baner

Recenzja

Do trzech razy sztuka

Przemysław Pawełek recenzuje Glass
7/10
Do trzech razy sztuka
7/10
"Glass" to zamknięcie prawdopodobne najbardziej wyjątkowej trylogii superbohaterskiej w historii kina. Lub też najdziwniejszej, zależy pewnie, kogo spytać. Cykl rozpoczął się niemal dwie dekady temu, gdy M. Night Shyamalan wyreżyserował opartego na własnym scenariuszu "Niezniszczalnego" - historię superbohatera i łotra. Film utrzymany w realistycznym stylu zwiastował trylogię Nolana, a jednocześnie miał w sobie więcej ze "Strażników" Alana Moore'a, niż późniejsza adaptacja Zacka Snydera. Kilka lat temu Shyamalan nakręcił "Split" - psychologiczny thriller, którego centralną jest postacią jest osobnik o rozszczepionej osobowości, spośród których jedna czyni z niego zwierzę w ludzkiej skórze. Fabuła filmu oparta została zresztą na wątkach, które nie zmieściły mu się w niezniszczalnym. W końcu doczekaliśmy się trzeciego filmu, łączącego wątki i bohaterów obu produkcji.

"Glass" zaczyna się intrygująco, gdy trzech bohaterów kluczowych dla serii trafia do zakładu dla obłąkanych, swoistego Azylu Arkham, gdzie poddawani są terapii, mającej wyplenić z nich przekonanie o posiadaniu nadludzkich mocy. Superbohaterska opowieść szybko skręca w stronę dramatu szpitalnego, ale taka jest specyfika tej serii - Shyamalan od początku uciekał od efekciarskiej akcji i pompowania patosu w stronę bardziej trywialnego, życiowego kontekstu.

Trzeci film z serii to znowu na poziomie scenariusza kapitalna zabawa klockami. Reżyser co i rusz odnosi się tu do komiksów o trykociarzach, przypominając jednak że życie (albo przynajmniej to, które przedstawia we własnych produkcjach), to nie komiks, i ta myśl zdawała mu się przyświecać od początku "Niezniszczalnego", aż po co najmniej przewrotny finał "Glassa". Jednocześnie Shyamalan bawi się tu elementami własnej narracji, którą zaczął snuć niemal dwie dekady temu. Trzeci film z serii można nazwać niejako recyclingiem pomysłów z dwóch fabuł, ale jest to przetworzenie ciekawe i pomysłowe. Dodatkowym atutem jest tu oczywiście wykorzystanie tych samych aktorów, odtwarzających swoje postaci, spotykających się na jednym ekranie, a nawet sięgnięcie po scenę najwyraźniej nakręconą dawno temu, ale nie wykorzystaną w kinowej wersji "Niezniszczalnego". W efekcie świetnie sprawdzają się tu zmęczony Willis, knujący Jackson czy przeobrażający się niczym kameleon MacAvoy, który okazuje się, że mógłby w X-Menach równie dobrze grać Magneto czy Wolverine'a. Piętą achillesową obsady jest Sara Paulson w roli pani doktor - rozumiem, iż rola narzuca jej pewien chłód i ograniczenie mimiki, ale nie mogłem się pozbyć wrażenia, że mam do czynienia nie z efektem aktorstwa, a botoksu, który sparaliżował jej na twarzy absolutnie wszystko poza ustami i brwiami.

"Glass" ma swoich antyfanów - przed seansem przestrzegał mnie zresztą nie jeden, a kilku znajomych. Nie wiem, na czym polega różnica w odbiorze, ale mnie się film podobał - zarówno sposobem rozgrywania wątków z poprzednich filmów, jak i pogrywaniem konwencją. Shyamalan robi superbohaterszczyznę po swojemu, łamiąc reguły gatunku, i to kolejna z rzeczy, które mnie tu ujęły. "Glass" nie jest na pewno filmem tak dobrym jak "Niezniszczalny", ale to ciekawy, wyjątkowy film, tak samo jak wyjątkowa jest cała trylogia. Ja sam wspominam seans dobrze, ale jeszcze raz przypomnę - nie brak też głosów bardzo krytycznych, warto jednak wyrobić sobie własną opinię.


Autor recenzji jest pracownikiem Polskiego Radia.

Opublikowano:



Glass

Glass

Premiera: Czerwiec 2019
Oprawa: DVD
Stron: 124 min.
Wydawnictwo: Galapagos
  • Reżyser: M. Night Shyamalan
  • WASZA OCENA
    Brak głosów...
    TWOJA OCENA
    Zagłosuj!

    Komentarze

    -Jeszcze nie ma komentarzy-