Recenzja
Czego tu się bać?
Maciej Gierszewski recenzuje WiedźmyPoczątkowo fabuła prezentuje się w sposób tendencyjny i oczywisty. Trzyosobowa rodzina Rooksów przeprowadza się do małego miasteczka Litchfield w stanie New Hampshire, aby w nowym miejscu odciąć się od dawnych zdarzeń i zacząć z „czysta kartą”. Powód przenosin wiąże się z traumatycznymi przeżyciami Sailor, córki Charliego i Lucy, która ma stany lękowe i napady paniki. Dopiero z retrospekcji czytelnik dowiaduje się, że w poprzedniej szkole dziewczyna była prześladowana i terroryzowana przez starszą, brutalną koleżankę, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Sailor ma poczcie winy. I choć rodzicie starają się, jak mogą, to ona obstaje przy swoim. Jak widać, psychologiczne podłoże zostało równie sztampowo zarysowane.
Czy na jakiejś płaszczyźnie skrypt Snydera zaskakuje? Czy zawiera coś nieprzewidywalnego? Czy wyłamuje się ze schematu? Czy opowiada nam coś, czego wcześniej nie mieliśmy okazji przeczytać lub zobaczyć w kinie? Czy w opowieści jest jakieś novum? Czy podczas lektury się boimy? Na żadne z pytań nie odpowiem wprost. Zdradzę jedynie, że niespełna dwustustronicowy album udało mi się przeczytać dopiero za trzecim podejściem.
Niebagatelne znaczenie dla fabuły ma podłoże obyczajowe. Wyraźnie widać, że scenarzysta kładzie nacisk na to, aby ukazać relacje panujące w rodzinie Rooksów. W tym aspekcie spodobała mi się silna więź, jaka łączy (i zawsze łączyła) ojca z córką. Element ten uwiarygodnia występujące postaci i należy zapisać na plus. W sugestywny sposób ukazano także zagubienie Sailor w nowej szkole.
„Wiedźmy” to popisowe dzieło trzech panów: Jocka (właściwie Marka Simpsona), Matta Hollignswortha i Clema Robinsa. Rysownika, kolorysty i liternika, który dodatkowo przygotował psychodeliczne „rozbryzgi” barw. W segmencie dodatków możemy zapoznać się z siedmiostopniowym procesem od rysunku tuszem do finalnej wersji kadru. Poglądowa lekcja jest niezwykle interesująca i pouczająca. Jock to artysta, który tworzy głównie okładki, a za rysowanie plansz nie zabiera się często. Szkoda, bo twórca posiada własny, unikatowy i charakterystyczny styl. Jego kreska jest ostra, drapieżna i agresywna, kontur wyraźny i „brudny”. Przedstawienie postaci jest zniekształcone i zdeformowane przez nadmierne rozciągnięcie w pionie. Tytułowe Wiedźmy, choć nie pojawiają się zbyt często, są odrażającymi kreaturami. Kojarzą mi się z demonami z japońskiego folkloru. Na uwagę zasługuje także układ kadrów na planszy: duże, horyzontalne panele przeplatają się z małymi, kwadratowymi wstawkami.
Komiks został bardzo dobrze przyjęty w Ameryce, jednak w Polsce „Wiedźmy” nie zebrały równie entuzjastycznych recenzji. Ponieważ nie jest to rzecz ani przełomowa, ani rewolucyjna. Wielbicielom opowieści grozy spod znaku „Hrabstwa Harrow”, „Severed” czy „The Black Monday Murders” produkcja przypadnie do gustu. I dla nich dobra informacja, którą przekazał mi Krzysztof Tymczyński: „Obecnie na łamach magazynu Image+ leci wstęp do drugiej części, która ma się ukazać w przyszłym roku”.
Ocena: scenariusz 4, oprawa graficzna 8, czyli średnia 6.
Opublikowano:
Wiedźmy
Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Jock
Kolor: Matt Hollingsworth
Wydanie: I
Data wydania: Lipiec 2017
Tytuł oryginału: Wytches
Wydawca oryginału: Image Comics
Tłumaczenie: Robert Lipski
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 180x275 mm
Stron: 192
Cena: 75,00 zł
Wydawnictwo: Mucha Comics
ISBN: 978-83-61319-92-4
Rysunki: Jock
Kolor: Matt Hollingsworth
Wydanie: I
Data wydania: Lipiec 2017
Tytuł oryginału: Wytches
Wydawca oryginału: Image Comics
Tłumaczenie: Robert Lipski
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 180x275 mm
Stron: 192
Cena: 75,00 zł
Wydawnictwo: Mucha Comics
ISBN: 978-83-61319-92-4
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Galerie
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-