baner

Recenzja

Ostrzy jak szpony Rosomaka

Tomasz Kleszcz recenzuje Ultimate X-Men. Tom 1
8/10
Ostrzy jak szpony Rosomaka
8/10
Z restartami bywa różnie. Na pewno są okazją do wprowadzenia czegoś nowego. Przyciągnięcia młodszych czytelników. Zaktualizowania treści, aby były bardziej na czasie. Pytanie, czy tę okazję udaje się należycie wykorzystać. Trzeba przyznać, że Mark Millar nieźle wykonał swoją pracę, tworząc serię Ultimate X-Men.

Najbardziej podstawowy i jedyny słuszny (oczywiście w subiektywnym odczuciu piszącego) skład drużyny homo superior stanowią: Cyclops, Jean Grey, Beast, Colossus, Storm i oczywiście mały, niski i najpopularniejszy Wolverine. Nie pojawiają się w tej formacji od razu. Jak przystało na nowy początek drużyna budowana jest od podstaw. Dzięki takiemu podejściu Millar sprytnie przemyca skrócone Originy postaci. Pozwala to znacząco łatwiej wejść w świat kolorowych herosów młodym czytelnikom, którzy nie niosą na plecach brzemienia wcześniejszych serii, powikłań i relacji. A jak wiemy, gdyby usunąć kolorowe stroje i moce, podopieczni Xaviera w swych niekończących się problemach towarzyskich potrafią naprawdę mocno trącać telenowelowym klimatem. Kolejnym sprytnym zabiegiem jest odmłodzenie ekipy. Tutaj scenarzysta wraca do korzeni, kiedy to Cyclops i reszta wchodzili nieśmiało w wiek dorosłości. Chcąc robić lżejsze, bardziej przygodowe komiksy, a jednocześnie nie narażać się na infantylność wydaje się to jedynym słusznym krokiem. I ten zabieg się udał.

Nie uświadczymy tu przydługich, ciężkawych przemówień. Dialogi są ostre jak brzytwa, a postaci mają swój charakterek i da się je lubić. Wszystko jest w ciągłym ruchu, dzięki czemu przywykły do dużej dawki bodźców nowoczesny czytelnik nie powinien się szybko znudzić. Jednocześnie - na całe szczęście - Millar podchodzi do swojego czytelnika z szacunkiem i nie wciska mu kitu. Ciąg przyczynowo skutkowy ma się dobrze, a my nie uświadczymy królików wyciąganych z kapelusza. To bardzo dobrze, bo głupich, sklejonych z niepowiązanych ze sobą wątków dostarcza się nam w komiksach aż za dużo. Zapomniałem dodać, że wiele rozwiązań fabularnych jest co najmniej błyskotliwych. Fajne jest również to, że scenarzysta potrafi czasem postawić swoje postaci przed naprawdę trudnymi problemami. Ten komiks po prostu świetnie się czyta. O sile tytułu świadczy też niejednokrotnie antagonista. A Pułkownik Wraith, choć może nieco prostolinijny, to naprawdę kawał wrednego typa.

Graficznie odnotować trzeba duet braci Kubertów, których kreska wygląda wręcz zaskakująco młodzieżowo i dynamicznie. Dokładnie tak ją zapamiętałem z zeszytów wydanych w ramach inicjatywy Dobrego Komiksu przed laty. A minęło od tamtego wydania już przeszło 16 lat. Nieco kreskówkowa stylizacja, a do tego żywa i fajna kolorystyka bardzo dobrze się spisują w tej konwencji. Pozostali rysownicy niestety nieco odstają, ale tragedii nie ma.

Pomimo upływu lat Ultimate X-Men Millara trzymają się dobrze. Przyjemna grafika, solidne wydanie i wciągająca, dynamiczna historia powinny spodobać się szerokiemu gronu odbiorców, nie tylko fanom mutantów. Mogę polecić z czystym sercem, zwłaszcza czytelnikom i czytelniczkom przed dwudziestką, choć sam również bawiłem się przednio.

Opublikowano:



Ultimate X-Men. Tom 1

Ultimate X-Men. Tom 1

Scenariusz: Mark Millar, Geoff Johns
Rysunki: Adam Kubert, Andy Kubert, Tom Raney, Tom Derenick, Aaron Lopresti
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2020
Seria: Ultimate X-Men, Marvel Classic
Tłumaczenie: Marcin Roszkowski
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 170x260 mm
Stron: 324
Cena: 99,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328196810
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Ostrzy jak szpony Rosomaka Ostrzy jak szpony Rosomaka Ostrzy jak szpony Rosomaka

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-