baner

Recenzja

X-Niewypał

Przemysław Pawełek recenzuje X-Men. Mroczna Phoenix
5/10
X-Niewypał
5/10
Historia kinowych przygód X-Menów wpisana jest w sinusoidę. Film z dwutysięcznego roku okazał się niemałym zaskoczeniem, otwierając nowy rozdział przygód bohaterów Marvela na srebrnym ekranie. Kontynuacja trzy lata później zdeklasowała otwarcie serii, ale zamknięcie trylogii okazało się być zawodem, choć dla wielu i tak mniejszym, niż późniejsze solowe filmy o Wolverine'ie. "Pierwsza klasa" z 2011 roku przeniosła nas w czasie do okresu powstawania grupy i w mojej opinii do dziś jest najlepszym filmem o przygodach mutantów. "Przeszłość, która nadejdzie" w przewrotny sposób połączyła młodych i dorosłych X-Menów w jednej produkcji. Potem - nie licząc "Logana" - znowu zrobiło się gorzej. Film "X-Men: Apocalypse" miał być spektakularnym widowiskiem, ale okazał się zawodem. Produkcja i tak miała wśród fanów swoistą taryfę ulgową, bo poprzeczka oczekiwań nie była zawieszona tak wysoko, jak przy kolejnej odsłonie serii.

"Mroczna Phoenix" to w końcu adaptacja jednej z najbardziej uwielbianych przez fanów części sagi. Opowieść o kosmicznej sile nawiedzającej jedną z czołowych postaci grupy, by uczynić z niej najgroźniejszego antagonistę, z którą musieli zmierzyć się X-meni, do dziś pozostaje klasyką, jednym z najważniejszym punktów mitologii mutantów. Historia budowała dramatyzm na wykorzystaniu lubianej postaci, skonfrontowaniu jej z przyjaciółmi, także z osobami, które ją kochają, całe zamieszanie o kosmicznej skali prowadząc do równie dramatycznego finału.

Niestety film nie ma w sobie ani jednego z elementów, dzięki którym komiks wpisał się do historii. Film jest zwyczajnie nudnawy, działania bohaterów nie do końca racjonalne, a młodym mutantom zwyczajnie brak charyzmy. Trudno powiedzieć, czy mniej przekonująca jest tu Sophie Turner w roli Jean Grey, będącej osią fabuły, czy Tye Sheridan jako Scott Summers. Nawet doświadczeni aktorzy, tacy jak McAvoy, Fassbender czy Chastain, sprawiają wrażenie, jakby grali tu za karę.

Oddzielną sprawą jest samoistność komiksowego uniwersum mutantów, zupełnie oderwanego od komiksowego continuum, przez co brak tu nie tylko takich elementów, jak wpływ Hellfire Club (wykorzystanego już w "Pierwszej klasie"), ale też kluczowej dla podbicia dramatyzmu obecności Wolverine'a, uwikłanego w emocjonalny trójkąt z Grey i Summersem. Cieniem nad produkcją położyły się też skandale, w które uwikłany był Bryan Singer, oskarżany o napastowanie seksualne, a zwykle to jego reżyseria broniła poprzednie filmy.

Bez kapitana u steru okręt popłynął na mielizny. Efektem jest produkcja, która raczej ani nie zadowoli fanów komiksów, ani fanów kinowej serii, ani osób, które o X-Menach nie wiedzą absolutnie nic. "Mroczna Phoenix" miała być początkiem nowej fazy kinowych przygód mutantów, ale okaże się pewnie epilogiem dotychczasowej sagi. Jak wiadomo - Disney przejął 20th Century Fox, które dysponowało filmowymi prawami do marki, a włodarze Marvel Cinematic Universe mają już własne pomysły na włączenie X-Menów do swojego świata.


Autor recenzji jest redaktorem Polskiego Radia.

Opublikowano:



X-Men. Mroczna Phoenix

X-Men. Mroczna Phoenix

Premiera: Październik 2019
Oprawa: DVD
Stron: 109 min.
Wydawnictwo: Imperial CinePix
  • Reżyser: Simon Kinberg
  • WASZA OCENA
    Brak głosów...
    TWOJA OCENA
    Zagłosuj!

    Komentarze

    -Jeszcze nie ma komentarzy-