baner

Recenzja

Negalyod. Ostatnie słowo, Perriot [recenzja]

Tomasz Kleszcz recenzuje Negalyod. Ostatnie słowo
8/10
Negalyod. Ostatnie słowo, Perriot [recenzja]
8/10
Postapokaliptyczna opera


W dobie niezwykle silnej konkurencji osiągnięcie nawet minimalnego rozgłosu w branży to nie lada sukces. Negalyod zwrócił na siebie uwagę, toteż – chociaż nie było ku temu wyraźnych przesłanek – nie dziwi, że autor postanowił kontynuować dobrze przyjęte dzieło.

Świat zmienił się nie do poznania. Z systemu, który do tej pory utrzymywał całą planetę w stanie pustynnym [a dzięki temu jej mieszkańców pod kontrolą], wylewają się ogromne ilości wody, doprowadzając do potopu na biblijną skalę. Mieszkańcy pod wodzą Jarriego i Korienze budują potężne łodzie z tego, co jeszcze udało się ocalić, by przetrwać. Ale sama przyroda, która odzyskała władzę, to nie wszystko. Jak zawsze, o wiele większym zagrożeniem jest człowiek. Pojawił się bowiem ruch, czy wręcz nowy kościół, którego jedynym celem jest... zabicie wszystkich ludzi i uwolnienie planety od tego ciężaru. Nasi bohaterowie nie mają wyjścia, chcąc chronić siebie i bliskich muszą ponownie stanąć do walki.

Vincent Perriot już w tomie pierwszym pokazał, że ma wyobraźnię, warsztat i rozmach, z jakim nie na co dzień mamy do czynienia. W drugiej odsłonie swojego sztandarowego projektu idzie dalej. Kreska stałą się bardziej ekspresyjna, szybsza, widać że autor poszedł w kierunku jeszcze większej dynamiki. Co wydaje się wręcz nieprawdopodobne, udało mu się również osiągnąć nowy poziom rozmachu w komponowaniu plansz. Umiejętne władanie perspektywą w połączeniu z niezwykłą wyobraźnią i doskonałym opanowaniem tajników rzemiosła sprawia, że mamy wrażenie obcowania z wysokobudżetowym filmem na wielkim, naprawdę wielkim ekranie. Artysta potrafi zawrzeć na kartach komiksu całe kilometry przestrzeni, którą można prawie poczuć, co jest niesamowitym osiągnięciem. Na kartach toczy się nieustanna wichura, która wciąga czytelnika i nie daje mu wytchnienia. Fantastycznych projektów pojazdów i architektury nie powstydziliby się najwięksi mistrzowie europejskiego komiksu. Pod względem wizualnym ten album jest majstersztykiem i w pełni zasłużenie znalazł się w znakomitym cyklu Plansz Europy.

Pewne zastrzeżenia można mieć do części fabularnej, która ewidentnie stanowi dodatek do ilustracji. A przynajmniej tak przez większą część podziwiania plansz myślałem, dopóki nie natchnęła mnie myśl, by przyrównać komis Perriota do opery. Mamy bowiem kilka istotnych aktów dramatu, wokół których autor tworzy następnie całą fantastyczną oprawę wizualną, gdzie choreografia, sceneria i aktorzy dostarczają najważniejszego spektaklu. Postrzegając album w ten sposób, wydaje mi się, że właściwie na niego patrzymy i właściwie go odbieramy.

Negalyod poza głównymi postaciami fabularnie ma niewiele wspólnego z częścią pierwszą. Można się z nim śmiało zapoznać, nawet jeśli nie mieliście okazji czytać tomu pierwszego. Fenomenalnie zilustrowana, barwna i dynamiczna opowieść z minimalistyczną fabułą, pozostawiająca po sobie wielkie estetyczne wrażenia.

Opublikowano:



Negalyod. Ostatnie słowo

Negalyod. Ostatnie słowo

Scenariusz: Vincent Perriot
Rysunki: Vincent Perriot
Wydanie: I
Data wydania: 10 Sierpień 2022
Seria: Negalyod, Plansze Europy
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 21,6x28,5 cm
Stron: 200
Cena: 139,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328156005
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...

Galerie

Negalyod. Ostatnie słowo, Perriot [recenzja] Negalyod. Ostatnie słowo, Perriot [recenzja] Negalyod. Ostatnie słowo, Perriot [recenzja]

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-