baner

Recenzja

Znowu to samo

Paweł Panic recenzuje Amazing Spider-Man #01: Powrót do korzeni
5/10
Znowu to samo
5/10
Po latach scenariuszy Dana Slotta, Nick Spencer miał okazać się zbawicielem, który przywróci komiksom ze Spider-Manem dawny blask. Czy Slott faktycznie był tak kiepskim kapitanem okrętu o nazwie "The Amazing Spider-Man", czy zwyczajnie jego kadencja trwała zbyt długo? Pewnie jedno i drugie. Dlatego właśnie zmiana scenarzysty wydawała się krokiem w dobrą stronę.

I naprawdę chciałem, żeby się udało. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że tak właśnie będzie, że oto pojawia się nowa scenopisarska gwiazda w panteonie pajęczych twórców. Może jednak po kolei... Po wydarzeniach przedstawionych w ostatnich tomach omawianej serii Peter Parker wrócił do roli ledwo wiążącego koniec z końcem pechowca. Nick Spencer utrzymał ten status, jeszcze bardziej podkreślając, jak niełatwo być cywilnym alter ego Człowieka Pająka. Wszystko miało być jak za dawnych, dobrych lat, w efekcie czego otrzymaliśmy bohatera, którego nie stać na samodzielne mieszkanie, problemy osobiste przytłaczają go równie mocno jak kwestie bohaterskie, a te drugie z kolei wracają na dobrze znane, nowojorskie tory. Druga, śmiem twierdzić, że najważniejsza, zmiana to fakt, że wreszcie udało się stworzyć wiarygodne tło obyczajowe. I chociaż scenek z życia Petera nie ma tak dużo, jak można by sobie życzyć, to przynajmniej trzymają one odpowiedni poziom. Już tutaj pojawia się jednak element, który może niepokoić: dialogi wprost skrzą się od humoru. W teorii oczywiście nie ma w tym nic nagannego, jednak w praktyce okazuje się, że Spencer lubi żartować równie mocno, co Slott. Owszem, czasami trafi mu się udana kwestia, ale nagminne śmieszkowanie zwyczajnie przytłacza – zwłaszcza, iż twórca wychodzi z założenia, że lepiej żartować kiepsko, niż nie żartować wcale. I tym sposobem na kolejnych stronach pojawia się mnóstwo zbytecznego tekstu oraz kilku całkowicie niepotrzebnych, drugoplanowych superłotrów. Kulminacją specyficznego poczucia humoru scenarzysty jest scena, w której ubrani na czarno studenci ze świecami w dłoniach żegnają padnięte myszy laboratoryjne.

Mam świadomość, że Spider-Man zawsze rzucał żartami, w końcu to jeden ze znaków rozpoznawczych tego bohatera. Niestety Spencer zbyt mocno skupił się na tym aspekcie. Cała historia straciła przez to na wiarygodności, stała się zbyt umowna i w efekcie nieangażująca. Mało tego, nowy scenarzysta miał przynieść nową jakość, a zamiast tego podążył ścieżką wytyczoną przez poprzednika. Uczucie déjà vu wywołuje już prolog, w którym pojawia się szajka łotrów żywcem wyciągniętych z fabuł Slotta. Potem następuje niespodziewany zwrot z drugim Spider-Manem, czyli "wielkie wydarzenie, którego jeszcze nie było" (kolejna z ulubionych zagrywek fabularnych Slotta) i towarzyszące mu pomysły w postaci bohatera ujeżdżającego wielkiego robota. Łotrzy, których stroje i aparycja predestynowałaby ich raczej do bycia panami ciemności w jakichś światach fantasy, na łamach omawianego komiksu włamują się na uniwersytet albo kradną książki na kiermaszu. Brakuje w tym wszystkim chyba tylko mangowatych łezek przysłaniających twarze bohaterów w momentach zawstydzenia. Ale może o to właśnie chodzi? Wszak mówimy o komiksie dla nastolatków, a te wszystkie pomysły, nawet konstrukcja scenariusza, żywo przypominają serial animowany dla młodszej widowni.

Powyższe akapity nie wróżą dobrze ocenie końcowej, muszę jednak oddać sprawiedliwość omawianemu komiksowi. Mój problem z nim w pewnym stopniu nie wynika z tego, czym on jest, tylko czym byłem przekonany, że będzie. Spodziewałem się dojrzalszej, pełnej błyskotliwych dialogów fabuły, która nasuwałaby skojarzenia z najlepszymi latami serii. Tymczasem kreska i klimat samej opowieści bardziej przystają do któregoś z pobocznych tytułów skierowanych do młodszych odbiorców. Zatrzymując się na chwilę przy ilustracjach, wypada jednak docenić ich twórcę i podkreślić, że rysunki Ryana Ottleya są dynamiczne, odpowiednio szczegółowe i dobrze pasują do charakteru historii. Mogą się naprawdę podobać i ciężko się do nich przyczepić. Co się zaś tyczy samej fabuły, to pierwsza (po prologu) opowieść wypada całkiem nieźle, ma dobre tempo oraz odpowiednie proporcje pomiędzy wątkami bohaterskimi i cywilnymi. Ogólnie otwarcie jest naprawdę obiecujące. Do tego dochodzą sceny obyczajowe, zwłaszcza dialogi Petera z Mary Jane, będące prawdziwymi ozdobami tego tomu. Podsumowując, "Powrót do korzeni" można uznać za przyjemną, acz niezbyt mądrą lekturę.

Problem w tym, że to początek drogi nowego scenarzysty – coś, czym powinniśmy się zachwycić i ze spokojem wyczekiwać kolejnych tomów. W tym przypadku ciężko jednak być optymistą... Na koniec dodam więc tylko, że skoro Slott dostał kilkukrotnie szansę, to i Spencer na nią zasługuje.

Opublikowano:



Amazing Spider-Man #01: Powrót do korzeni

Amazing Spider-Man #01: Powrót do korzeni

Scenariusz: Nick Spencer
Rysunki: Ryan Ottley
Wydanie: I
Data wydania: Czerwiec 2021
Seria: Amazing Spider-Man, Marvel Fresh
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 16,7x25,5 cm
Stron: 152
Cena: 39,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328152151
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Znowu to samo Znowu to samo Znowu to samo

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-