baner

Recenzja

Berlinerluft, czyli seks w wielkim mieście

Paweł Panic recenzuje Berlin #2: Miasto dymu
7/10
Berlinerluft, czyli seks w wielkim mieście
7/10
Drugi tom „Berlina” ma wszystko, co powinno sprawić, że będzie opowieścią jeszcze lepszą niż część pierwsza. W końcu Jason Lutes dał czytelnikom więcej przemocy i seksu, a przecież przemoc i seks, to gwaranty świetnej lektury – prawda?

Owszem, akcja tym razem jest bardziej wartka, bohaterów jakby więcej, a powszechność aktów seksualnych w różnych konfiguracjach może szokować co bardziej konserwatywnych miłośników „świata w zupełnie starym stylu”. Wydaje się jednak, że miejscami autor zwyczajnie przeszarżował. Nie zrozumcie mnie źle, tło polityczne nadal odmalowane jest z pieczołowitością, a kilka scen mówi o poglądach ludności niemieckiej (a tym samym o powodach dojścia narodowych socjalistów do władzy) więcej niż niejeden artykuł. Sęk w tym, że chcąc pokazać jak najszerszy obraz przedwojennego Berlina, Lutes po prostu przedobrzył.

O ile fragmenty przedstawiające elitarne orgie są dosyć zdawkowe i momentami chciałoby się poznać więcej szczegółów na ich temat, tak zdecydowanie nazbyt rozbudowany został wątek jazzowej kapeli ze Stanów Zjednoczonych. Już sam oniryczny wstęp, którego bohaterem jest Kid Hogan, sugeruje, że czarnoskórzy muzycy odegrają w tym tomie istotną rolę. I chociaż Cocoa Kids pojawiają się raptem na kilkunastu stronach, to poświęcony im ostatni zeszyt sprawia, iż cały album kończymy z przeświadczeniem, że oto przeczytaliśmy sensacyjną opowieść o amerykańskich muzykach, którzy trafili do międzywojennego Berlina. Może gdyby Lutes skupił się tylko na wątku romansu Kida z gwiazdą „Podbrzusza” Paulą, efekt byłby lepszy. Nie miałbym również nic przeciwko, gdyby autor poświęcił Cocoa Kids samodzielny zeszyt. Przedstawienie w „Berlinie” historii o nieuczciwym menadżerze i brawurowej akcji, mającej na celu zdemaskowanie go, nijak mi jednak nie pasuje do nastroju tego dzieła. „Berlin” to przede wszystkim komiks o niemieckim społeczeństwie: komunistach, narodowych socjalistach, robotnikach, inteligencji, policjantach, Żydach i całej reszcie. Wrzucanie w ten świat kapeli jazzowej niestety zmiękcza ten obraz, zwłaszcza że wątek Cocoa Kids jest dosyć lekki i momentami ociera się o komedię sensacyjną.

To jedyny poważny zgrzyt „Miasta mgły”. Co więcej, dla wielu czytelników może on stanowić dodatkową atrakcję, powiew amerykańskiego show-biznesu w niemieckiej stolicy. Zgoda, byłby to pewny smaczek, gdyby zachowane zostały odpowiednie proporcje i nastrój. Kapitalnie za to wypadają fragmenty o nocnym życiu miasta. Duże kluby z jazzem, małe knajpki dla lesbijek czy komunistyczne speluny pozwalają lepiej poczuć ducha metropolii. Nie zapominajmy przy tym o wyszukanych orgiach arystokracji, podczas których autor prezentuje kadry żywcem wyjęte z książki Barbary Ulrich pt. „The Hot Girls of Weimar Berlin”. Życie intymne berlińczyków zostało przedstawione w naprawdę szerokim spektrum, choć nie ulega wątpliwości, że Lutes wszystkiego nie był w stanie pokazać.

Bardzo dobrze wypadają również fragmenty, w których dostajemy „czystą” historię. Zebranie socjalistycznych dziennikarzy oddaje ich bezradność wobec wzrastającej pozycji skrajnej prawicy, a rozmowa starszego małżeństwa pokazuje, dlaczego zwyczajni Niemcy woleli radykałów występujących pod flagami ze swastyką niż bojowników spod czerwonych sztandarów. Symbolicznym podsumowaniem nastrojów społecznych jest pogrzeb Horsta Wessela – na kartach komiksu urastający do wydarzenia dużo istotniejszego niż pogrzeb Gustava Stresemanna. Ostatnia strona, na której przedstawiono wyniki wyborów z 1930 roku, jasno pokazuje, co czeka nas w kolejnym tomie.

Jason Lutes to Amerykanin, ale po pierwszym tomie można było sądzić, że całkiem dobrze wychodzi mu oddawanie niemieckiej perspektywy. Niestety, wprowadzając Cocoa Kids uprzytomnił nam, że nie jest w stanie wyzbyć się amerykańskiego punktu widzenia. Niemniej „Berlin. Miasto mgły” to bardzo dobry komiks historyczny, który doskonale pokazuje, co się dzieje, kiedy do głosu dochodzą radykalne poglądy, a lęk przed wyłamaniem się z tłumu jest silniejszy niż zdrowy rozsądek i zwyczajna przyzwoitość. Mając w pamięci wrażenie, jakie wywarł na mnie pierwszy tom, i będąc nieco rozczarowanym jego kontynuacją, tym bardziej czekam, aż w moje ręce trafi trzeci i zarazem ostatni akt tej monumentalnej opowieści.

Opublikowano:



Berlin #2: Miasto dymu

Berlin #2: Miasto dymu

Scenariusz: Jason Lutes
Rysunki: Jason Lutes
Wydanie: II
Data wydania: Sierpień 2018
Seria: Berlin
Tytuł oryginału: Berlin - City of Smoke
Tłumaczenie: Wojciech Góralczyk
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 19×25 cm
Stron: 216
Cena: 59,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-64858-97-0
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-