baner

Recenzja

Rozpruwacz, ale nie Kuba

Przemysław Pawełek recenzuje Gilles McCabe #2
6/10
Rozpruwacz, ale nie Kuba
6/10
Brytyjski detektyw powrócił, by domknąć śledztwo, które dla czytelników rozpoczęło się rok temu. Zastajemy go w niemal tej samej sytuacji, w której się z nami pożegnał. Sprawa mordercy, którego zbrodnie przypomniały Londynowi o Kubie Rozpruwaczu, wydaje się być zamknięta, a złoczyńca złapany. Przed detektywem stoi jednak, jak się wydaje trudniejsza część zadania - rozwikłania sprawy do końca.

Z poprzedniego tomu wiemy już, że tajemniczy rzeźnik to postać z innej epoki. Dopiero teraz przychodzi nam dowiedzieć się, z jakich czasów przybywa i w jakim celu, a także, że nie tylko on potrafi podróżować w podobny sposób. Niestety - zagadka, którą ukrywał złoczyńca, nie wydaje się być zbytnio zajmująca. Dylogii o McCabie brakuje dramatyzmu, czegoś, co splatałoby fabułę w coś więcej niż ciąg kilku scen. Na pewno nie pomaga grzech główny podobnych historii, czyli przegadanie. Autorzy tak naprawdę mało nam pokazują - drugi album serii to niestety niemal nieprzerwany festiwal gadających głów, przerywany retrospekcjami, ale pozbawiony bardziej dynamicznych przerywników podkręcających napięcie. Jeśli jednak miałbym wskazać, czego najbardziej mi tu zabrakło, to chyba tomu środkowego, z rozwinięciem fabuły, bo o ile pierwszy album sprawiał wrażenie prologu, o tyle od razu po nim otrzymujemy zakończenie.

Najjaśniejszym punktem albumu, tak samo jak poprzednio, pozostają dla mnie rysunki Okrasy - lekkie i szkicowe, wspomagane ograniczoną paletą szarości. Nie wiem jednak, czy to autosugestia, czy efekt innego papieru na którym wydrukowano kontynuację, ale sama kreska wydaje mi się być mniej zdecydowana. Może to być też efekt mniejszego nasycenia wspomnianej szarości, wyciągającej z bieli konkretne motywy graficzne. Przy okazji rozmyła się też ciekawa gra kontrastami, wspierana też wcześniej psychodelicznymi perspektywami, na które tu za dużo miejsca nie ma, bo jednak większą część przestrzeni kolejnych kadrów zasłaniają gadające głowy.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że komiksowi najbardziej zaszkodziło podzielenie go na pół. Nie jest to może zbyt wysublimowana historia, ale jest jednak na swój sposób ciekawa i daje Okrasie parę dobrych pretekstów do wykazania się (choć równie często kontruje je monotonnym motywem McCabe'a sięgającego po fajkę lub kielicha). Urwanie historii w połowie podcina jej lekko nogi, ale i tak brakuje mi tu jakiegoś rozbiegu, zamiast finału rozpoczynającego się od razu niemal po zawiązaniu akcji. W tym tunelu jest jednak na końcu światełko, gdy autorzy uchylają w finale furtkę na kontynuację. Jak na razie nie wiadomo , gdzie miała by ona prowadzić. Detektyw to postać z potencjałem, można z niego jeszcze nieco wykrzesać, zwłaszcza że czeka go już kolejna sprawa. Jednocześnie gdzieś w innych epokach pojawiają się kolejni podróżnicy z przyszłości, niektórzy w przychylnych, niektórzy w szkodliwych zamiarach, i ktoś musi sobie z ich ingerencją poradzić. Jeśli w podobnym stylu zilustrowałaby to ta sama autorka, to chętnie sięgnąłbym po taki album choćby dla samej grafiki. Niech jednak autorzy następnym razem dostarczą nam albo opowiadanie, albo coś bardziej rozwiniętego niż dwa tomiki o narracji zbyt wartkiej, by dać im się na dobre rozkręcić.

Opublikowano:



Gilles McCabe #2

Gilles McCabe #2

Scenariusz: Daniel Gizicki
Rysunki: Barbara Okrasa
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2015
Seria: Gilles McCabe
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: A4
Stron: 52
Cena: 44,90 zł
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
ISBN: 978-83-64638-30-5
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-