baner

Recenzja

Smerf przyleciał i odleciał

Maciej Gierszewski recenzuje Smerfy #14: Latający Smerf
6/10
Smerf przyleciał i odleciał
6/10
Ogromnie cieszy fakt, że oficyna Egmont Polska zadbała o to, aby w ciągłej sprzedaży były serie, które należą do klasyki komiksów dla dzieci. Mam tu na myśli głównie: „Przygody TinTina”, „Lucky Luke” oraz „Smerfy”. W wypadku tego ostatniego cyklu satysfakcjonująca informacja: niedawno swoją premierę miał album „Latający Smerf”, który został napisany i narysowany przez „wszechojca” Niebieskich Skrzatów. Uprzednie sześć odsłon było dziełem następców Peyo.

„Latający Smerf” pierwotnie ukazał się w 1990 roku i w ramach całego cyklu nosi numer czternaście. Komiks zawiera pięć krótkich, ośmiostronicowych, fabuł, które nie tworzą jednej wspólnej opowieści. Każda z nich jest samoistna i niezależna. W czterech pojawia się jednak Gargamel, którego podstępne działania sprowadzają się do tego, co zawsze: w końcu wyłapać wszystkie Smerfy i przyrządzić z nich jakieś smakowite dane. W tytułowej historii Latający Smerf wespół z Pracusiem konstruują samolot. Dzięki niemu pilot sprawnie wybawia Smerfetkę z opresji (czytaj: z łapsk czarodzieja). Jednak okazuje się, że on także zbudował machinę latającą. I nad wioską Smerfów ma miejsce podniebna bitwa, której wynik jest, oczywiście, z góry przesądzony.

W kolejnych opowieściach Gargamel podejmuje dalsze próby schwytania podopiecznych Papy Smerfa. Nawet mu się udaje, ale tylko dlatego, że wszystkie skrzaty, to wielkie łakomczuchy. Na szczęście Papa i jego magiczne eliksiry zawsze w odwodzie. Właściwie czytelnik dobrze wie, jak każda z prób się skończy. Jednak nie przestaje zadziwiać fantazja i pomysłowość czarodzieja. Oczywiście to sam Peyo miał niezwykłą inwencję w wymyślaniu różnorakich epizodów.

Pewnie za sprawą faktu, że „Latający Smerf” został napisany i narysowany przez „ojca”, trochę inaczej spoglądam na omawiany komiks. Rzecz jest różna od produkcji kontynuatorów. Szczególnie pod względem graficznym. Kreska jest jakby subtelniejsza, bardziej naturalna. Mimika, gestykulacja czy zachowanie postaci ukazane zostały trafniej, choć niektóre reakcje są przerysowane, a miny karykaturalne. Sam rysunek nie jest wcale taki precyzyjny, aż ciśnie mi się na język: nie jest disnejowski. Proszę zwrócić uwagę na przedostatni kadr na stronie osiemnastej – Gargamel wygląda trochę jak maszkaron. Zapisuję to na plus.

Album prezentuje się lepiej od niektórych zaprezentowanych już w Polsce produkcji z serii. Historie pomieszczone w tomie są zabawne i pouczajcie, a gagi są śmieszne, fabuła prowadzona jest ciekawie, bez zbędnych przestojów narracyjnych. Muszę szczerze przyznać, że mimo wszystko liczyłem na coś bardziej wyjątkowego, w końcu „Latający Smerf” wyszedł spod ręki Peyo… Dobrze, że dwa kolejne albumy, które zapowiada Egmont („Dziwne przebudzenie Smerfa Śpiocha” oraz „Smerf Finansista”) także są dziełem Peyo. Może będzie trochę ciekawej niż w wypadku recenzowanej pozycji.

Opublikowano:



Smerfy #14: Latający Smerf

Smerfy #14: Latający Smerf

Scenariusz: Peyo
Rysunki: Peyo
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2017
Seria: Smerfy
Tytuł oryginału: L'Aéroschtroumpf
Rok wydania oryginału: 1990
Wydawca oryginału: Le Lombard
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 215x290 mm
Stron: 48
Cena: 19,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328118751
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Smerf przyleciał i odleciał Smerf przyleciał i odleciał Smerf przyleciał i odleciał

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-