarlane
Rysunki: Greg Capullo
Wydanie: I
Data wydania: Sierpień 2004
Seria: Spawn
Tytuł oryginału: Spawn- issue #53: The reckoning
Rok wydania oryginału: 1996
Wydawca oryginału: Image
Tłumaczenie: orkanaugorze
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 17x26 cm
Stron: 24
Cena: 8 zł
Wydawnictwo: Mandragora
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-