baner

Recenzja

Ślepa gałąź ewolucji

Tomasz Kleszcz recenzuje X-Men. Era Apocalypse'a #01: Świt
6/10
Ślepa gałąź ewolucji
6/10
Wydawcy nie zapominają o rozpieszczaniu czytelników nie tylko najnowszymi publikacjami, ale również powrotami do czasów kojarzonych ze złotą erą komiksu w Polsce. I chociaż twarde fakty w postaci różnorodności i ogromu tytułów wydawanych od lat pokazują, że komiks w Polsce ma się dziś najwyraźniej bardzo dobrze, to wielu czytelników z nostalgią wraca do lat 90., w których odkryli to medium. Era Apocalypse'a to kwintesencja tego, czego spora rzesza dzisiejszych miłośników obrazkowego medium wypatrywała w kioskach.

Legion to kryptonim Davida, syna najpotężniejszego telepaty na Ziemi. Młody, emocjonalnie rozchwiany potomek Profesora X włada ogromną mocą, która wciąż ewoluuje. Jednym z efektów gwałtownych zmian jest nowa umiejętność podróży w czasie. To daje asumpt do wprowadzenia w życie prostego, zdawałoby się, planu. David pragnie pomóc ojcu w jego misji pogodzenia egzystencji ludzi z mutantami. Przenosi się w czasie, żeby zabić Magneto, największego i najniebezpieczniejszego przeciwnika utopijnej wizji. To ma rozwiązać problem. Plan to jedno, realizacja natomiast to zupełnie inna sprawa. Wszystko się komplikuje. A żeby nie było zbyt lekko, do Ziemi zbliża się zagrożenie w skali kosmicznej...

Zamysł fabularny pomimo ćwierćwiecza trzyma się całkiem dobrze. Porównywalnej jakości historie pojawiają się nieodmiennie, także dzisiaj. Spory wachlarz postaci, mnóstwo akcji oraz ludzkie (a przede wszystkim mutanckie) dramaty dozowane są w roztropnych proporcjach. Ale to raczej wszystko dobrego, co można by o literackiej stronie stronie „Ery...” powiedzieć. Dialogi sprawiają archaiczne wrażenie. Pierwsza część, czyli wprowadzenie przybliżające działalność Legiona jeszcze daje radę, ale druga, skupiająca się już na wydarzeniach, w których Apocalypse knuje swój makiaweliczny plan, jest dość chaotyczna. Alternatywna wizja rzeczywistości, która zaistniała po dokonaniach Legiona, jest bardzo słabo zarysowana. Projekty znanych ze świata mutantów postaci, które stworzono od nowa specjalnie dla tego wydarzenia, są wyjątkowo marne i wyglądają tak, jakby nikomu nie chciało się poświęcić im chociaż odrobiny czasu, idąc na byle jaką łatwiznę.

Starając się obiektywnie podejść do tego materiału, można na pewne rzeczy spojrzeć z przymrużeniem oka, młodzi czytelnicy na pewno odnajdą więcej radości w tej przygodzie. Ale nadal faktem pozostanie, że czas nie obszedł się z nią najlepiej i trudno jej będzie rywalizować z bardziej dopracowanymi, świeższymi propozycjami.

W kwestii rysowników czytelnik otrzyma spory przekrój. O razu rzuca się w oczy u większości zatrudnionych przy projekcie artystów silna inspiracja bijącym rekordy popularności w owych czasach (połowa lat 90. ubiegłego wieku) Jimem Lee. W przypadku Rogera Cruze'a można mówić wręcz o plagiacie (i rozdwojeniu jaźni, jako że rozstrzał pomiędzy dwoma zeszytami w wykonaniu tego Pana jest niebotyczny). Czytelnik będzie miał również okazję zobaczyć prace dwóch wschodzących gwiazd, Andy'ego Kuberta, którego na tym etapie styl jest jeszcze dość surowy, ale już rozpoznawalny, oraz najbardziej oryginalnego (i chyba jedynego nie skażonego techniką cieniowania wypracowaną przez Jima ) Chrisa Bachalo. Rysownik genialnych jak na swoje czasy ilustracji do Ghost Ridera 2099 dziś podryfował mocno w kierunku kreskówkowym, tym bardziej warto zobaczyć jego wczesne prace. Niestety, wyjątkowo ciemna i brzydka kolorystyka utrudnia docenienie ilustracji tego artysty. Zresztą jest to bolączką wielu rozdziałów. Reszta grafików nie powala w żaden sposób na kolana. Uczciwie trzeba powiedzieć, że dzisiejsze albumy wyglądają o niebo lepiej, zwłaszcza w kwestii kolorystyki, która jest coraz bardziej wyrafinowana i bogata.

W 1994 roku świat powieści graficznych zadrżał w posadach, kiedy Busiek i Ross opublikowali jedną z najlepszych opowieści osadzonych w superbohaterskim świecie i wciąż pozostającą niedoścignionym wzorem talentu i mistrzostwa. Era Apokalipsa to praktycznie rówieśnik Marvels. I ta świadomość jaskrawo pokazuje, że kwintesencja w tym przypadku to dotarcie do pewnych granic kiczu i komiksowej drogi, która po kilku latach spektakularnych sukcesów (zwłaszcza od strony wizualnej) przeszła do lamusa. Era Apokalipsa to szczyt ślepej uliczki w ewolucji komiksów.

Trzeba jasno to powiedzieć. Ciężko będzie czytelnikowi opływającemu dziś w ogrom różnorodnych i bardzo dobrych publikacji docenić pracę i klimat, które niewątpliwie można w Erze odnaleźć. Warto się z nią zapoznać w ramach poszerzania swojej wiedzy czy odświeżenia, tudzież przeżycia wielkich wydarzeń wstrząsających niegdyś komiksowym światem. Niemniej nie jest to publikacja ponadczasowa, gdyż zwyczajnie z tymże czasem walkę przegrywa.

Opublikowano:



X-Men. Era Apocalypse'a #01: Świt
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Ślepa gałąź ewolucji Ślepa gałąź ewolucji Ślepa gałąź ewolucji

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

nrt -

Dziękuję za tą reckę! W zupełności się zgadzam z oceną, ale w około tyle zachwytów nad Erą Apocalypse'a że zaczynałem sądzić że coś ze mną nie tak, bo kompletnie mnie ten komiksowy średniak nie rusza. Lata 90-tre rządzą i w ogóle, ale jednak semntyment też ma swoj granice.