baner

Recenzja

Lanfeust z Troy #7: Fetuary umierają w ukryciu

Yaqza, Yaqza recenzuje Lanfeust z Troy #7: Fetuary umierają w ukryciu
Drodzy czytelnicy- obędziemy teraz krótki test mający na celu zbadanie Waszych umiejętności do wyobrażania sobie rzeczywistości magicznych. Proszę wszystkich o zajęcie miejsc, tu z przodu tez są wolne siedzenia, proszę się mnie nie obawiać, ja nie gryzę...Może wyglądam jakbym był do tego zdolny, ale moi drodzy! Pozory mylą...
Przejdź jednak do meritum, gdyż właściciel sali narzucił mi konkretny czas na to spotkanie.

Wyobraźmy sobie świat pełen magii. Świat, w którym każdy jego mieszkaniec posiada jakąś niezwykłą umiejętność- potrafi czy to wywoływać pragnienie, czy zmieniać wodę w lód...Czasami są to niezwykłe dary, kiedy indziej całkowicie trywialne- ale każdy ma tylko JEDEN.
Wyobraźmy sobie teraz, że istniej pewien przedmiot, który wybrańcom pozwala na zdobycie aury absolutnej- w prostych słowach obdarza ich wszystkimi umiejętnościami jakie tylko istnieją w Troy. Takim człowiekiem jest właśnie Lanfeust, młody kowal potrafiący wzrokiem topić metal, w jego ręce zaś wpadł miecz o rękojeści z kości Magohamotha- magiczny artefakt obdarzający swego właściciela wspomnianym wcześniej darem. Po wpływem mędrca Nikoleda (interludium- w każdej mieścinie żyje mędrzec, który podtrzymuje aurę, tak by mieszkańcy okolic mogli wykorzystywać swe dary. Bez niego przestają one działać) wyrusza z nim i jego dwiema córkami do Ecmul, stolicy Troy, gdzie rezydują mistrzowie Akademii, najwyższe autorytety w świecie magii. Po drodze zaś nasza dzielne drużyna spotka trolla Hebiusa, który po zastosowaniu odpowiedniej dawki czarów przyłączy się do nich...

Jak na razie wszyscy nadążają? Hej tam z tyłu, proszę nie przysypiać, jak nie interesuje to proszę wyjść. Jak pan się nazywa? Zgłoszę pańskie zachowanie odpowiednim ludziom, panie Arleston.

Na czym to ja...Aha. Na miejscu okazuje się ze Lanfeust nie jest jedynym obdarzonym takim darem- inną osobą wyczuloną na magię Magohamotha jest Thanos, przywódca piratów, niegdyś mistrz Akademii; usunięty za zdradę- nietrudno domyślić się że i jemu zależałoby na zdobyciu mocy absolutnej...

Tyle wstępu- no, no, czyżbym widział zainteresowanie na Waszych twarzach? Świetnie, przejdźmy więc dalej...

To koniec wykładu, gdyż prowadzący został podstępem usunięty z sali w której prowadził swe zajęcia. Korzystając z okazji powiem co nieco o pewnym komiksie którego świat dziwnie przypomina ten wspomniany przez gadatliwego nauczyciela...

Po wielu dramatycznych wydarzeniach mamy następujący stan faktyczny: miecz o rękojeści z kości Magohamotha, który stał się przyczynkiem do całej wyprawy, wpadł w ręce Thanosa. Ten, upojony władzą jaką zyskał zniewolił Ecmul- jednocześnie nie zapominając o poszukiwaniach swego największego wroga, Lanfeusta (który swego czasu zalazł piratowi za skórę). Dodatkowo warto wspomnieć, że nową towarzyszką życia tyrana stała się jedna z córek Nikoleda, C’ixi, piękna, obdarzona kruczoczarnymi włosami dziewczyna o drobnych skłonnościach do nadużywania swych wdzięków...

W stolicy grasuje jednak Nocny Cień- obrończyni niewinnych i przeciwniczka Thanosa zatruwająca mu życie swoimi wypadami. W tym czasie sam Lanfeust w poszukiwaniu Magohamotha podróżuje przez dzikie ostępy świata Troy, zaś w opisywanym teraz przez mnie tomie zastajemy go jako deser dla krwiożerczych syren- mocno już nadgryziony, swoją drogą...
Wiedzeni dziwną przepowiednią (tak to już z tymi przepowiedniami jest- nigdy nie wiadomo o co w nich chodzi, dopóki to, czego dotyczą nie wydarzy się...) podążają za swym nowo poznanym przewodnikiem by koniec końców dołączyć do karawany kupców która, jak się okazuje, także czekała na jego przybycie...Razem odbędą podróż, która być może odmieni losy świata.

Tak oto wygląda rzeczywistość świata Troy, rzeczywistość magiczna, kolorowa, zabawna, choć nie pozbawiona momentów dramatycznych.
Świat wymyślony przez Arlestona do najoryginalniejszych nie należy, podobnie zresztą jak ten z „Ogni Askellu”. Wiele elementów zapożyczonych rzuca się w oczy, że wspomnę tu tylko o ptaszku uderzająco przypominającym betonomewę z „Incala”, ochroniarzy karawany żywcem wyjętych z „Asterixa w Hiszpanii”, Nocnym Cieniu dziwnie przypominającym pewnego mściciela z Gotham czy...kokonach rodem z „Obcego”. Zabawne że żaden z nich nie nazywa się Cebullanka Y Grzanka...
Ponadto nasuwają się skojarzenia z wieloma tytułami tego samego gatunku- jak „Kryształowa szpada” czy „W poszukiwaniu Ptaka Czasu”. Zresztą sam twórca Troy nie przeczył iż inspirował się tymiż tytułami- w pewnym momencie puszcza nawet oko do czytelnika proponując mu odnalezienie elementów spoza stworzonego przez siebie świata- ale wszystko to jakoś na siłę, bez głębszego sensu....

No i niby wszystko jest na swoim miejscu, ale....nie zgrywa się ze sobą. Scenariusz przegadany, rysunki ładne, ale na dłuższą metę bez rewelacji, kolorki owszem, są, tyle że po pewnym czasie zaczynają denerwować...A wszystkie zapożyczenia, o których mówiłem rażą wręcz- to nie jest sytuacja z „Ognii Askellu”, gdzie z przyjemnością wychwytywało się różne smaczki. Tutaj to nie działa w ten sposób, oj nie... widzisz karawanę i mówisz: „Ranyyyy....przecież to z >>AsterixaJak tak można!”.
Na dodatek komiks jest najzwyczajniej w świecie nudny- jak flaki z olejem, jak to niektórzy smakosze powiadają. Dzieje się niewiele, więcej tekstu niż akcji, co w komiksie takim jak „Lanfeust...” (komediowe fantasy) poczytać mogę jedynie za wadę (Arleston powinien wziąć przykład z twórcy „Anachrona”), żarty z kolei czasami nawet rozśmieszają (przyznam- jest kilka momentów kiedy wykrzywiałem paszczę w sardonicznym uśmiechu)- ale wziąwszy pod uwagę ilość tekstu o niczym nie musi to świadczyć- zwyczajnie- udało się scenarzyście kilka trafień, podczas gdy ściana na której wisiała tarcza jest cała podziurawiona....

Sporym rozczarowaniem jest dla mnie ten tom, oj, zawiodłem się na nim- och, jak to boli! (Oskar za monolog tragiczny murowany) Mimo iż pierwsze albumy serii były bardzo przyjemne w odbiorze (może chodziło tylko o zaprezentowaną, tak ciekawą przecież rzeczywistości?...), to im dalej- tym słabiej. Na szczęście przed nami jeszcze tylko jeden...

Opublikowano:



Lanfeust z Troy #7: Fetuary umierają w ukryciu

Lanfeust z Troy #7: Fetuary umierają w ukryciu

Scenariusz: Scotch Arleston
Rysunki: Didier Tarquin
Kolor: Claude Guth
Wydanie: I
Data wydania: Listopad 2003
Seria: Lanfeust z Troy
Tytuł oryginału: Les petaures se cachent pour mourir
Rok wydania oryginału: 1999
Wydawca oryginału: MC Productions
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor, kreda
Oprawa: kartonowa
Format: 21x29 cm
Stron: 56
Cena: 17,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 83-237-9029-9
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Lanfeust z Troy #7: Fetuary umierają w ukryciu Lanfeust z Troy #7: Fetuary umierają w ukryciu Lanfeust z Troy #7: Fetuary umierają w ukryciu

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-