baner

Recenzja

Produkt #4(18)/2003

Yaqza, Yaqza, Yoghurt recenzuje Produkt #18 (4/2003)
Kolejny "Produkt" wylądował w moich łapkach- tym razem już bez przydługich wstępów przechodzę do opisania zawartości. No to huzia!
"Niedźwiedź '78" (Śledziu/Kurt)- Niedźwiedź jako opiekun dla dziecka? A czemu nie? Jego podopiecznym jest Mareczek, dzieciak o gabarytach Godzilli. Nie mówi, nie widzi, nie słyszy. Za to uwielbia słodycze (batony. Tony batonów). Tylko...że coś tu jest nie do końca w porządku- i jak Dźwiedź sie przekona na własnej skórze żądza słodyczy może zrujnować życie. Dziwna historia, jakoś specjalnie mi nie podeszła; sprawia wrażenie jakby oparto ją na nie do końca przemyślanym koncepcie, a ktoś na siłę próbował zrobić z niej dłuższą historię. Bez rewelacji.

>>Yoghurt: Ogólnie rzecz biorąc nie pochwalam zdjęcia serii, która uczyniła „Produkt” pismem kultowym (niemożliwe, żeby ktoś nie wiedział, o jaka chodzi, ale już z obowiązku napomknę, że rozchodzi się o Osiedle Swoboda- we wrześniu w wydaniu zeszytowym), ale zastąpienie jej serią o samym Dźwiedziu (z gościnnym występem innych bohaterów OS) zupełną pomyłką nie nazwę. Choć to nie to samo, jednak czytać się da i to dość przyjemnie.

"Cichy kącik KRL'a"- aaargh! Trzy kompletnie zarąbiste (musze się hamować by nie użyć słów powszechnie uważanych za wulgarne) jednoplanszówki KRL'a- koleś zaczyna nabierać rozpędu! Powiedzmy, że to takie "Fistaszki" dla dorosłych- świetne pomysły ("Ły-łyżka nie istnieje!" czy "Nie zejdę po kasę kiedy on tam leży...") i świetne wykonanie (oszczędne, ale w dobrym guście). Klasa.

>>Po zejściu Osiedla KRL stał się dla mnie najlepszym komiksem w Pro (choć Wilq depcze mu po piętach....lecz nie tak jak kiedyś, o czym potem). Nie wiem, co musi palić KRL, ale zapewne to samo co David Lynch albo Edgar Alan Poe- mimo że jego historie są totalnie poje...chane, to jednak „w tym szaleństwie jest metoda”. Jak dla mnie- rośnie nam nowy geniusz.

"Mondo i Dab: 64 gigabajty pożądania" (Śledziu/Simson)- ciąg dalszy opowieści o bliźniakach- jak pamiętamy śledzą (Śledzą, hihi) oni żonkę pewnego doktorka. Szczerze mówiąc jakoś tak niespecjalnie przypadła mi ta historyjka do gustu- miała wyjść chyba jakaś mieszanka komedii i ...czy ja wiem...komiksu detektywistycznego? Sensacyjnego? S-F (w jednym momencie rzuca się w oczy totalna zrzynka z "Edenu" Hiroki Endo)? A wyszła kupa. Chyba z dwa razy się uśmiechnąłem, i tyle. Mógłby Śledziu pokusić się o stworzenie czegoś, w czym dałby już sobie spokój z tymi wyluzowanymi tekstami rodem z podwórka- był taki okres, że mi to podchodziło (i w takim "Osiedlu Swoboda" to zwyczajnie wpasowuje się w klimaty), ale granie cały czas na jedną nutę...Zaczyna mnie to już nużyć. Słabo, panowie, słabo, a Simson też się niespecjalnie popisał- czasami trzeba ostro kombinowac co on tez upchnął na tych kadrach; ja wiem że jest taki kierunek w sztuce gdzie poczytywane jest to za zaletę, ale dla mnie to tylko udziwnianie.

>>Jakoś nigdy nie mogłem polubić Mondo i Daba- ani nie ciekawiła mnie historia, ni też kadry nie prezentowały sobą czegoś, co mogłoby spowodować u mnie coś zwanego „dłuższym zawieszeniem oka”. Poziom dobry, ale nie rewelacyjny, a tego oczekuję po komiksach robionych przez Rybę i Simsona. Ja bym już sobie z M&D dał spokój. Tyle.

"Człowiek Paroowka" (Lachowicz)- ....ależ porąbana historia...Pan Jan O'Fiara miał przekazać komuś bardzo ważna wiadomość, ale nie zdążył....uduszono go karmelem. Kto mógł się dopuścić tego ohydnego czynu? Lord Taranus ("Ja nigdy nie obciąłem nikomu żadnej ręki!....Nno może raz...")? Pani Kazimiera ("Mlask")? Pan Andrut ("Tak. Jak? Gdzie?")? Czy pokojówka? Trzeba mieć totalnie poschoziwaną jaźń, by wpaść na taki pomysł na scenariusz...dziwne to, ale tak odwalone, że zwyczajnie przypadło mi do gustu. Jak lubicie Monty Pythona (ktoś nie lubi? No, śmiało, przyznawać się!) walcie śmiało.

>>Paroowka zabił mnie w poprzednim numerze („Ale harrrdkorrrr”), ta historia wyraźnie słabsza, ale nasza ulubiona Pani „Mlask” Kazimiera powraca. Paroowka dobry jest i koniec.

"Strachy" (Śledziu/Myszkowski)-do Mumii i Wampira przyjeżdża wujek. W sumie na tym można by skończyć. Jest strasznie rozbrykany, w czym wcale nie przeszkadza fakt, że nie ma oka. Acha, jest cyklopem- a na dodatek to jedyne oko które ma (czyli nie ma) jest szklane. Taka fajna, slapstickowa historyjka utrzymana w manierze do jakiej Śledziu nas przyzwyczaił ("Wuja to jak cos powie to pyta nie siada!")-rzekłbym znowu to samo-, ale historia ma swoje momenty, np. z listonoszem któremu odgryzła rękę skrzynka na listy. Myszkowski rysuje jak zwykle- dla mnie nic specjalnego, nie przepadam prawdę mówiąc za jego kreską. Można się pośmiać.

>>Strachy są naprawdę mocnym kawałkiem komiksu- ja jakoś zawsze lubiłem krechę Myszkowskiego, choć może nie jest rewelacyjna, to taka jakaś, że się wyrażę, lajtowa. No, leciutka i przyjemna. Historia zaś jak zwykle prosta, aczkolwiek zabawna. Ogólnie- dla lubujących się w typowych odprężających opowiastkach z rewelacyjnymi „momentami”, gdyż finezji niewiele. Ale ten komiks nie ma być pokazem artystycznych umiejętności i głeboką filozoficzną opowiastką a odstresowiaczem, a w tej roli jest wręcz doskonały

"Josephine: Wskrzeszenie Johna Carpentera" (Clarence Weatherspoon). No, to lubię! Mocny wstęp (Josephine i jej partner wymordowują bogu ducha winną rodzinę), oryginalny sposób prowadzenia narracji (opowiadają...szczur i starowinka), świetny scenariusz (opowieść o "wskrzesicielu" i jego poczynaniach, jednakże nie jednostronna, także ten "zły" ma w komiksie swoje racje) okraszony na dodatek genialnymi rysunkami (Clarence to obecnie dla mnie najlepszy polski rysownik- i mam tu na myśli też umiejętność kadrowania, prowadzenia akcji, rozplanowania plansz i ich zawartości, nie samą technikę rysunku (która, nawiasem mówiąc, jest zwyczajnie niesamowita) i dialogami na naprawde wysokim poziomi (Śledziu ucz się!). Polecam historię- naprawdę warto! Prawdziwa perełka numeru. A Clarence rośnie nam na polskiego Mignolę.

>>Co zresztą doskonale widać w jego stylu- Mignola jest chyba guru Clarence’a, ale czuję, że „uczeń” niedługo przebije „mistrza”. Muszę tylko zobaczyć jego historię albumową w kolorze, aby to ocenić.
Wracając jednak do jego „działki” w Produkcie- jak zwykle mocne i zaskakujące pod wieloma względami. Perełka i pozostaje tylko polecić.

"Redaktor Szwędak" (Dąbrowski)- Szwędak spotyka Cool Kids of Death- dekedencko-anarchistyczną grupę rockową. Nie znam zbyt dobrze kapeli (zwyczajnie jej nie słucham), ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że wykorzystano tu teksty ich piosenek (Yohg, wiesz coś na ten temat?). Fajna historyja, trochę naśmiewająca się z zespołu, ale w taki uroczy sposób...wiecie, to tak jakby podsumować kogoś kto stara się uchodzić za strasznego twardziela jako "miłego chłopczyka, takiego nieśmiałego i spokojnego".

>>Na temat Cool Kids of Death powiem niewiele więcej niż Yaqza, kilka ich tekstów znam i faktycznie- niektóre ich wypowiedzi to właśnie one. Jak dla mnie zresztą zespół ten jest jednym wielkim pozerskim uchodzeniem za straszliwych buntowników, co to nie wiadomo gdzie protestują i palą opony pod sejmem. Ot, takie chłopaczki uchodzące za straszliwych młodych gniewnych, których to Dąbrowski świetnie podsumował. Jedna wielka zlewka z twórczości zespołu, choć nie chamska, a taka... aluzyjna? (istnieje takie słowo w języku polskim? Word mi nie podkreślił) Na pewno nie dla fanów zespołu i nie dla ludzi, którzy nie znają jego twórczości.

"Pure Hemp" (Bizon)- Dresik wspomina swojego ojca alkoholika- takie cos mogłoby uchodzić za dramat społeczny, ale w wykonaniu Bizona nabiera zupełnie innego wydźwięku. Chociaż to i tak świetna satyra na naszą rzeczywistość (coś w klimacie "Dnia świra"). A może ja zwyczajnie za głęboko wnikam? Tak czy inaczej- zajebista historia. Ups...miało być bez wulgaryzmów...

>>Pure Hemp rozwalił mnie już od pierwszego odcinka i zaryzykuję stwierdzenie, ze będzie to lepsze od „Pokoleń”, które były zaje...no, świetne były. Ta historia jest jeszcze lepsza od poprzedniej, w takim razie co będzie dalej? Ze swej strony polecam- wbrew pozorom komiks ten skłania do refleksji (ale to zabrzmiało, co? Jakbym pisał reckę co najmniej dla „Polityki”)

"Ucieczka do miasta" (Śledziu/Dąbrowski)- to mi się podoba! no, Śledziu wreszcie pokazał że nie tylko komercyjne (bleeee, nie lubię tego słowa) badziewie potrafi napisać (uprasza się wielbicieli talentu Ryby o odłożenie na półkę tych ostrych przedmiotów które w niewiadomo w jaki sposób znalazły się w ich rękach)! Zarąbista historia o panu Tadku, Strażniku Parkingów, czyli co człowiekowi może przyjść do głowy jak za długo przesiaduje na balkonie. Polecam, bo i pomysł, i wykonanie są zwyczajnie świetne.

>>Ba, to jedna z lepiej rysowanych historii Dąbrowskiego, w którego talent rysowniczy swego czasu wątpiłem. Sam zaś scenariusz... Dawno Ryba nie napisał tak dobrej historii. Może znów wyjdę na „bardzo poważnego pana recenzenta z jeszcze bardziej poważnego tygodnika dla najpoważniejszych ludzi w tym jakże mało poważnym kraju”, ale to kolejna opowieść skłaniająca do refleksji („nauczył się jednego mądrego słowa i szpanuje”- stwierdza pewnie niektórzy)

"Wilq" (Minkiewicz)- tak, jak zwykle mnie to zabiło. To nie fair, że ja już na pierwszym kadrze zakrztusiłem się kotletem schabowym, com go właśnie przeżuwał ("Będzie burza....bo mi się wydłuża"). Tym razem Wilq walczy z "najnowocześniejszym robotem" i apteczką. A i tak technologia 4C rządzi. Ujmę to tak- Minkiewicz to chyba jakiś kosmita o niespożytym potencjale energetycznym- jego Wilq zabija juz w przedbiegach większość polskiej stawki komiksowej. Zwyczajnie rządzi na całej linii. Oby tak dalej!!

>>Wilq nadal w formie, choć słabszej- podejrzewam, ze wkrótce całkowicie przeniesie się do albumowego wydania, a szkoda by było. Jednak nadal stwierdzenie „nie w formie” wobec poziomu Wilq’a to nieosiągalna granica dla innych komiksów. Wilq w pytkę jest i basta.

I tyle komiksów...Mamy też trochę publicystyki, żeby nikt nie mówił że są tu same odmóżdżające komiksy, a jak. Śledziu opowie o serii "Osiedle Swoboda" zbliżającej się wielki mi krokami do naszych kiosków, poczytamy recenzje ostatnio wydanych komiksów (bezkompromisowy skład produktywnych będzie je miażdżył lub gloryfikował), trochę wieści ze świata (komiksu, ofkoz), artykuł o wydawnictwie Crossgen, o Franku Millerze (który to już raz?), Edzie Woodzie (najgorszy reżyser ever), trochę muzy też się znajdzie...I w sumie tyle.

Publicystyka staje się coraz mocniejszą stroną Produktu. Zabrakło trochę jakiegoś felietoniku, ale i tak jest to świetny kawałek pisma. O Edzie Woodzie, reżyserze tyleż beznadziejnym, co kultowm, naczytałem się sporo, ale tu znalazłem sporo faktów mi nieznanych. Zainteresował mnie też tzw. „Erotyczny Kącik”, szczególnie „bonusowe” recenzje nie tylko komiksów (Dreamquest jest naprawdę niezły, a sporo już „tego” gatunku filmów widziałem - moim skromnym zdaniem Dreamquest jest zwyczajnie przereklamowany- ładne toto, ale nasuwa mi na myśl zwykłą "kukułkę" zawiniętą w piekielnie ozdobny papierek). Pochwały, pochwały, pochwały, oby tak dalej.

Kurcze, podoba mi się ten Produkt! Jest lepszy niż poprzednie, jakoś tak "up, up and away" o jakieś dwa piętra w górę. Chociaż i tak rzuca się w oczy fakt, iż produktywni (szczególnie "stara kadra") jakby tracą pomysły na komiksy, ale i tak coś tam jeszcze potrafią wymodzić (może to tylko ja tak narzekam?). Za to debiutanci i nowicjusze szaleją- klasa, robią zwyczajnie świetne komiksy. Ogólnie powiem tak: warto ten "Produkt" zakupić. Jest dobry, czyta się go fajnie a momentami rewelacyjnie (chociaż są też pewne wtopy)- sprawdźcie sami. A, prawie zapomniałem- jest też plakacik z "Osiedlem"- kolorowy i na kredzie!

>>Produkt wart jest (prawie) każdej ceny. Mimo paru drobnych mankamentów i minimalnego spadku formy (nie do porównania z rokiem 2000 i 2001 czy nawet 2002) jest to nadal chyba najlepszepismo komiksowe na naszym rynku i rywala raczej długo nie znajdzie. Chłopaki poprawili tez się z terminami- teraz opóźnienia mają raptem 2-3 tygodni, pamiętam za to kiedyś półroczną przerwę.
Poza tym, co wspomniał Yaqza- młodzież szaleje, szczególnie jeśli chodzi o KRLa, który wymiata na całej linii i jak głoszą plotki- nie pokazał nawet ułamka swych możliwości. Nic, tylko kupić (o ile ktoś jeszcze nie ma, w co nie wierzę). Znaczek jakości „Y&Y” poleca, i zasłużona ósemeczka ode mnie.

Opublikowano:



Produkt #18 (4/2003)
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-