baner

Recenzja

Produkt #1(15)/2003

Yaqza, Yaqza recenzuje Produkt #15 (1/2003)
... Najpierw mówili, że będzie przed świętami...Potem podsycali nasze nadzieje obiecując, że ukaże tuż przed Sylwestrem...i nic. Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa. Ale...Jest! Wreszcie jest! Proszę państwa, szanowni zgromadzeni, drodzy produktywni- wreszcie jest! Piętnasty, można by rzec jubileuszowy (trzy lata na rynku...) numer naszego kochanego produktu, przepraszam, Produktu totalnie pokręconej, ale stuprocentowo polskiej (nacjonaliści? A niby kim jest Gonzales?), oddanej Kościołowi, z radością podporządkowującej się Policji i żyjącej w zgodzie z normami społecznymi i społeczeństwem ekipy. Ufff, po takim wstępie będzie ich czytać nawet moja babcia.
Produkt to oczywiście magazyn komiksowy (szokujące odkrycie, drogi Watsonie)- tak więc zacznijmy od historii, które możemy w nim przeczytać:
Po pierwsze: wraca "Osiedle Swoboda"! Tak, oni musieli wrócić! Jak Terminator, Freddy Kruger (dobrze napisałem? Nieważne), Rambo i inni tacy. A ponieważ mieliśmy właśnie święta, więc i u chłopaków jest odpowiedni nastrój- mikołajowo- hohohowy. Oczywiście za kółkiem zgodnie z tradycją Śledziu. Dalej: "Zdzichu i Wujas". I to nie dość, że w nowej przygodzie (made by Gajos/Śledziu) to także w przedruku z "Azbestu"- o początkach konfliktu, który wstrząsnął dwiema wioskami.
Jak już wstaniemy z podłogi po ataku histerycznego śmiechu możemy powrócić do czytania: teraz dwie nowele duetu Gonzales/Grzegorzewicz; niestety nie wzbudziły one mojej euforii. Są jakieś takie...owakie...Przejdźmy do shortów KRL'a (też niestety nie powala- spodziewałem się czegoś więcej), FIL'a (przeróba Garfielda- ciekawe czy autor świadomie wzorował się na jednym z jego pasków- jeśli tak, to baty...), Lachowicza (spoko luzik- to lubię, czyli "Pan W")i znowu Gonzalesa (tym razem fajowe...chociaż to niezła rysa...).
Okej, teraz coś nieco obszerniejszego: "Jeż Jerzy" (jak zwykle Skarżycki/Leśniak). Brak mi słów- co za rozczarowanie, tylko finał jest fajny- chłopaki odczuwają chyba spadek formy po świętach, oby to nie potrwało dłużej. Jest też "Czas ludzi cienia" (Śledziu/ Lepsko)- lubimy Sweet Noise, co? Zastanawia mnie fakt, jakie są związki między poszczególnymi epizodami, bo ja mimo wciągnięcia do akcji mikroskopu i najmocniejszych okularów ich nie widzę. Ale historia fajna.
"Shinear" (Simson/Marian) jak zwykle jest genialnie narysowany, ale ta historia to dla mnie typowy przykłady niewykorzystanego potencjału- zaczynają mnie już denerwować gadki rodem z naszych ulic w komiksie o takim klimacie. A niektórzy czepiają się "Akiry"..."Josephine" (Dasst/Weatherspoon)- znowu Clarence i jego bohaterka. Tego gościa naprawdę podziwiam. Szkoda że scenariusz nie jest nieco bardziej dopracowany- w obecnej formie nie można oczekiwać, że kogokolwiek zaskoczy...A na pewno nie wielbicieli kotów. Tak wogóle motyw z kotami był już wykorzystany chociażby w "Złym miejscu" Koontza, więc historia traci też nieco na oryginalności. Ale rysunki jak zwykle pierwsza klasa! "Gudrun"- epizod ostatni (Śledziu/Kochański)- i znowu ten sam zarzut co przy "Shinear"- wyrąbiste rysunki i naciągany scenariusz. Oryginalne to to nie jest, nawet nieco naiwne- szczególnie finał. A nawiązanie w poprzednim odcinku do "Matrixa" to już było przegięcie. Ale rysunki powalają- aarghh! Jest też "Wilq" (T&B Minkiewiczowie)- jak zwykle masakra; "Człowiek-Paroovka (Lachowicz) i "Phantasmata" (Kowalski/Gosieniecki) z łódzkiej wystawy konkursowej. Podsumowując komiksy- da się zaobserwować pewien przerost formy nad treścią: rysunki odwalone w kosmos (naprawdę pełny profesjonalizm), ale gdzieś w tym przepychu zapomniano o oryginalności. To oczywiście tylko moje zdanie, ale zanim zaczniecie na mnie kląć przekonajcie się sami, a nuż widelec mam rację? Ale dość ględzenia- teraz o pozostałej zawartości magazynu: 20 najlepszych komiksów zeszłego roku; co nieco o nowościach z zagranicy (tę kolumnę można sobie było darować- naprawdę niewiele wnosi w obecnej formie); relacje z imprez (fajne, subiektywne punkty widzenia; to lubię); artykuł o fanzinach, wydawnictwie Marvel, Neilu Gaimanie (co jak co, ale cykl "Dwunastu Gniewnych ludzi" to strzał w dziesiątkę), filmach grozy; Kącik Białego Kruka; nowości w muzie i ...to tyle.
Podsumowanko- Czegoś mi tu brakuje- Crew może wrzucać, że ludzie się czepiają, ale nie da się zauważyć pewnej wtórności i jednorodnego (prawie zawsze) sposobu pisania. Może czas coś zmienić? Jak to mawia mój kolego: tylko świnia się nie zmienia...Trochę dziwne, nie wiem co on tam z tymi świniami...Zresztą nieważne. Kiedyś w "Produkcie" zabijała wymowa opowieści, teraz styl graficzny. Coś tu jest nie tak. Dobrze, że publicystyka jest na równym poziomie.
"Produkt" ma stałe (i wciąż chyba rosnące) grono wielbicieli i (malejące?) przeciwników (ci ostatni często giną w niewyjaśnionych okolicznościach przyrody- szczególnie często na konwentach, heh)- ich już chyba nic nie zmusi do zmiany zdania (to tacy polscy Talibowie). Ale jeżeli drogi Czytelniku nie miałeś jeszcze z "Produktem" kontaktu to zainteresuj się, bo to najlepszy polski magazyn komiksowy- a spadek formy o którym pisałem to może tylko okres przejściowy. Mówiąc prościej- warto kupić, choćby dla samych rysunków (Kurt rula!).

Opublikowano:



Produkt #15 (1/2003)
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-