Recenzja
Czas goni nas
Przemysław Pawełek recenzuje TenetSam początek filmu robi wrażenie intensywnością i nerwowym rytmem, gdy główny bohater, agent CIA, bierze udział w antyterrorystycznej operacji w kijowskiej operze. W trakcie misji jest świadkiem dziwnej anomalii, gdy jeden z żołnierzy strzela w odwrotny sposób, cofając pocisk z miejsca, w którym tkwił, do komory pistoletu. Dziwne zjawisko stanowi zaledwie wstęp do większej intrygi, której osią będzie manipulowanie kierunkiem przepływu czasu.
Dzieło, które Nolan wyreżyserował do własnego scenariusza, to mieszanina kina akcji i thrillera, wykorzystująca teorie fizyków. To film w bondowskim duchu, o agentach mierzących się z wielkim zagrożeniem, będący spektakularnym widowiskiem. Sceny pościgów czy strzelanin zrealizowano nie tylko z wielkim rozmachem, ale i fantazją, bo we wszystkie wpleciono motyw kierunku upływu czasu, co czyni je bardziej niż oryginalnymi. Choćby pościg w Tallinie to jedna z najlepszych sekwencji samochodowych, jakie widziałem od premiery "Mad Max: Na drodze gniewu".
Jednocześnie reżyser cały czas zmusza widza do uwagi i śledzenia przeplatających się w obu kierunkach czasowych losów bohaterów. Jest to tyleż samo atut, co i wada filmu, bo brakowało mi nieco adrenaliny i emocji. Bardziej niż trwająca właśnie scena angażowało mnie przez większość czasu zastanawianie się, jak te wszystkie elementy układanki mają się złożyć w jedną całość. Momentami miałem zresztą wrażenie, że Christopher Nolan bardziej skupiał się na mających nadać paranaukową wiarygodność wywodach bohaterów i komplikowaniu całości, by wodzić widza za nos, niż na stworzeniu historii porywającej akcją i suspensem. W końcu w trakcie seansu cały czas myślałem nie o tym, co się aktualnie dzieje, a o tym, jak to się splata, bądź może spleść.
"Tenet" nie jest filmem idealnym. Głównym problemem był dla mnie grający główną rolę John David Washington, który być może ma pewną aktorską charyzmę, ale na mnie ona nie tyle nie działa, co nie potrafię jej dostrzec. Na szczęście na ekranie towarzyszą mu inni cenieni aktorzy, z Robertem Pattisonem na czele.
Nie mogę też nie wspomnieć o oprawie dźwiękowej. O ile operator Hoyte van Hoytema zadbał o to, by realizacja złożonych scen nie pozostawiała wizualnie wiele, albo i nic do życzenia, o tyle ścieżka dźwiękowa, a zwłaszcza sposób jej zmiksowania, był co najmniej frapujący. Christopher Nolan znany jest z zamiłowania do hałaśliwości swoich filmów. O ile jednak natężenie wybuchów w "Dunkierce" dało się uzasadnić oddawaniem realiów, gdzie wystrzały zagłuszały dialogi, tak tu nie rozumiem, co się wydarzyło na stole realizatora dźwięku. Ściszenie telewizora do poziomu, by muzyka i sceny akcji nie obudziły śpiącego na drugim końcu mieszkaniu dziecka, powodowało jednocześnie, że trudno było usłyszeć, co mówią do siebie bohaterowie, i to nawet wtedy, gdy nie miało ich co zagłuszać.
Można zarzucać Nolanowi, że przekombinował tę historię, zetknąłem się też z zarzutami, że przynudza, acz ja osobiście tego akurat nie odczułem. Można też wytykać mu nadmierne wykalkulowanie, pewien chłód, ale do tego nas ten Brytyjczyk już przecież przyzwyczaił. Tak samo jak do budowania fabuły dokoła pewnego triku czy sztuczki, której ujawnienie powoduje, że wszystko w fabule wskakuje na swoje miejsce. Mieliśmy to już przecież i w "Incepcji", i w "Prestiżu", i w "Interstellar". "Tenet" to dalej ten Christopher Nolan, którego kinomani znają od dwóch dekad, tworzący konsekwentnie filmy w określonym duchu, i trzymające solidny poziom. Tylko tyle, ale i aż tyle.
Autor recenzji jest dziennikarzem Polskiego Radia.
Opublikowano:
Tenet
Scenariusz: Nolan Christopher
Premiera: Grudzień 2020
Oprawa: DVD, Blue Ray
Stron: 144 min.
Wydawnictwo: Galapagos
Reżyser: Nolan Christopher
Premiera: Grudzień 2020
Oprawa: DVD, Blue Ray
Stron: 144 min.
Wydawnictwo: Galapagos
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-