Recenzja
Jeszcze bardziej dawno temu, w nie tak dalekiej Korelii
Krzysztof Zimiński recenzuje Han Solo: Gwiezdne wojny - historieJuż "Rogue One", idący w klimaty szpiegowskie i wojenne, pokazał, że poboczne filmy ze świata Gwiezdnych wojen będą pewną odskocznią od konwencji. Podobnie jest i tym razem. Przyszłego pilota Sokoła millenium poznajemy jeszcze na fabrycznej Korelii, gdzie obraca się w półświatku i nic dobrego go tam nie czeka. Jedyna dobra rzecz, jaką tam odnalazł, to miłość, ale by nie zginęła musi się z ukochaną salwować ucieczką, która udaje się połowicznie, bo zostają rozdzieleni. Od teraz celem młodego uciekiniera będzie wzbogacenie się, by wrócić do Korelii i wyswobodzić swoją zaginioną kochankę. Droga ta nie będzie usłana różami, co oczywiście będzie okazją do wielu przygód.
Historia Solo to film dość dynamicznie rzucający naszego bohatera po połowie kosmosu i co chwila pakujący go w kolejne problemy. Sporo tu nawiązań i odniesień, a także dopowiedzeń, uzupełniających luki w historii przemytnika. Solo poznaje Lando Carlissiana, Chewbaccę, otrzymuje swój ikoniczny pistolet, trafia na pokład Sokoła, robi w końcu swój historyczny lot na Kessel i z powrotem. Autorzy mrugają co jakiś czas do widza, ale nie zapominają, że przygody i opowieść są tu najważniejsze. Po dynamicznym początku Solo trafia na wojnę, by po dezercji zostać pełnoprawnym wyjętym spod prawa, a konwencja film skręca ostro w stronę westernu. Są tu śmiałe kradzieże, nadprzestrzenne podróże, nowi sojusznicy i wrogowie, jest nawet szef przestępczej organizacji rodem z serii o Bondzie. Co ważne - film broni się też kreacjami aktorskimi. Zarówno Ehrenreich w roli Solo, jak i Glover w roli Carlissiana nie forsują tu własnych interpretacji postaci - to wiarygodne młodsze wersje bohaterów, których znamy czy lubimy. Da się to odczuć w tonie głosu Carlissiana, w którym słychać Billy'ego Dee Williamsa, widać to w bezczelnym uśmiechu Solo, kojarzącym się z Fordem sprzed kilku dekad.
"Han Solo: Gwiezdne wojny - historie" to przynajmniej dla mnie świetne rozrywkowe kino i szkoda, że film ten nie został w pełni doceniony, gdy trafił do kin. Sprawa nie jest jednak jednoznaczna, bo i w jego przypadku opinie są podzielone. Do wielu osób trafiła ta wizja młodości najsławniejszego kosmicznego przemytnika, innych jednak zniechęciła, czego w pełni nie rozumiem i nie zamierzam dociekać, bo to sprawa indywidualna. Nie każdy lubi westerny, ja akurat tych rozgrywających się w kosmosie czuję wieczny niedobór. Nie brak tu pewnych fabularnych luk, ale w świecie wymyślonym przez Lucasa scenariusze nigdy najważniejsze nie były. Ważniejsza była akcja. Tu akurat dynamika momentami słabnie, gdy autorzy starają się prześledzić losy Solo i odpowiedzieć na pytanie - co uczyniło z niego tę postać, którą poznaliśmy w "Nowej nadziei". W moim odczuciu poradzili sobie z tym zadaniem bardzo sprawnie. Być może nie każdy podzieli moje zdanie, ale warto samemu się przekonać, jakich wrażeń dostarcza na ekranie jego młodość.
Opublikowano:
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-