baner

Recenzja

Fathom #3

Yaqza, Yaqza, Yoghurt recenzuje Fathom #3
Wreszcie część trzecia podwodnej sagi trafiła w moje spragnione odrobiny słonej wody łapki...To już ostatnia odsłona epopei, rzućmy więc okiem na jej zawartość. Pierwszy epizod komiksu to dokończenie historii o walce z Killianem i jego renegatami. Dużo ognia, dymu, strzelanin i bójek- wygląda na to, iż scenarzysta wykorzystał prosty schemat: im dalej brniemy, tym więcej jatki. Zupełnie jak w chodzonym mordobiciu- poziom trudności rośnie proporcjonalnie do rozwoju akcji. Oczywiście wiadomo, że w finale nie może zabraknąć wielkiego bohaterskiego poświęcenia, a, ponieważ jest to komiks należący do mainstream’u, także happy endu. Ta część rozczarowuje- jakbym czytał jakiś durny odcinek "Spidermana" (oczywiście zdarzały się też genialne, ale teraz mam na myśli tylko te powalające durnotą scenariusza)- wszystko jest przewidywalne, zero napięcia, wiadomo że „dobrzy” i tak zwyciężą. No, ale „Fathom” to w końcu seria, nieprawdaż? Nie można wybić jej bohaterów, bo nie będzie wiadomo o czym pisać dalej...Co, o delfinach? I co by robiły, jadły plankton?
Skończmy ten smutny temat i przejdźmy dalej- W Wodnym Świecie (mam na myśli park rozrywki, nie film z Costnerem) pojawia się potwór- jeden z tych, które widuje się tylko w starych filmach s-f, wiecie, kolce, wielkie zęby, te sprawy. Jak się okazuje, stwory te nie są wegetarianami- dieta z ludzi bardziej im odpowiada niż plankton i sałata. Nasz dzielna i hojnie obdarzona przez naturę (z numeru na numer coraz hojniej...) bohaterka przypadkiem wpada na ten dziw natury. Jednakże w bliższym zapoznaniu się z uroczą anomalią przeszkadza jej druga urocza anomalia- podwodny kuter rybacki. Po powrocie do domu dziewczyna postanawia odnaleźć jakiekolwiek informacje na temat swego zbiega- i wtedy do jej drzwi puka tajemniczy osobnik. A przygoda się rozpoczyna.
Tajemniczy i najwyraźniej cierpiący na rozdwojenie jaźni kapitan zaprasza Aspen na łowy- łowy na „Wielką Moe” Na pokładzie kutra o nazwie „Spelunker” kapitan od ponad trzystu lat ściga swą ofiarę, ogarnięty obsesją zawieszenia jej łba na ścianie. Chociaż, jak sam przyznaje, trudno byłoby odnaleźć ścianę na tyle dużą, by zmieścił się tam łeb „Wielkiej Moe”...Z czasem okaże się, że potwory grasujące na wybrzeżu towarzyszą Moe w wędrówce...
Pamiętacie "Moby Dicka"? Ta historia to właśnie coś w tym stylu. Szalony kapitan, jego zdumiewająco archaiczna krypa (kierowana dzięki zestawowi dźwigni i pokręteł), niezwykły cel, właściwie niemożliwy do osiągnięcia...Wszystkie te elementy sprawiają, iż historia niesamowicie wciąga. Jest jakby sen - równie dobrze mogłaby się odbyć tylko w wyobraźni Aspen - to jakby szalona podróż rozpędzonym rollercoasterem bez trzymanki i pasów bezpieczeństwa. Warto też dodać, że kapitan ma papugę. Naprawdę uroczą. Taki miły akcent.
Ta historia przywróciła mi wiarę w serię- czegoś tak oryginalnego i kompletnie...szalonego dawno nie widziałem. Chyba każdy z nas chciałby wziąć udział w takich łowach...Super historia, naprawdę, ratuje cały album i dla niej jednej warto go kupić.
A na sam koniec pozostał nam zerowy epizod "Fathoma"- narratorką w nim jest Aspen, a opowiada o swym życiu i o tym, co ją czeka w najbliższej przyszłości- podróż na Głębinową Stację Odkrywczą i udział w badaniach zarezerwowanych dla nielicznych. Jej monolog ilustrowany jest wydarzeniami mającymi miejsce w ww. stacji- atak podwodnej rasy zakończony dostaniem się jednego z intruzów do niewoli. Historia ta jest po prostu prologiem do całej sagi i funkcję swą spełnia w stu procentach. Więcej nie ma co mówić.
Podsumowanko- ten album ratuje tylko historia o polowaniu na "Wielką Moe"- jest naprawdę genialna, porywa czytelnika (nie oda razu- ale gdy już pojawi się kapitan...i papuga, nie zapominajcie o papudze!) i sprawia, że czuje się jakby sam uczestniczył w przygodzie (to interesujące uczucie- być baloniastą mega laską z super mocami...achchch...ta moja wyobraźnia...).
Kurczę, dla tej jednej historii polecam cały album. Naprawdę!

>>>Yoghurt: No i znów czas na popłuczyny po świetnej recenzji Yaqzy, czyli komentarz Yoghurta, którego i tak nikt nie czyta :P
Po drugim zeszycie Fathoma nie spodziewałem się za wiele po trójce. Jednakże ku mojemu zdziwieniu- mile mnie zaskoczył. Co prawda sam króciutki Epilog głównej historii raczej nie zachęca do czytania, jeśli ktoś przejrzałby pierwsze kilka stron, jednak to, co czeka nas dalej to naprawdę kawał dobrego komiksu. Szkoda, że krótkiego... Dwa (no, może nieco więcej) słowa o epilogu- zastanawiałem się kilka chwil, dlaczego Mandragora nie wcisnęła tych paru stroniczek do trzeciego tomu? Naprawdę nic by to nie zmieniło. Po namyśle stwierdziłem, ze pewnie chodziło o względy marketingowe- ktoś kto ma dwa poprzednie tomy, kupi Fathoma i tak, żeby wiedzieć, jak się to cholerstwo skończy. Inaczej ci, którzy przeczytali słaby tom drugi, zapewne trójki już by nie kupili a tak- do kabzy wydawcy jeszcze te 25...przepraszam, 24,90 złociszy spłynie...
No, ale koniec dygresji o marketingu, zajmijmy się perełeczką #3 Fathoma, czyli opowieścią o Spellunkerze, jego szalonym kapitanie i jego papudze (Yaqza ma rację- o Papudze nie wolno zapomnieć!). Ta historia w rzeczy samej absolutnie (pozdrawiam wszystkich nawiedzonych widzów serialu „Klon”...Klan znaczy się) ratuję nie tylko sam tom trzeci, ale zaryzykuję stwierdzenie, że nawet całą serię! Mimo że jest to niemal perfidna kalka z Moby Dicka, to jednak jaka to kalka! Jakby to ujął mój kumpel- "w pytkę". I te dwa słowa najlepiej oddają treść historii.
Jako bonus dodano nam prolog Fathoma, oznaczony numerkiem 0. Znów polityka wydawnicza Mandragory wydaje mi się conajmniej dziwna, gdyż mogli to przecież wrzucić do tomu pierwszego, nieprawdaż? No, ale ja tam się z wydawcą sprzeczać nie będę, dobrze że dali, nieważne w którym miejscu :) Cóż, akurat tej części #3 nie będę oceniał, bo nie ma ona wpływu na ogólny wizerunek tomu. To tyle, mości Yaqzo- do ciebie należy ocena ostateczna.

Opublikowano:



Fathom #3

Fathom #3

Scenariusz: Michael Turner, Bill O'Neil
Rysunki: Michael Turner
Wydanie: I
Data wydania: Sierpień 2002
Seria: Fathom
Tytuł oryginału: Fathom
Rok wydania oryginału: 1998
Wydawca oryginału: Top Cow
Tłumaczenie: Adam Biały
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: 17 x 26 cm
Stron: 88
Cena: 24,90 zł
Wydawnictwo: Mandragora
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-