baner

Felieton

Żenująco o komiksie- czyli ''Nakręcona noc'' w TVP2

Yaqza, Yaqza
Przyznaję, że w gruncie rzeczy jestem cholerykiem- są momenty kiedy klnę jak szewc i mam ochotę kogoś wywiesić za okno trzymając go tylko za jedną nogę. Najczęściej udaje się doprowadzić mnie do takiego stanu mojemu komputerowi- złośliwość rzeczy martwych potrafi być zaiste zaskakująca. Z równowagi wyprowadza mnie też, za przeproszeniem, „pindolenie” bez ładu i składu- ot tak, by popindolić. Dla samej radości bełkotania- -temat właściwie się nie liczy. A wczoraj trafiłem na pindolenie o komiksie- i ręce mi opadły.

Autorzy „Nakręconej nocy” (emisja- sobotnie noce TVP2) postanowili podyskutować (to bardzo mocne słowo- wydawało im się chyba, że sprostają wyzwaniu) o „sztuce obrazkowej”- program wyemitowano po północy (dziwna pora by porozmawiać o komiksie?), co nie dziwi jednak tak bardzo gdy weźmiemy pod uwagę fakt, iż rozpoczęto go od prezentacji fragmentu jednego z zeszytów serii „Kolekcja X” (o tym, świadczącym o rzetelności dziennikarskiej i dojrzałym podejściu posunięciu- za chwilę).
Najpierw kilka słów o prowadzących i gościach.
Do tej pierwszej grupy należy zaliczyć przedstawicielkę płci pięknej (bądźmy tzw. „dżentelmenami” i zacznijmy od niej), która występowała w programie chyba tylko za wygląd, oraz dwóch panów-jeden na komiksach się nie znał, ale zgrywał twardziela i udawał że jest w temacie, drugi zaś najwyraźniej coś tam czytał i cały wypytywał o te „niezwykłe”, „offowe” (chyba tak to ujął) treści, tych buntowników, którzy za pomocą komiksu mówią o tematach których nie porusza ni książka, ni film (bzdura na resorach), doszukiwał się niepokornych treści i cały czas wychwalał „bogów polskiego komiksu”- w postaci zaproszonych do studia Bogusława Polcha (z całym szacunkiem dla tego twórcy, ale kiedy rozmawia się o komiksie współczesnym nie powinno się wywlekać tematu Żbika- to trochę mija się z celem) i Przemka Truścińskiego (ten z kolei nieudolnie przekonywał czemu komiks warto czytać- gdybym wcześniej po komiks nie sięgał i usłyszał jego wypowiedź zraziłbym się jeszcze mocniej, taki był przekonujący). Z sensowniejszych gości pojawił się Tomasz Kołodziejczak- osobnik który w całym programie najwięcej powiedział do rzeczy, na temat i logicznie- a widać już było po nim irytację (chyba że doszukiwałem się u niego emocji które sam czułem...eeee, chyba nie) z powodu głupawych pytań (na szczęście nikt nie zapytał „jak się czyta komiksy”), formuły programu i ataków na komiks przeprowadzanych przez tajemniczy „Głos”- spryciarza który zadekował się w studio i rzucał pytania pokroju „a ile jest w komiksach literek”, „czy komiks to zabawa małych chłopców” itp., tonem człowieka przeświadczonego bez reszty o słuszności swoich racji i nie dopuszczającego innej alternatywy. Odnoszę wrażenie że „Głos” nawet nie słuchał odpowiedzi, siedział tylko czekając na moment by wtrącić swoje trzy grosze tonem zjadliwym i kąśliwym jakby te komiksy mu conajmniej ukochanego psa zabiły.
Drugim gościem który miał coś do powiedzenia był Kamil Śmiałkowski („Wprost”), któremu ręce opadły na samym początku programu, gdy zaprezentowano wspomnianą „Kolekcję X”- bardzo to było mądre posunięcie i dojrzałe- „to tak jakby zaczynać program o filmach od puszczenia pornosa”, jak podsumował dziennikarz „Wprost”.
Z gości zaproszono jeszcze Adama Radonia by powiedział co nieco o eMeFce- co nieco powiedział, faktycznie...

Tak żenującego programu dawno nie widziałem. Prowadziła go zgraja dzieciaków którym kazano szukać sensacji, z których dwójka olała temat ciepłym moczem, a trzeci zapalił się do dyskusji, czy też wazeliniarstwa, bez reszty.
To nawet nie było śmieszne- raczej mocno żałosne i smutne.
Zaproszenie rysowników, którzy nie mają już praktycznie żadnego wpływu na współczesny komiks polski też było bardzo mądrym posunięciem- po co wywlekać jakiegoś Żbika kiedy mamy teraz „Rewolucje”, „Josephine” i wiele innych dobrych polskich tytułów? Pewnie nikt inny nie chciał wystąpić...Truściński jeszcze ok.- on tworzy, rzadko że rzadko ale coś tam puści. Ale moi drodzy, pan Polch? Uwielbiam „Funky Kovala”, ale o tym akurat rozmawiano najmniej, wywlekając „milicyjną przygodę” pana z kucykiem.

Dodatkowym smaczkiem były co chwilę puszczane teledyski przerywające dyskusję, i...esemesy od widzów, które przeczytać można było na dole ekranu. Oczywiście nie zabrakło jakże inteligentnych smaczków typu „Manga jest najlepsza” itp. Czasami dochodzę do wniosku, że coś jednak może być w tych oskarżeniach rzucanych przez media, skoro poziom wypowiedzi czytelnika komiksu może ograniczać się do takich pierdół świadczących tylko o jego ograniczeniu.

Ręce opadają. Telewizja chce na siłę być na topie i robi program o komiksach. I robi program najgorszy z możliwych. Bez pomysłu, bez krzty profesjonalizmu i planu. Byle tak dalej.

Opublikowano:



Tagi

Ciekawostki

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-