baner

Recenzja

Nautilusem w nazistów

Karol Sus recenzuje Nemo. Berlińskie róże
6/10
Nautilusem w nazistów
6/10
Alan Moore przyzwyczaił swoich czytelników do budowania przez siebie misternych intryg i wielowątkowych fabuł. Ceniona seria o przygodach indywiduów zrzeszonych w stowarzyszeniu Ligi Niezwykłych Dżentelmenów z powodzeniem zaspokajała nawet najwybredniejsze gusta. Bardzo pojemne uniwersum stworzone na potrzeby komiksu daje spore pole w kreacji kolejnych bohaterów. Mimo pewnej awersji autora do tworzenia kolejnych spin-offów, decyzja o poszerzeniu świata Ligii Niezwykłych Dżentelmenów wydaje się być jak najbardziej naturalna. Tylko czy przygody córki kapitana Nemo to wciąż ten sam poziom, co opowieści o samym kapitanie i jego towarzyszach?

Od wyprawy w Góry Szaleństwa mija kilkanaście lat. Ład w Europie załamuje się, a państwa prześcigają w wyścigu zbrojeń. Od dawna spodziewany konflikt wybucha z wielką mocą. Janni Dakar, córka kapitana Nemo, dziedziczka niemałej fortuny oraz słynnego Nautilusa, korzysta z szansy, jaką daje wojenna zawierucha, bogacąc się na napadaniu na wojskowe konwoje. Adenonid Hynkel, szalony, nazistowski dyktator, szczególnie zawzięty na Janni, zatapia statek dowodzony przez córkę i zięcia bohaterki. Oboje dostają się do niewoli. Zrozpaczona matka wyprawia się w samo serce nazistowskiego państwa w celu odbicia dzieci.

„Berlińskie róże” opierają się na podobnym schemacie jak poprzednie komiksy spod znaku Ligi Niezwykłych Dżentelmenów. Moore bawi się dorobkiem kultury epoki, pakując do komiksu mnóstwo nawiązań i smaczków. Na pierwszy plan wysuwa się obraz samego Berlina, stworzonego na podobieństwo miasta przyszłości, Metropolis, znanego z filmu o tym samym tytule z 1927 roku w reżyserii Fritza Langa. Komiksowa wizja niemieckiego państwa jest odpowiednio wzmocnionym przekazem antytotalitarnym, co w przypadku tego autora nie powinno dziwić. Mimo to wymowa komiksu wypada bardzo blado przy „V jak vendetta”. O ile historia V była swego rodzaju manifestem, o tyle „Nemo. Berlińskie róże” traktować należy czysto rozrywkowo.

W ten sposób przechodzimy do sedna problemu. „Nemo. Berlińskie róże”, podobnie jak „Serce z lodu” są co najwyżej przyzwoitym komiksem. W przypadku Alana Moore'a to zdecydowanie za mało. Od autora „Strażników” czy „V jak vendetta” należy wymagać o wiele, wiele więcej. Historia, co prawda jest prowadzona sprawnie, dialogi są cięte, ale brak jest tego pazura charakterystycznego dla Magika z Northampton.

„Nemo. Berlińskie róże” traktować należy jedynie jako uzupełnienie świata wykreowanego w głównej serii przygód Niny Murray, Jekkyla i Hyda, Allana Quatermaina czy kapitana Nemo. Uzupełnienie, bez którego seria tak naprawdę nic nie traci. Komiks tylko dla zagorzałych fanów. I wielbicieli fantastycznych rysunków Kevina O'Neila. Jego prace jak zawsze stoją na najwyższym poziomie, stając się tym samym najmocniejszym punktem komiksu.

Opublikowano:



Nemo. Berlińskie róże

Nemo. Berlińskie róże

Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Kevin O'Neill
Kolor: Benedict Dimagmaliw
Wydanie: I
Data wydania: Czerwiec 2015
Seria: Nemo, Mistrzowie Komiksu
Tytuł oryginału: Nemo: The Roses of Berlin
Wydawca oryginału: Top Shelf
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 170x260 mm
Stron: 56
Cena: 39,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328110311
WASZA OCENA
6.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
6 /10
Zagłosuj!

Galerie

Nautilusem w nazistów Nautilusem w nazistów Nautilusem w nazistów

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-