baner

Wywiad

Dom Komiksu otwiera podwoje

Yaqza, Yaqza

Jakiego typu komiksy chcecie przedstawić czytelnikom - gdzie widzicie dla siebie miejsce na rynku?
MZ: Oferujemy coś czego właściwie nie było od dawna - niedrogie, regularne serie, których akcja dzieje się w Polsce, opowiadające o polskich problemach i tej rzeczywistości. Czy w szerszej perspektywie są to pomysły nośne, tego zawyrokować jednoznacznie nie można, ale jeśli nie to - to co? Czy jesteśmy skazani na amerykańską pulpę i powielające się fabularne schematy? Odpowiem krótko: nie jesteśmy. Jest Dom Komiksu.

Jak długo trwają prace na zeszytami poszczególnych serii?

M.Z.: Materiał był zrobiony już wcześniej i powstawał na przestrzeni kilku lat, a jest tego sporo. Najnowsze komiksy powstają średnio dwa miesiące, najtrudniejszy jest początek, wkręcenie się w klimat, we współpracę autorów, potem to już czysta rzemieślnicza praca, zahaczająca o przyjemność ;)

Jakie trudności/przeszkody czekają na człowieka, który próbuje swoich sił jako wydawca?

M.Z.:Nieznajomość rynku. W przypadku rynku komiksowego nie panują jasne reguły w kwestii sprzedaży, czytelnictwa i w ogóle w kwestiach wszelakich. To jest terra oscura - mroczna ziemia, po której trzeba ostrożnie stąpać z latarką. Problemem jest też gmatwanina przepisowa - idiotyczne, niejednoznaczne, ciągle zmieniające się przepisy...
trzeba też wiedzieć jakie rzeczy chce się wydawać, po co i komu, bo to też nie jest taką oczywistą sprawą.



Okładka i przykładowa plansza z "Agnologmatu"


W jaki sposób chcecie promować swoje wydawnictwo?

M.Z.: Odpowiem nie jak a gdzie: poza środowiskiem komiksiarzy, bo ci i tak kupują komiksy i mają wyrobiony pogląd na serie, które kupują.
Dużo w kwestii promocji robi sam temat, podejście - najbardziej nośny jest humor i sex; DEMONY SEKSU są pełne humoru, a seks, tylko w tytule i na ostatniej stronie ;)
Mamy kilka patentów zahaczających o sprzedaż bezpośrednią, co daje wymierne efekty, i co samo w sobie jest sensowniejsze niż wykupienie ogłoszenia np. w gazecie. Dużo różnych niewykorzystanych dotąd sposobów promocji opartych o istniejące „przyjacielskie struktury”.

Gdzie będzie można zakupić poszczególne zeszyty (kioski/księgarnie?)

M.Z.: Poza sklepami komiksowymi, komiksy będą dostępne w dużych salonach prasowych i niektórych księgarniach, pierwszy numer „Demonów Seksu” był takim próbnym, festiwalowym wydaniem, ale on też trafi w szerszy obieg niebawem.

Czy planujecie wydawanie większych objętościowo komiksów?

M.Z.: Będą albumy jak choćby „Agnologmat” (około 60 str). Jednak chciałbym pozostać przy wydawaniu niedrogich zeszytówek.

Przykładowa plansza z „Morfium”

Stawiacie na czerń i biel plus odcienie szarości, czy można spodziewać się koloru w komiksach?

M.Z.: Większość komiksów była robiona „pod kolor”, ale koszty druku kolorowego są znacznie większe i zawyżyłyby cenę, a już na początku założyłem, że muszą to być tanie komiksy, nie dla pasjonatów, którzy wygrzebią ostatni grosz na ekskluzywne wydanie, tylko dla ludzi nie będących przy kasie - i kupią zamiast piwa lub papierosów komiks.
Komiksy w kolorze pojawią się wraz z ewentualnym wzrostem nakładu, oraz z czasem na stronach internetowych wydawnictwa (a te ruszą niebawem).

Od jak dawna interesujesz się komiksami? Od czego się zaczęło? I od jak dawna
je tworzysz?


M.Z.:Odkąd pamiętam. Uczyłem się czytać na „Tytusie Romku i A'Tomku”, więc są to dawne dzieje. Od wtedy też chciałem robić komiksy, opowiadać historyjki, to taka podstawowa motywacja przy tej twórczości - kreować światy i bohaterów, którzy mają jakieś przygody.

Wcześniej redagowałeś "Katastrofę" - jak wyglądała praca nad takim zinem? I czemu przerwałeś?

M.Z.: „Katastrofa” z założenia miała być pismem-trampoliną, miejscem gdzie startują młodzi-gniewni polskiego komiksu, którzy pretendują do wejścia w oficjalny obieg, a muszą i chcieliby skonfrontować swoją twórczość z czytelnikami. Chodziło o zaistnienie w świadomości czytelników, w czym mieli dopomóc (i dopomogli zresztą) profesjonalni, uznani już autorzy.
Jednak ten plan, wymagał stałego dopływu prac i, aby mógł wypalić, musiałbym otrzymywać komiksy na czas, i nie kilka naszkicowanych stron, tylko gotowych kilkanaście... i tu zaczynają się schody, bo młodzi autorzy prócz zapału mają jeszcze jedną cechę - szybko się zniechęcają. W takim trybie wydawanie cyklicznego pisma nie było możliwe, i ten aspekt przekreślał plan wprowadzenia „Katastrofy” w obieg księgarniany, nie było więc sensu kontynuować tego przedsięwzięcia w takiej formie.



Okładka i przykładowa plansza z „Demonów Seksu” #2


G.C.: Dziekuję za rozmowę

Opublikowano:

Strona
<<   2 z 2



Tagi

Dom Komiksu Mariusz Zawadzki Wywiad

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-