baner

Recenzja

Dziecinny kosmos Craiga Thompsona

Paweł Panic recenzuje Kosmiczne rupiecie
6/10
Dziecinny kosmos Craiga Thompsona
6/10
Craig Thompson stał się prawdziwym specjalistą od monumentalnych komiksów. Rozmach, objętość, jakość wydania – w przypadku jego dzieł warto zagryźć wargi i wyciągnąć z portfela trzycyfrową sumę. Po wzięciu do ręki „Kosmicznych rupieci” ma się wrażenie, że tym razem będzie podobnie.

Najnowsze dzieło Thompsona to osadzona w kosmicznych realiach opowieść o dziewczynce imieniem Fiolet, która wraz z dwójką niezwykłych przyjaciół rusza na poszukiwania zaginionego ojca. Bardzo istotne jest tutaj tło społeczne, bohaterka bowiem wywodzi się z robotniczej biedoty. Również jej przyjaciele nie mają lekkiego żywota: Bryłkowiec Zacheusz przetrwał zagładę rodzimej planety, kurczak Elliot natomiast został porzucony przez ojca, który poświęcił się karierze naukowej. Jest tutaj zatem temat biedy, samotności, odrzucenia, ale również przyjaźni, która sprawia, że można przezwyciężyć wszelkie przeciwności losu. Bardzo wyraźne są również akcenty proekologiczne. Niestety wszystkie te elementy są albo ledwie zarysowane, albo podane w tak „łopatologiczny” sposób, że siłą rzeczy czytelnik przestaje na nie zwracać uwagę. Najpoważniejszy zarzut pod kątem komiksu Thompsona, to niestety infantylność fabuły.

Można powiedzieć, że przecież to komiks dla dzieci, więc historia musi być prosta, a bohaterowie jednowymiarowi. A jednak, przykłady filmów animowanych z takich studiów jak Pixar czy Ghibli, pokazują, że można zrobić inteligentne, wzruszające dzieła, przy których będą się dobrze bawić zarówno młodsi, jak i starsi. Thompson stworzył dzieło tylko dla dzieci. A dorośli? Cóż, dojrzali fani jego twórczości i tak sięgną po „Kosmiczne rupiecie”. I coś mi mówi, że w naszym kraju, w którym komiks pozostaje towarem luksusowym, tylko oni. Grupa docelowa „Kosmicznych rupieci” korzysta z funduszy rodziców, a ci, mając do wyboru omawiany komiks bądź któryś z disneyowskich „Gigantów”, bez wątpienia wybiorą tę drugą opcję. W końcu okolice 20 a 140 złotych to spora różnica. Gdyby chociaż przykładowy ośmiolatek mógł ją dostrzec w poziomie opowieści... Prawda jest jednak taka, że małoletni czytelnik równie dobrze będzie się bawił, czytając przygody Fiolet, co Kaczora Donalda. A jak mówi klasyczne hasło reklamowe: „Skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?”

Co zatem znajdą w „Kosmicznych rupieciach” dorośli, których skusi nazwisko autora? Przede wszystkim doskonale poprowadzoną historię. Fabuła „Kosmicznych rupieci” jest błaha, ale sposób, w jaki ją przedstawiono, zasługuje na najwyższe uznanie. Craig Thompson doskonale opanował sztukę narracji obrazkowej, więc pomiędzy kolejnymi kadrami przemieszczamy się bez wymuszonych przystanków i poczucia zmęczenia. Niemniej warto czasami się zatrzymać, wziąć oddech i przyjrzeć się bliżej ilustracjom. A rysunki w „Kosmicznych rupieciach” olśniewają. Pietyzm, z jakim autor stawia kreski, mogliśmy poznać już przy okazji jego poprzednich dzieł. Tutaj mamy kolejną szansę do podziwiania jego miłości do ornamentyki i detalu, ale też niezwykłego talentu do kreowania fantastycznych stworzeń i pojazdów. Jak wielką wagę przywiązywał w procesie twórczym do tego ostatniego elementu, pokazuje obszerny szkicownik, zajmujący jedną czwartą objętości całego albumu. Duży wpływ na odbiór ilustracji ma kolorystyka Dave'a Stewarta, która idealnie współgra ze stylem rysunków, podkreślając przy tym dziecięcy charakter opowieści.

„Kosmiczne rupiecie” to narracyjny i ilustracyjny majstersztyk – komiks przyjemny w odbiorze, który zachwyca graficznie. Niestety jego lektura nie pozostawia nas z niczym więcej, jak tylko z pozytywnymi wrażeniami estetycznymi. A na pewno nie o to chodziło autorowi, który w swej opowieści zabrał głos na temat nierówności społecznych, równowagi ekologicznej i zagrożeń wynikających z rozwoju cywilizacyjnego. Gdyby tylko cały komiks był taki jak pierwszy rozdział – mniej infantylny, a bardziej obyczajowy – to naprawdę mogłoby się to udać. Niestety, Thompson dał się porwać nieskrępowanej wyobraźni dziecka, które się w nim obudziło. Widać, że świetnie się bawił podczas procesu twórczego. I my też się świetnie bawimy podczas lektury, niemniej od twórcy „Blankets” i „Habibi” mamy prawo wymagać zdecydowanie więcej.

Opublikowano:



Kosmiczne rupiecie

Kosmiczne rupiecie

Scenariusz: Craig Thompson
Rysunki: Craig Thompson
Kolor: Dave Stewart
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2016
Tytuł oryginału: Space Dumplins
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 168 x 218 mm
Stron: 400
Cena: 140,00 zł
Wydawnictwo: Timof Comics
ISBN: 978-83-65527-13-4
Komiks nr 200
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Dziecinny kosmos Craiga Thompsona Dziecinny kosmos Craiga Thompsona Dziecinny kosmos Craiga Thompsona

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-