baner

Recenzja

Amazing Spider-Man #1/03

Yaqza, Yaqza, Yoghurt recenzuje Amazing Spider-Man #1/2003
Pamiętam, kiedy będąc młokosem jeszcze przesiadywałem u kolegi, u którego, jak to gwarantuje dzieciakom jedno z tych niepisanych praw, robiliśmy wszystkie te dziwne, czasami pozbawione sensu, czasami szkodliwe dla otoczenia rzeczy.
Aż pewnego dnia pokazał mi KOMIKS. To był drugi numer Spidermana- ten z Władca Murów. Ponieważ kumpel miał dwa egzemplarze, tak więc ( z pewną niechęcią ) jeden mi podarował. I wtedy się zaczęło...
To chyba dlatego właśnie darzę Pająka tak wielkim sentymentem- to od niego tak na poważnie zaczęła się moja przygoda z komiksem. Oczywiście, coś tam się jeszcze czytało (pamiętam kiedy dorwałem "Podwójnego Nelsona" u brata ciotecznego), ale to właśnie Peter Parker rozpalił we mnie miłość do komiksów, która trwa do dziś.
Towarzyszyłem jego przygodom przez te wszystkie lata, kiedy wydawany był pod egidą TM-Semic, zachwycałem się kolejnymi odcinkami przygód mojego ulubieńca, ale jednocześnie towarzyszyło mi uczucie niepokoju. Coraz więcej było historii prostackich, banalnych, żenujących wręcz i skierowanych najwyraźniej do tych najmłodszych, niewymagających czytelników. Ja już do ich grona się nie zaliczałem. Stałem się wymagający i ze smutkiem patrzyłem jak Pająk stacza się aż do odpływu kanału ściekowego. Aż odszedł na dobre. Byłem przy nim do samego końca, ale nawet ja uznałem, że już na niego czas. Minęły lata...
A Pająk powrócił. Najpierw w nowej (i, moim skromnym zdaniem doskonałej) serii- Ultimate Spiderman, później zaś pojawiły się plotki o kontynuowaniu starego dobrego miesięcznika. I stało się- mam właśnie w dłoniach pierwszy numer The Amazing Spider-Man, nie tak dawno (jakieś dwa lata, co to jest?) wydanego w Stanach- teraz gości u nas. Ile wspomnień...i obaw. Czy Pająk sprosta oczekiwaniom? Dowiedzcie się czytając tę recenzję.
Peter, przyznać trzeba, lekkiej sytuacji nie ma. Nie dość, że w jego przeszłości aż tłoczno zrobiło się od klonów (o wydarzeniach poprzedzających aktualne przygody pisze Arek Wróblewski we wstępniaku- przyznam, że nie żałuję, że się z nimi nie zapoznałem bliżej), to na dodatek rozstał sie z Mary Jane. No cóż, takie życie, co poradzić. Jednak nie to jest największym zmartwieniem Petera- otóż pewnej pięknej nocy, gdy akurat spacerował nad miastem i straszył Bogu ducha winnych przestępców natrafił na dość oryginalnego staruszka. Przedstawił się on jako Ezekiel i... w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zrobił to przylegając do ściany zupełnie jak nasz bohater. Cały efekt popsuł nieco strój - Ezekiel najwyraźniej nie dysponował żadnym kostiumem, dlatego też stanął na drodze Pająka ubrany jakby wybierał się do baru. No i znał imię Pająka- to też może wzbudzić niepokój. Ale najważniejsze jest pytanie, które zadał Peterowi, a które zburzyło jego dotychczasowy pogląd na swe korzenie: "Czy to promieniowanie pozwoliło pająkowi udostępnić ci te moce? Czy może pająk próbował przekazać ci je zanim zabiło go promieniowanie? Co było pierwsze? Promieniowanie? Czy moc?".
Pytanie, które nigdy Pająkowi nie przyszło na myśl. Ale kim jest Ezekiel? Czemu posiada te same umiejętności co Peter? Czego oczekuje? A to nie koniec zagadek- do NY przybywa tajemnicza persona żywotnie zainteresowana spotkaniem z naszym Robalem- to Morlun. Kim jest? Czego chce? Do czego jest zdolny? Dobre pytania.
Ale to nie wszystko. Nie zapominajmy, że Człowiek-Pająk to Peter Parker, on też ma swoje własne życie. a teraz ma chyba więcej kłopotów niż kiedykolwiek wcześmiej.
Peter postanowi odwiedzić mury swej dawnej szkoły- co okaże się okazją do wspomnień...nie zawsze pożądanych, dodam tylko. Mimo to wycieczka ta okaże się słuszną decyzją. Tak Peter, jak i Spiderman będą mieli co robić.
No, streszczenie tego albumu mam za sobą. Teraz co nieco o tym, co o nim myślę.
Pierwsze- i najważniejsze- to to, że serię przejął J. Michael Straczynski. znany nam już twórca serialu Babylon V i takich serii komiksowych jak Midnight Nation (znane nam Plemię cienia) i Rising Stars (jeszcze nieznane, ale już niedługo) okazał się wręcz świetnie pasować do roli scenarzysty serii o przypadkach Ściennego Pełzacza. Przyznam szczerze, że mam wiele respektu dla tego pana- dzięki jego umiejętnościom komiks stał się...prawdziwszy? Bardziej realny? Wiarygodniejszy niż kiedykolwiek. Co ciekawe jednak, to nie "Pająk" wysuwa się tu na pierwszy plan, a "Człowiek"...
Rozmowy bohaterów, ich rozmyślania, problemy- zyskały na wyrazistości. Tak, jakby Superbohater był tu tylko dodatkiem, tak aby zadośćuczynić oczekiwaniom wydawcy. Największe chyba wrażenie z całego komiksu wywarła na mnie rozmowa Petera z ciocią May (tak, ona też wróciła zza grobu...)- jest tak prawdziwa, że...musicie ją przeczytać. a myślałem, że tylko Bendis tak pisze.
Świetne dialogi idealnie komponują się z akcją i sprawiają, że komiks ten czyta się...no, na pewno nie jak "Maximum Carnage". Właściwie nie wiem, do czego to porównać. Ale jeśli oglądaliście Babylon V powinniście wiedzieć, o co chodzi.
A jak się do tego mają rysunki? Otóż zajął się nimi nasz stary znajomy- John Romita Jr.- którego mogliśmy podziwiać i w Punisherze, i w X-men, a nawet swego czasu o samego Spidermana zawadził. A jak się sprawuje? Specyficznie. Nie wszystkim przypadnie do gustu jego kreska- ja osobiście od czasu Człowieka bez strachu uwielbiam go, więc narzekać nie będę. Chociaż przyznam, że i jemu zdarzają się pewne drobne potknięcia.
Dodajmy do tego kredowy papier, brak literówek (o mój Boże! Zdumiewające!) i już mamy komiks, w który warto zainwestować te 9 zeta.
Polecam- nie tylko fanom Spidermana, ale także tym, którzy chcą siegnąć po naprawdę świetnie napisany komiks. Warto.


Yoghurt: Yaqza znowu wyręcza mnie z większości roboty, mnie zostawiając krótkie komentarze do jego recenzji. Co ja mam do powiedzenia na temat „nowego” (bo tak naprawdę to tylko „zreinkarnowany” stary, dobry Spajdi :))
Dwa słowa: Król Powrócił! Tak, ukochany przez rzeszę komiksiarzy w naszym kraju pajęczak powraca w naprawdę świetnym stylu. Ci co pamiętali przekręty z klonami, którzy byli ze Spajderem do końca jego kariery w Polsce, wiedzą, ze koniec ten nie był zbyt.... jakby to ująć... odpowiedni? Cóż, Spiderman skończył się u nas w miejscu, gdzie już nie wiadomo było, to jest Spajderem w końcu, taką „motankę” wprowadzili nam scenarzyści.
I tu wkracza Straczynski, moim zdaniem jeden z najlepszych scenarzystów ever. Midnight Nation dowiodło prawdziwości tego stwierdzenia, a nowy Spajder tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu.
Cóż poza doskonałym scenariuszem ma do zaoferowania nowy pająk? Świetną jakość wydania- dawno nie chwaliłem Fun Media, tym razem to zrobię bez oporów....Gdy wspominam jeszcze papier „typ: toaletowy ścierny” za semicowskich czasów i co za tym idzie- tragiczne nasycenie kolorów i nieczytelne rysunki, wydanie by Fun Media jeszcze bardziej mnie zachwyca :)
Co mam do zarzucenia Amazing Spidermanowi? Rysunki są średnie, w każdym razie- mnie nie pasują, ale jest to pewnie efekt przyzwyczajenia do „klasycznej” kreski pamiętanej ze „starych, dobrych czasów” TM-Semic... Pewnie po paru kolejnych numerach przywyknę.
Krótko podsumowanie: doskonała fabuła + świetne wydanie + znośny rysunek= powrót legendy w bardzo dobrym stylu.

Opublikowano:



Amazing Spider-Man #1/2003

Amazing Spider-Man #1/2003

Scenariusz: J. Michael Straczynski
Rysunki: John Romita Jr.
Okładka: Jeffrey Scott Campbell, Tim Townsend
Wydanie: I
Data wydania: 2003
Seria: Amazing Spider-Man
Tytuł oryginału: The Amazing Spiderman
Rok wydania oryginału: 2001
Wydawca oryginału: Marvel
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Stron: 52
Cena: 9 zł
Wydawnictwo: Fun Media
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-