Recenzja
Depresja Szatana
Karol Sus recenzuje Nasz przyjaciel SzatanAutorzy w swoim komiksie stawiają pytanie, co jeśli okaże się, że Szatan jest już zmęczony swoją pracą? Powiecie, że już było? Fakt, we wspomnianym przed chwilą „Sandmanie” Lucyfer oddaje władzą nad piekłem właśnie z takiego powodu. Jednak motywacje tej decyzji są całkowicie różne w obu komiksach. Gaimanowski bohater miewa rozterki egzystencjalne (co jest typowe dla brytyjskiego autora). W komiksie od Timofa Szatan przypomina raczej stereotypowego zgorzkniałego faceta po pięćdziesiątce. Ma dość mało satysfakcjonującej pracy, bo się zwyczajnie wypalił. W dodatku dobija go ciągłe przedstawianie jego osoby w negatywnym świetle. Jeszcze te rogi i macki! Przeciwnicy diabła mają go za jakąś dziwną mieszankę bydła z kałamarnicą. A przecież to zwykły facet jest. Z lekkim garbem, łysiną i wiecznym grymasem niezadowolenia. Zamiast latać po sabatach i kopulować z czarownicami, woli posiedzieć w kapciach przed telewizorem i wypić setkę wódki. Zero motywacji do działania, jakiegoś impulsu do zmian. Tylko trwanie. Wieczne i beznadziejne. A może wyruszyć na krucjatę przeciw Kościołowi? Choćby oskarżając ich o zniesławienie? Jest szansa wreszcie coś zrobić.
Brzmi jak nudne dywagacje nad problemami egzystencjalnymi diabła? Snucie się po piekle w kapciach i długie monologi na temat szukania sensu i poczucia wartości? Zakrapiane ciepłą wódką pitą na smutno z resztą piekielnych nieudaczników? Skąpane w półmroku i sepii ciasne kadry mające na celu podkreślić przytłoczenie bohatera i jego nierówną walkę z depresją? Nic bardziej mylnego! „Nasz przyjaciel Szatan” to naprawdę przyzwoicie zrealizowana satyra nie oszczędzająca nikogo. Oczywiście na pierwszy ogień idzie instytucja piekła, która ukazana jest jako skostniały urząd oraz Kościół, przypominający raczej nastawioną na zysk korporację. Przy okazji dostaje się też współczesnemu człowiekowi, ogłupionemu przez mass media, łykającemu jak cukierki tabletki na poprawę nastroju i szukającemu pocieszenia w tandetnych radach z nagrań motywacyjnych. Autorzy nie biorą jeńców.
Dodatkowym atutem komiksu są odwołania do dzieł popkultury, które są licznie rozsiane po całym albumie. Cięte dialogi i komizm sytuacyjny potrafią rozśmieszyć i zapewnić niezłą rozrywkę. Nie jest to może humor najwyższych lotów, ale i taki nie miał być w założeniu. Widać, że autorzy stawiają raczej na bezpretensjonalną zabawę z czytelnikiem i na całe szczęście nie silą się na wyszukany dowcip. Dzięki temu album tchnie naturalnością, nawet jeśli nie wszystkie gagi zaliczyć można do udanych.
„Nasz przyjaciel Szatan” jest kolejnym dowodem, że z ciekawym pomysłem i odpowiednim marketingiem, można dziś osiągnąć bardzo wiele. Pomysł na film przerodził się w scenariusz komiksowy, który dzięki wsparciu fanów na całym świecie, mógł zostać zrealizowany. Co prawda ostatnimi czasy odnoszę wrażenie, że formuła serwisów crowdfundingowych trochę się wyczerpuje, ale wciąż jeszcze widać, że dzięki nim możliwe jest wybicie się artystów, o których może jeszcze być głośno. Wydawnictwo Timof i cisi wspólnicy ma szansę na promocję ciekawych autorów. Tym bardziej, że trio zapowiada, że to nie wszystko na co ich stać.
Opublikowano:
Nasz przyjaciel Szatan
Scenariusz: Dominik L. Marzec
Rysunki: Łukasz Lalko, Michał Murawski
Wydanie: I
Data wydania: Listopad 2016
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 210X295
Stron: 120
Cena: 49,00 zł
Wydawnictwo: Timof Comics
ISBN: 978-83-65527-25-7
Komiks nr 207
Rysunki: Łukasz Lalko, Michał Murawski
Wydanie: I
Data wydania: Listopad 2016
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 210X295
Stron: 120
Cena: 49,00 zł
Wydawnictwo: Timof Comics
ISBN: 978-83-65527-25-7
Komiks nr 207
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Galerie
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-