baner

Recenzja

Prawie tak dobry jak klasyka

Tomasz Kleszcz recenzuje Conan #1: Narodziny legendy
7/10
Prawie tak dobry jak klasyka
7/10
W latach 30. ubiegłego wieku Howard powołał do życia Conana z Cymerii. Czarnowłosy, rosły osiłek o stalowoszarych oczach i nieustraszonym sercu zdobył od tamtego czasu fanów na całym świecie, stając się najbardziej rozpoznawalnym symbolem gatunku heroic fantasy. Jego komisowe przygody mamy teraz okazję poznać w zbiorczym wydaniu, pytanie czy warto po nie sięgnąć?

Jest zima. Na polu bitwy trwa krwawe starcie. Obóz Cymeryjczyków, plemienia z zimnej północy broni się przed napaścią Vanirów. Jedna z kobiet, będąca w zaawansowanej już ciąży, rusza na przeciwnika, by pomóc swojemu mężowi. Z rękoma zbroczonymi krwią zabitego wroga rodzi dziecko, syna, któremu nadaje imię Conan. Współplemieńcy przepowiadają mu wielką przyszłość, przyjście na świat na polu bitwy ma bowiem ich zdaniem symboliczne i ważne zdarzenie. Tak zaczyna się legenda...

Ilość przygód, jakie dla swojej najpopularniejszej postaci stworzył Howard i jego następcy, wystarczyłaby dla kilku przeciętnych żywotów. Bazując na bogactwie spuścizny i zbudowanym z rozmachem świecie, Busiek konstruuje solidną, żywą historię, udowadniając po raz kolejny, że należy do najlepszych współczesnych scenarzystów. Chronologicznie uporządkowane wydarzenia umożliwiają czytelnikowi śledzenie losów Conana od najmłodszych lat aż do dnia, w którym staje się prawdziwym mężczyzną, znającym swoją wartość. Dzięki doskonałej narracji, barwnym - ale nie kwiecistym - dialogom oraz co najważniejsze - przekonująco napisanym charakterom - scenarzyście udaje się uchwycić wyjątkowy styl Howarda i z pełnym sukcesem przetransformować go na komiksowy język. Czyniąc świat realnym na tyle, na ile umożliwiają to ramy przyjętej konwencji, Busiek nie popada również w nadmierną przesadność, dzięki czemu Conan jawi się - mimo swoich niezwykłych umiejętności - jednak jako osobnik z krwi i kości, a nie heros o nadprzyrodzonych atrybutach. Dość wierne trzymanie się oryginału uważam w tym projekcie raczej za atut. Po pierwsze, czytelnicy zaznajomieni z książkami poczują się jak w domu, z drugiej strony, jeśli komiks będzie waszą pierwszą stycznością z tym cyklem, to wgłębiając się w literaturę, również bez problemu odnajdziecie się w wykreowanym przez Howarda, bogatym świecie.

O ile warstwa pisarska stanowi przykład najwyższej jakości i nie traci nic wraz z upływem czasu, o tyle graficznie sytuacja prezentuje się już nieco mniej olśniewająco. Nad obszernym albumem pracowało czterech rysowników, z których główne zadanie wykonali: Greg Ruth odpowiedzialny za księgę pierwszą opowiadającą najmłodsze lata oraz Cary Nord, pracujący nad większością albumu, na który składa się księga druga. Od razu trzeba dodać, że prace tego artysty kolorował sam Dave Stewart, czyli synonim kolorystycznego geniuszu. Kooperacja tych dwóch panów mocno przypomina grafiki, jakie mieliśmy okazję widzieć w popularnej mini serii Wolverine: Origin. Kreska Norda jest dynamiczna, ale niezwykle uproszczona, kreskówkowa, momentami wręcz groteskowa. Conanowi w wykonaniu tego rysownika dość daleko do obrazu masywnego, groźnego rozbójnika. Scenografii na pewno nie można nazwać dopracowanymi i najczęściej ograniczają się do mgliście zarysowanych skał, lasów czy namiastki architektury. Stewart, pracując w popularnej w tamtym czasie technice, używa wyrazistych, jaskrawych wręcz barw. Światłocienie są dość intensywne, a całość pozbawiona charakteru. Niemniej biorąc pod uwagę pustkę, jaka musiała panować na szaro białych [rysownik pracuje w ołówku] planszach, które otrzymywał do obróbki, na pewno należy mu się dobre słowo za ogrom pracy, jaki zainwestował w to, na co patrzymy. W moim odczuciu najlepiej wypadają prace pierwszego z wymienionych panów, który na dodatek najwidoczniej sam kolorował swoje plansze i osiągnął o wiele bardziej obiecujące rezultaty. Jednak ostatecznie żaden z rysowników nie wprowadził tu nowej jakości, która sprawiłaby, że po album warto byłoby sięgnąć dla samych ilustracji.

Dla fanów Conana, fantasy i dobrej, ale nie prymitywnej rozrywki odpowiedź brzmi tak. Narodziny Legendy to naprawdę dobrze napisany i mający klimat komiks, który w pełni zadowoli wyżej wymienione grupy. Z uwagi jednak na stylistykę przyjętą przez parę Nord/Stewart, która dziś już nie robi takiego wrażenia jak zaledwie dwanaście lat temu, raczej trudno będzie mu wejść do zasłużonego grona klasyki.

Opublikowano:



Conan #1: Narodziny legendy

Conan #1: Narodziny legendy

Scenariusz: Kurt Busiek
Rysunki: Cary Nord, Greg Ruth, Thomas Yeates, Tom Mandrake
Kolor: Dave Stewart, Greg Ruth
Okładka: Joseph Michael Linsner
Ilustracja: Cary Nord, Greg Ruth, Jeffrey Scott Campbell, Joseph Michael Linsner, Leinil Francis Yu
Wydanie: I
Data wydania: Sierpień 2018
Seria: Conan
Tłumaczenie: Dariusz Stańczyk
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 170x260 mm
Stron: 468
Cena: 119,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328126091
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Prawie tak dobry jak klasyka Prawie tak dobry jak klasyka Prawie tak dobry jak klasyka

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

nrt -

Co na ostatniej planszy robi Katarina z League of Legends?