baner

Recenzja

Moore - Johns 1:0

Tomasz Kleszcz recenzuje Zegar zagłady
7/10
Moore - Johns 1:0
7/10
Kiedyś, prawdopodobnie w lepszych czasach, Alan Moore stworzył unikalne postaci i zapełnił nimi zamknięty świat. Dziś próbuje się to wykorzystać, żeby podbić sprzedaż i wprowadzić do trykociarskich opowieści coś innego. Kompletnie mi to nie przeszkadza, pod warunkiem, że zrobione jest to na najwyższym poziomie. I tutaj zaczynają się schody.

Czterysta trzydzieści gęsto upakowanych stron raczej ciężko byłoby streścić, wiec ograniczę się tylko do bardzo krótkiego wprowadzenia. Dr Manhattan opuścił swój świat, żeby znaleźć się w tym zamieszkanym przez Supermana i resztę ferajny. Ale nawet tam nie może znaleźć spokoju, ponieważ włada mocą mogącą odmienić losy ludzkości.

Duża ilość tekstów, postaci i paneli, a także częsta zmiana wątków w nieprzyjemny sposób utrudniają czytanie. W zasadzie żeby się nie pogubić, byłoby dobrze w miarę możliwości czytać ten album bez przerwy. Nawet jeśli uda się znaleźć te kilka godzin, będzie to trudne zadanie. Znany z dość bombastycznych scenariuszy Geoff Johns próbuje udowodnić, że potrafi tworzyć znacznie cięższe, głębsze historie. Trzeba otwarcie powiedzieć, że idzie mu to umiarkowanie dobrze. Rozmach owszem, jest. Poważną atmosferę również udaje mu się utrzymać. Wziąwszy pod uwagę fakt, że macki tej opowieści sięgają do całego universum DC i rozpoczynają się gdzieś daleko, daleko w początkach restartu, można odczuć pewien respekt przed tak przemyślaną konstrukcją. A jednak jako czytelnik nie zostałem porwany opowieścią, nie odczułem dreszczy. Brak katharsis. Brak olśnienia. Do historii nie ma się gdzie przyczepić, nawet miejscami jest nieco wciągająca. Ale biorąc na siebie ciężar w postaci próby wykorzystania potencjału świata stworzonego przez Alana Moore'a, scenarzysta musi się liczyć z brakiem ulgowego traktowania. O różnicy poziomów niech zaświadczy proste porównanie. Z jednej strony mamy postać dra Manhattana czy Rorschacha. Z drugiej parę złożoną z Mima i jego towarzyszki. Ich wątła geneza i słabe kreacje nijak nie przystają do postaci wykreowanych przez Moore'a. Szeroko zakrojona fabuła sięga swoimi korzeniami do wcześniejszych zeszytów publikowanych w ramach restartu DC. Są to elementy na tyle subtelnie przypomniane, że nie trzeba koniecznie wertować Batmana czy Flasha w poszukiwaniu wyjaśnień. Ale mając chociaż niewielką wiedzę, łatwiej docenić rozlegle rozpisany konspekt. Jednakże nigdy nie uważałem, że dobra historia musi być potężna.

Bardzo dobrze radzi sobie za to Gary Frank. Artysta ma klasyczną kreskę, na upartego można w niej znaleźć nawet pewne podobieństwa z Gibbonsem. Przy czym w mojej ocenie Frank wypada lepiej, nowocześniej. Praca przy tym albumie z pewnością była sporym wyzwaniem. Dobrze się stało, że całość wykonał jeden zespół, odpowiedzialny za szatę graficzną. Dzięki temu dzieło jest bardziej spójne i ładnie się prezentuje.

Czy warto? Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zegar Zagłady jest niezłym, porządnie zrealizowanym, ambitnym projektem. Pozostawia jednak po sobie mieszane wrażenia. Przede wszystkim historia pretenduje do bycia czymś więcej, niż jest w rzeczywistości. A powinna być czymś więcej. Nowe postaci są niespecjalnie porywające. Ale jest też fajnie skonstruowany zamysł na całe to mieszanie światów. I są fajne ilustracje. Z pewnością Geoff Jones wspiął się na swoje wyżyny. Mimo to pierwowzór, z którego zaczerpnięto, a który (chociaż nie należę do wielkich fanów Strażników) wypada - pomimo swojego wieku - zwyczajnie lepiej.

Opublikowano:



Zegar zagłady

Zegar zagłady

Scenariusz: Geoff Johns
Rysunki: Gary Frank
Kolor: Brad Anderson
Okładka: Gary Frank, Brad Anderson
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2020
Seria: Uniwersum DC
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 17x26 cm
Stron: 456
Cena: 129,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328197206
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Moore - Johns 1:0 Moore - Johns 1:0 Moore - Johns 1:0

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-