baner

Recenzja

Darkness #2

Yaqza, Yaqza, Yoghurt recenzuje Darkness #2
Drugi tom „Darkness” zaskakuje- i to miło zaskakuje, tak dla odmiany od numeru pierwszego który okazał się być, wbrew mym wielki oczekiwaniom, straszliwa kiszką (chociaż ja bardo lubię kiszkę, więc...niech to będą flaki...tych nie lubię...). Ale przejdźmy do samego komiksu...

Pokręconej historii Jackiego Estacado ciąg dalszy- lord Sonatine (popisujący się na zmianę znajomością słowotwórstwa średniowiecznego i- dla kontrastu- drugiego, przystającego w stu procentach do teraźniejszości) porywa Bogu ducha winną Jenny (znajomą naszego dzielnego mafiosa która nie raz i nie dwa podawała mu drinki) i postanawia wymusić na Jacky’m w ten sposób posłuszeństwo. Nie zapominajmy, że Jacky w tym akurat momencie przymierza się do spędzenia upojnej nocki z „inteligentną inaczej” blond-„omójBożecozalaska!”-panną, nie w smak mu więc wszelkie przeszkody stojące na drodze do tego chlubnego celu. Sonatine w końcu odnajduje Casanovę tuż przed rozpoczęciem igraszek i oznajmia mu że....jeżeli ten pochędoży, to jego wesoła i pozbawiona większych zmartwień egzystencja skończy się w momencie zapłodnienia oblubienicy- a ponieważ nie ma 100-procentowo skutecznej metody na zabezpieczenie się....
Wrzask, który rozdarł cisze panująca w apartamencie Jackiego był wystarczająco jasną wskazówką jak bardzo nasz chłopaczek lubi świntuszyć ( tym momencie wszystkie samce czytający tę reckę powinny wykazać odrobinę empatii i wczuć się w rolę młodego pana Estacado...Minuta ciszy...I wracamy do roboty).
Sonatine korzystając z okazji pokazuje nowemu nosicielowi Darkness zdjęcie Jenny (frontalne, z szeroko otwartymi ze zdziwienia ustami niczym w modelu lalki „zdziwiona Kasia”) i oznajmia mu, że jeśli Jacky będzie fikał to urocza kelnereczka też pofika, i to z akompaniamentem karabinu maszynowego. Później, już w plenerze dochodzi do małego starcia z niejaką Angelus- na pierwszy rzut oka anielicą, na dodatek z wrogiego Sonatinowi obozu, której- no naprawdę nie wiedzieć czemu!- bardzo zależy na śmierci pewnej znanej nam wszystkim persony, która to wciąż ma problemy z odnalezieniem się w całej sytuacji.

Tak oto wygląda fabuła drugiego tomu opowieści o Ciemności- jak widać dzieje się sporo, aż przyjemnie się toto czyta. Miłym akcentem jest pojawienie się Rzeźnika Joyce’a (który z miejsca stał się moim nowym idolem w komiksie)- zajmującego się mniej więcej tym samym co znany z „Pulp Fiction” pan...Wolf? Nie pomyliłem nazwisk? Bo wstyd by było taką wtopę zaliczyć...

Nie, nie pomyliłeś. Tyle że pan Wolf (genialny w tej roli Keitel) był nieco bardziej...hmm...dystyngowany?

Dialogi lepsze niż w jedynce („od tej chwili tylko branie się w garść będzie bezpieczne!”- tekst miesiąca), scenariusz ciekawszy (chociaż momentami także lekko naciągany- patrz opowiastka o młodości Jackiego; z kolei im lepiej poznaję Sonatina...tym bardzej go lubię- chociaż niebezpiecznie przypomina mi Starra z „Kaznodziei”), rysunki również bardziej interesujące...właściwie to, co Silvestri wyprawia ze stworami Darkness podsuwa myśl, iż rzeczony rysownik ma delikatną schizę na punkcie przeróżnych „dupereli”...I tak chyba jest w istocie- przypomina mi się tutaj rysunek Batmana umieszczony w antologii „Batman Black and White”, tej wydanej jeszcze przez TM-Semic. Kto widział, ten wie o co mi chodzi.

Acha- i jeszcze jedno- tym razem wydawca się zreflektował i poutykał tu i ówdzie artworki z Darkness, a to po to by plansze dwustronicowe znalazły się na „rozkałdówce”- nie popełniono już fatalnego błędu z numeru pierwszego.

Kurczę, fajny to komiksik- a z pewnością lepszy znacznie niż jedynka. Ma swoje wady, ale na szczęście w tym przypadku zalety je przeważają. Można kupić- zaczyna się robić ciekawie. Zastanawiam się, czy Mandragora wypuści tez pozostałe tomy tego komiksu, czy też na trzech się skończy...No, wszystko przed nami.



Yoghurt: A kto tam Mandragorę wie, oni już od dawna przestali mnie czymkolwiek zadziwiać, choć kto wie, jak zaczną wydawać komiksy za 35 zeta, to może jeszcze oczy wyjdą mi z orbit. Ale zostawmy już tą nieszczęsną politykę wydawniczą, a zajmijmy się darknessem.
Jedynka- w mojej ocenie zła nie była. Dwójka- nawet lepsza. Nie jest to, należy zaznaczyć od razu, komiks wysokich lotów, wymagający głębokich rozważań i ogromnej wiedzy na tematy rozciągające się od znajomości całej kamasutry po teorię kwarków, aczkolwiek może dostarczyć godziwej rozrywki. Jeśli jedynka była mocno średnia, to dwójka zaczyna nas już nieco intrygować.
Sam Jackie jest postacią dość sztampową (zawodowy zabójca-elegant-erotoman-superhiperwypasgieroj to wbrew pozorom nic odkrywczego) jednak jego towarzystwo robi już o wiele pozytywniejsze wrażenie. Jeśli w ogóle można mówić o „pozytywnym wrażeniu” w przypadku oszołoma żywcem wyjętego ze średniowiecza, jego zauszników, bandy świecących wariatów ze skrzydłami, którym przewodzi biuściasta pseudoanielica les...o, przepraszam- o innych preferencjach seksualnych, a na dodatek dorzucimy kumpli Estacado z mafii, szczególnie wspomnianego już Rzeźnika Joyce’a- wesolutka menażeria i od razu wiadomo, że przy takiej mieszance, niczym w drinku zwanym czule „Biały Rusek”, czytelnik nie ma prawa sie nudzić.
Postacie postaciami, fabuła, która wielkim odkryciem nie jest, swoją drogą, natomiast musze przyznać, ze krecha w Darknessie czasem potrafi przyciągnąć wzrok. Co prawda nadal jest to zwykłe rzemiosło TopCow, jednak niektóre plansze cieszą źrenice, tęczówki i resztę oka czytelnika niezmiernie. Można co prawda zarzucić, że najmniej wyposażona przez naturę (jak zresztą sam, nieco dosadniej określa ją Sonatine) kumpela Jackiego w rzeczywistości uchodziłby za tzw. Niezłą Szprychę, ale cóż poradzić, taka maniera rysowników TC, ze za niezłe panienki uchodzą tylko te, które nieźle przekraczają (tak o jakieś 30 cm) przyjęty standard kobiecości, jeśli chodzi o narządy oddechowe, ale da się to przeboleć (przynajmniej nie mamy do czynienia z mutacją rodem z Exaxxiona). Ogólnie rzecz biorąc- Silvestriemu do zarzucenia nie mam nic.

Podsumowanie zostaje jeno, a w tym do powiedzenia niewiele- jak na komiks z Mandry Darkness wiele nie kosztuje (podkreślam: JAK NA KOMIKS Z MANDRY), źle wydany nie jest, a radości mniej wymagającym dostarczy. Tym wymagającym więcej- może tak, a może nie. Zależy, czy lubią się czasem oderwać od Piekielnie Skomplikowanych i Wybitnie Narysowanych Komiksów (PSiWNK) na rzecz dzieł, które mają za zadanie jedynie odbiorcę na chwilę rozerwać. Ode mnie niech będzie to 7, zobaczymy, jak się rozwinie ta seria dalej.

Opublikowano:



Darkness #2

Darkness #2

Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Marc Silvestri
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2003
Seria: Darkness
Tytuł oryginału: The Darkness
Rok wydania oryginału: 2001
Wydawca oryginału: Top Cow
Tłumaczenie: Orkanaugorze
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: A5
Stron: 56
Cena: 14,50 zł
Wydawnictwo: Mandragora
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-