baner

Artykuł

Za stówę, za trzy - maj 2017

Łukasz Chmielewski
Gdy kurz zapowiedzi już opada, a premiery można ciągle kupić z dużym rabatem, staram się co miesiąc wskazać zakupowe typy w dwóch wersjach: budżetowej, czyli za 100 zł, i na bogato za 300 zł.

Maj 2017

Hahahahahahahahahahaha. W zasadzie na demonicznym śmiechu mogłoby się skończyć. Na mojej liście znalazło się w sumie 20 pozycji. Problem jest duży. Po pierwsze, choć byłem na stoisku Muchy na Targach Książki w Warszawie, to nie pamiętam cen zapowiadanych na maj nowości... W katalogu wydawcy nie ma cen, w gildii, centrum komiksu i yatta nie ma tych komiksów jeszcze w sprzedaży online. Są stacjonarnie w Centrum Komiksu i cały pakiet ze zniżką (zakładam 25%) kosztuje 224 zł.

Nawet bez tych komiksów (zakładam zakupy online, ale teraz były targi, więc...) drugi problem jest bolący mocno – za 15 premier musiałbym zapłacić w sumie 1073 zł (sami sobie przeliczcie, ile za tytuł, i oceńcie, czy to dużo, czy mało) i to jest jednak kwota zaporowa (z Muchą zapora jest jeszcze solidniejsza). Prawo emefki (zastosowałem je w październiku ubiegłego roku) oczywiście zadziała w maju jako prawo fekawki (ładnie, prawda?), ale to byłoby ponad trzykrotne przekroczenie limitu. Z drugiej strony, średnia krajowa pensja w Polsce w kwietniu wyniosła 4489 brutto, czyli prawie 3,2 tysiące na rękę – ty nie wydasz (trochę ponad) jednej trzeciej na komiksiki?

Pewnym problemem jest też fakt, że kilka komiksów z potencjalnej listy czytałem przedpremierowo. To zaburza mi nieco osąd, ale generalnie oczekiwania pokryły się z wrażeniami z lektury. Niektóre tytuły okazały się jednak jeszcze lepsze, niż zakładałem przed ich czytaniem. Weźcie więc pod uwagę, że wybór w pewnej części będzie zrobiony nieco post factum (a w za 100, za 300 bawię się w typowanie)

Za 100

„Gnat” to komiks legenda, pierwszy tom i wypada, i trzeba sprawdzić, choć boję się, że mi nie podejdzie. No ale jak mus, to mus. Coś za trzy dyszki mogę dorzucić jeszcze i waham się między bardzo różnymi tytułami. „Było sobie życie” pewnie będzie słabe na maksa, ale do dziś o ludzkim organizmie myślę w kategoriach tego serialu, więc chcę to! Podobał mi serial o samuraju Jacku, więc komiks chcę sprawdzić też (tu pewnie będzie lepiej niż w poprzednim przypadku). Nie są to jednak komiksy pierwszej potrzeby i racjonalnie rzecz biorąc, powinny być na końcu mojej listy.

W maju publikują Polacy, których tytułów nie należy pomijać. „Bajka” Marcina Podolca kusi fajnymi rysunkami i chęcią sprawdzenia, co tak młody artysta może chcieć opowiedzieć dzieciom? „Bellmer” Marka Turka zapowiada się na wyzwanie intelektualne (na targach komiksu nie był do kupienia, ale chyba (?) wyjdzie w maju).

Maj może okazać się miesiącem Macieja Pałki, który zaatakował czytelników intrygującym kombo. Artysta narysował „Jak schudnąć 30 kg” do scenariusza Tomka Pstrągowskiego i stworzył własny album „Najgorszy komiks roku”, który jest paraautobiografią, w której pojawia się kwestia tworzenia komiksu z Pstrągowskim. Do tego dochodzi debiutancki album Henryka „Tylko spokojnie”, który jest dokumentalnym zapisem walki z rakiem. Te trzy komiksy czytałem przedpremierowo. Są świetne. Muszę je mieć.

Nastolatek we mnie przypomina mi też, że drugi tom „Lila i Puta” podobał mi się na tyle, że bardzo jestem ciekaw trzeciej odsłony, która jest pełnometrażową fabułą (to novum).

Naprawdę, nie wiem, co wybrać. Postawię na „Najgorszy komiks roku” . Jego zaczątek, jaki Pałka wydał we własnym zinie, był bardzo obiecujący i pisałem w recce, że chcę więcej. To mam i biorę.



Za 300

Zakupy za 100 powiększam o „Anarky”, czyli nowego Batmana z lini Detective Comics (czytam serię, jest spoko), „Tylko spokojnie” (biograficznie o walce z rakiem, nie było takiego tytułu polskiego twórcy wcześniej), „Jak schudnąć 30 kg” (scenarzysta określił komiks jako autofikcję, a związek dorosłego faceta z nastolatką rokuje poważne problemy), do tego dorzucę „Irena #1: Getto”, czyli francuski komiks o Irenie Sendlerowej, Polce ratującej Żydów podczas drugiej wojny światowej (tematyka oczywiście decyduje, ale kreska też frapuje, bo na pierwszy rzut oka nie pasuje do takiej fabuły), oraz wspominaną „Bajka na końcu świata #1: Ostatni ogród” (grafa + ciekawość co do fabuły Podolca). Na liczniku mam niespełna 278 zł i mnóstwo komiksów do kupienia. Stać mnie jednak na coś niedrogiego. Sprawdzę zatem „Czarującą pannę młodą”, czyli trzecią odsłonę przygód Lila i Puta (mają u mnie kredyt zaufania po drugiej części). Z wynikiem 295,1 zł spokojnie mieszczę się w limicie.





Prawo fekawki
Mogę wydać więcej. Muszę. Dorzucam zatem cały pakiet Muchy (Niebieski Pająk był wydany wcześniej, ale przegapiłem wtedy, a brakuje mi go do kolorowej tetralogii Sale'a i Loeba (+ koloryści) – czytam wszystkie serie, bo są fajnie zrobione, najmniej podoba mi się „Hrabstwo Harrow”, ale zakończenie pierwszego tomu było obiecujące i dam szansę cyklowi (czarownica jedzie do miasta, może być ciekawie). Velvet jako 007 przekonuje, a sama historia mocno zapętliła się także od strony osobistej bohaterki i jestem ciekawy, co dalej. „Bękarty z Południa” to sztos, a w trójce córka, która służy w armii, może zechcieć wyrównać rachunki i wbiec na boisku trenera Bossa bez pytania... „Outcast” o ateiście, który został egzorcystą i wypędza demony własną krwią – no chyba nie muszę dłużej uzasadniać, prawda?

Lecimy z hajsami dalej: „Było sobie życie #1: Serce” (czysta ciekawość i sentyment do serialu), „Samuraj Jack #1: Sploty czasu” (przez wzgląd na serial) i „Faks z Sarajewa (czysta ciekawość i wykonania, i podejścia do tematu).

Na liczniku mam 634,4 zł. Mógłbym wydawać dalej, ale odpuszczam, bo w głowie zapala mi się lampka, która sygnalizuje „kiedy ty to przeczytasz?”. Ostatnio jeździłem, mimo że paliła mi kontrolna silnika, i nie się stało, więc...

Chętnie stestuję „Obcy w Raju”, miał to dawno wydać Taurus, tytuł utkwił mi w pamięci na tyle, że sprawdzę go. W maju wszyscy jarają się „Klatkami” McKeane’a – ja się boję tego tytułu, bo jest wiekowy, a eksperymenty starzeją się pierwsze, no i McKeane to bardziej rysownik, ale niech będzie moja strata (cena to masakra, nawet nie patrzę). Choć „Wounded” Mikołaja Spionka wygląda jak klasyczny frankofon (gatunkowo to western, pierwsza część trylogii), to dorzucę do koszyka, bo pamiętam sprawną kreskę tego twórcy z jego zina „Pirat”, a niedoczekawszy się drugiej części jego zinka autora skreśliłem – druga szansa za zaskakujący powrót.

Licznik pokazuje 833,5 zł. Czuję jakby przesyt. Reszta musi poczekać, aż dopadnie mnie komiksowy głód.






Mój pierwszy raz

Gdyby maj był tym miesiącem, w którym rodzi się nowy czytelnik/nowa czytelniczka komiksów, to chciałbym polecić mu/jej – ... No właśnie znów nie wiem. Zawsze mam opór przed polecaniem komiksów w cenie powyżej 40 zeta, czyli książki w miękkiej oprawie. Z drugiej strony komiksy mają inne ceny i trzeba to zaakceptować. Stawiam więc na „Gnata”. Mam nadzieje, że okaże się sympatyczną i zabawną historią dla każdego.




Typy dotyczą premier w danym miesiącu. Sto złotych to skromna jak na komiks suma, ale można już coś za to kupić. Z kolei trzysta złotych to już dość pokaźna kwota, która pozwoli kupić sporo nowości. Nie ma sensu naliczać ceny po okładkowej, bo w sklepach komiksowych nawet starsze pozycje są sprzedawane z 10% rabatem. Wyliczenia oparłem głównie na cenach księgarni internetowej gildia.pl, gdzie w tym roku standardem stało się -30%. Trzeba pamiętać o kosztach wysyłki w księgarniach internetowych. Limity mogę przekroczyć odpowiednio o 5 zł i o 15 zł.

Opublikowano:



Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-