baner

Recenzja

W paszczy szaleństwa

Krzysztof Tymczyński recenzuje Barakuda #05: Kanibale
8/10
W paszczy szaleństwa
8/10
Nigdy nie byłem i chyba już nigdy nie zostanę jakimś wielkim koneserem komiksu frankofońskiego. Dosłownie na palcach obu rąk jestem w stanie wyliczyć tytuły z tego gatunku, które byłem w stanie przeczytać od początku do końca i chociaż zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że przegrałem z kretesem starcie z wieloma totalnymi klasykami, to jednak jakoś nie czuję wstydu i zażenowania, czy też jakiegoś wewnętrznego musu, by te zaległości nadrobić. Nie ukrywam więc, że fakt, iż strasznie dobrze bawię się przy kolejnych odsłonach cyklu ”Barakuda” to także spora niespodzianka i dla mnie samego. Pięć tomów za mną, a mi wciąż nawet przez myśl nie przeszło, aby i ten komiks odstawić gdzieś na boczny tor.

Tym razem dowiadujemy się, gdzie przebywał kapitan Barakudy w czasie, w którym jego syn wraz z towarzyszami walczyli o życie na ulicach Puerto Blanco. Gdy Emilio i reszta uciekinierów docierają na Kashar, odkrywają, że Blackdog nie tylko faktycznie odnalazł poszukiwany diament, ale również sprowadził na siebie ogromne niebezpieczeństwo. Tymczasem samo Puerto Blanco pod żołnierską okupacją również zmieniło się nie do poznania i wszystko wskazuje na to, że kolejny rozlew krwi wisi w powietrzu.

Jean Dufaux kolejny raz pozytywnie zaskoczył tym, że ma ciekawy i konsekwentnie rozwijający się pomysł na serię ”Barakuda”. Przy piątym tomie można spodziewać się, iż twórcę dopadnie jakaś nieco chociaż słabsza forma, a tu nic z tego. Tytułowi kanibale, chociaż wydawali mi się dość oklepanym motywem, zostali wprowadzeni na karty komiksu prawidło, ale zarazem i bez większych fajerwerków. Scenarzysta wybronił się jednak tym, jak przyjemnie prowadzi stworzone przez siebie postacie, zarazem starając się rozwinąć chociaż trochę ich osobowość w kierunkach, które niekoniecznie są tymi najbardziej oczywistymi. Przy tym wszystkim trup ściele się dość gęsto, co prawda zdecydowanie częściej na dalszym planie, ale jednak tu i ówdzie dałem się złapać na tym, że pomyślałem sobie ”no kurde, tego się nie spodziewałem”. To wszystko sprawia, że ”Barakudę” cenię sobie wysoko w kategorii ”niezobowiązującej lektury na kibelku”, co u mnie nijak nie jest obraźliwym zwrotem. Na tronie byle czego się nie czyta!

Ale skłamałbym, gdybym stwierdził, że tylko scenarzysta potrafi mile mnie połechtać. Jeremy to rysownik, po którym widać, że ma sporą moc w rękach i dzięki temu na łamach serii ”Barakuda” raz za razem dostajemy bardzo ładne plansze. Niezmiennie najbardziej podobają mi się sceny osadzone w Puerto Blanco, ale okazuje się, że gdy rysownikowi przyszło zmierzyć się tematem dżungli i jaskiń, również dał radę. Tradycyjnie największe słowa uznania należą się za okładkę.

Do jakości wydania nie można się przyczepić. Mamy tu do czynienia ze standardowym frankofonem w miękkiej oprawie. Cena okładkowa to 38 złotych, zapewne w sieci komiks ten znajdziecie w znacznie lepszej cenie. Jaka by ona nie była, zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję, bo jest bardzo dobra w swojej kategorii.

Opublikowano:



Barakuda #05: Kanibale

Barakuda #05: Kanibale

Scenariusz: Jean Dufaux
Rysunki: Jeremy
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2019
Seria: Barakuda
Tłumaczenie: Jakub Syty
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 215x290 mm
Stron: 56
Cena: 38,00 zł
Wydawnictwo: Taurus Media
ISBN: 978-83-65465-40-5
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

W paszczy szaleństwa W paszczy szaleństwa W paszczy szaleństwa

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-