baner

Artykuł

Za stówę, za trzy - wrzesień 2017

Łukasz Chmielewski
Gdy kurz zapowiedzi już opada, a premiery można ciągle kupić z dużym rabatem, staram się co miesiąc wskazać zakupowe typy w dwóch wersjach: budżetowej, czyli za 100 zł, i na bogato za 300 zł.

Wrzesień 2017

Głęboko oddychaj. Wszystko będzie dobrze. Mieć czy być? Nowy regał... Nerki są dwie... Wrzesień jest gruby i niby to wiem, ale zawsze boli, bo portfel zawsze cieńszy. Jest gorzej o tyle, że Egmont startuje mocniej z Ogrodzeniem (Rebirth), a na rynku pojawił się nowy gracz (Non Stop Comics) z przyciągającą ofertą. Inni wydawcy też nie zasypiają gruszek w popiele. Jest w czym wybierać – czyli fajnie, ale...

Za 100

Nie mam problemu, komiksem pierwszego wyboru jest nowy album Guy Delisle’a „Zakładnik”. To oparta na faktach historia porwanego na Kaukazie pracownika NGO. Komiksy tego autora trzeba znać i już.



Teraz zaczynają się schody. Timof ma fajny pakiet, ale i nowy Gipi (postapo z ojcem i synami w roli głównej), i „Maniak miłości” (wygląda na przygodę z tinderem), i „Estera” (porno) są za drogie. Za drogie są też mangi, które mam na celowniku, czyli „Opus” (mangaka zostaje wciągnięty do swojego komiksu) i „Idący człowiek” (bo Taniguchi). Czytam cykl Sławka Zajączkowskiego i Huberta Czajkowskiego zatytułowany „Lux in tenebris”, więc bym chciał jego trzeci tom „Jellinge” (o woju i mnichu, którzy muszą radzić sobie między poganami – tym razem są wikingowie!), ale też za drogo.

Stawiam więc na pierwszy tom „Paper Girls” (SF o nastolatkach – zdradzę, że już czytam i jego mega!) i – uwaga – „W pustyni i paszczy” mistrza Tadeusza Baranowskiego – to kapitalny komiks-kolorowanka, który doczekał się reedycji. Sztos, wiem, co mówię.

Tak oto mam zacny pakiet w dobrej cenie!



Za 300

Zakupy za 100 powiększam o... no właśnie trzeba ustalić priorytety. Chcę cały pakiet komiksów z konkursu im. Christy. Chcę wejść w Odrodzenie (Rebirth). Chcę parę innych tytułów.

Wrzesień jest miesiącem emefki (no nie na rękę mi, przyznam, ta zamiana terminu łódzkiego festiwalu komiksu (MFKiG) z pierwszego weekendu października na środek września). Z tego powodu nie ma co się spinać na drugi limit, ale postanowiłem zrobić trzy wersje wydatków.

Dla trykociarzy. Nie ma co ukrywać, że w tym ujęciu Odrodzenie (Rebirth) jest obowiązkowe, ale nie można zapominać o Marvel Now. Zatem biorę pierwsze tomy „Batmana”, „Green Arrow”, „Oddziału Samobójców” i „Supermana”, do tego dorzucam Wolverine’a (bo rosomak zawsze na propsie) i „Czarny młot” (zapowiada się na offowe superhero) i Bonda wg Elisa (to scenarzysta „Transmetropolitana”, a Bond to taki trochę superheros...). Na liczniku mam 300,7 zł i mieszczę się w limicie razem z powiewającą peleryną i gadżetami od Q.





Dla nietrykociarzy. Biorę drugiego Bradla (bo Oleksicki to rysował, bo to o polskim Bondzie, co Niemcom za okupacji śmiał się w twarz), wspomnianą „Ziemię swoich synów” (bo Gipi, bo postapo rodzicielskie, bo „Salę prób” tego autora wspominam ciepło), „Maniaka miłości” (bo cycki, wiadomo), „Esmerę” (copy-paste poprzedni nawias + napisał to Zep, scenarzysta Titeufa, francuskiego sztosu dla dzieciaków) i „Jellinge” (bo wikingowie, bo krzyżem i mieczem). Limit robię spokojnie i mogę przy średniej latte opowiadać, że czytam graphic novel.





Dla rodziców. Wszystkie trykoty... Taki żart... Biorę cały pakiet Egmontu z konkursu im. Christy, czyli „Maję i Minizaury”, „Oskara i Fabrycego”, „Oto Tosię” i „Pikapidula” – nie wiem, czego się po nich spodziewać, ale wyglądają na dobrze narysowane, a komiksy z konkursu do tej pory nie schodziły poniżej zadawalającego poziomu. Wiem zaś, czego spodziewać się po trzecim tomie przygód liska i dzika Bereniki Kołomyckiej i muszę go mieć. Tak samo jest z „W pustyni i paszczy” Tadeusza Baranowskiego – to kapitalny komiks-kolorowanka z czasów PRL-u.




Prawo emefki
Wyszło mi, że po rabacie wydam 851,1 złotych. Kupię za to w sumie 27 bardzo różnorodnych komiksów. Do powyższych zakupów dorzucam mangi: „Opus” i „Idącego człowieka” (bo mangi to też komiksy, hehe), a także pierwszy tom „Shi ki” (horror, dam mu szansę, dużo nie stracę, bo tani), „Kwaśne jabłoko” (Szyłak pisze o przemocy domowej, maltretowane kobiety rysuje Joanna Karpowicz, nie jestem fanem twórczości obojga, ale wypada sprawdzić), „Barbarella (będzie pewnie ramotka, ale to kultowe dzieło, więc chcę zobaczyć, jak mocno nadgryzł je czas), „Tam, gdzie rosły mirabelki” (blurba powinien napisać Stefan Niesiołowski... To taki żart, dobry, bo polityczny, przepraszam – graficzne to estetyczne patyczaki, treściowo zdaje się jakaś dresiarska epopeja, która ma być Polską – albo zbijemy piątkę, albo będzie boleć). No i na koniec idzie drugi tom komiksów z magazynu „Relax” – ja wezmę z sentymentu i dla samego przeglądania – w pierwszym tomie najbardziej podobało mi się przypominanie sobie zamieszczonych komiksów i rozpoznawanie, kto je rysował (nie mam kolekcji oryginałów, rocznikowo nie załapałem się na nie), ale sporo tych komiksów dalej jest fajna i treściowo, i graficznie, i formalnie.







Mój pierwszy raz

Gdyby wrzesień był tym miesiącem, w którym rodzi się nowy czytelnik/nowa czytelniczka komiksów, to chciałbym polecić mu/jej bez wahania „Zakładnika” Guy Delisle’a. Dotychczasowe dzieła tego artysty („Kroniki Birmańskie”, „Kroniki Jerozolimskie”, „A User's Guide to Neglectful Parenting”) pozwalają przyjąć po pierwsze, że będzie to złożony i szczery komiks, w którym autor przekaże pewną prawdę o człowieku, po drugie nawet jak wyjdzie słabo, to i tak będzie lepiej reszty, bo Delisle jest twórcą absolutnie wyjątkowym. No i ten album jest gruby, będzie dobrze wyglądał jako prezent...



A dla dzieciaków polecam bez cienia wątpliwości „Świt”, czyli trzeci już tom przygód Malutkiego Liska i Wielkiego Dzika Bereniki Kołomyckiej – nie bójcie się, że to trzeci tom: po pierwsze, to są zamknięte epizody/całostki fabularne, po drugie, jeśli to będzie Wasz pierwszy kontakt, to na pewno dokupicie pierwsze dwie części... Jako że nic tak nie wyrabia poczucia estetyki, jak obcowanie z dziełami mistrzów, a cena taka, że grzech nie brać, to polecam całym sercem „W pustyni i paszczy” Tadeusza Baranowskiego, zabawny komiks do kolorowania, który wychował niejednego.



Typy dotyczą premier w danym miesiącu. Sto złotych to skromna jak na komiks suma, ale można już coś za to kupić. Z kolei trzysta złotych to już dość pokaźna kwota, która pozwoli kupić sporo nowości. Nie ma sensu naliczać ceny po okładkowej, bo w sklepach komiksowych nawet starsze pozycje są sprzedawane z 10% rabatem. Wyliczenia oparłem głównie na cenach księgarni internetowej gildia.pl, gdzie w tym roku standardem stało się -30%. Trzeba pamiętać o kosztach wysyłki w księgarniach internetowych. Limity mogę przekroczyć odpowiednio o 5 zł i o 15 zł.

Opublikowano:



Tagi

Za 100 za 300

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-