baner

Recenzja

Nie dajcie się zwieść brokatowi na okładce

Przemysław Pawełek recenzuje Kucyk Pony Komiks: Mój Kucyk Pony - Przyjaźń to magia #01
7/10
Nie dajcie się zwieść brokatowi na okładce
7/10
Przyznam szczerze na wstępie, że fascynacja dorosłych osób przygodami animowanych kucyków wydawała mi się zawsze podejrzana. Owszem, miałem styczność z kreskówką, ale w starej wersji, gdy byłem jeszcze pacholęciem, nowa mnie odrzuciła. Najwyraźniej nie jestem odbiorcą docelowym. Podpuszczano mnie jednak, że komiks o kucykach kryje w sobie coś więcej i po prostu jest dobry. Postanowiłem dać się podpuścić i przekonać się. Po raz kolejny wychodzi więc na to, że czasem warto schować uprzedzenia do kieszeni i dać szansę. Albo jestem jednym z tych podejrzanych infantylnych dorosłych, którzy wzbudzali we mnie podejrzliwość, tylko o tym nie wiedziałem.

Pierwszy tomik cyklu "Przyjaźń to magia" okazuje się faktycznie działać na odbiorcę na kilku poziomach. To przygody kolorowych, małych koników, a jak wiadomo - dzieciarnia lubi zwierzaki. Sam byłem na Festiwalu Komiksowa Warszawa świadkiem wybuchu histerii czyjejś latorośli, gdy okazało się że cały nakład przywieziony na Stadion Narodowy został wcześniej wyprzedany. Kucyki są miłe, urocze i słodkie do tego stopnia, że już czytając opisy bohaterek znajdujące się na pierwszych stronach, miałem wrażenie, że jest tu doza autoironii, a autorzy licytują się sami ze sobą, czy da się osiągnąć więcej. Jak wiadomo - da się, choć nie każdy pewnie wie, że sacharyna może mieć i 500% cukru w cukrze. Scenarzystka Katie Cook jest akurat chyba tego świadoma i zdaje się mrugać co jakiś czas do czytelnika, by wyrwać go z letargu i nie dać mu się tym cukrem okleić.

Kucyki to typowa, dziecięca opowieść o przyjaźni i współpracy, dzięki której można wygrać z przeciwnościami losu. Mieszkanki Equestrii muszą stanąć naprzeciw złej królowej Chrysalis, co okazuje się być pretekstem nie tylko do kolejnych przygód i głupawych, choć całkiem skutecznych żarcików. Fabuła upchana jest też odwołaniami do kultury popularnej, które powinni docenić mamusie i tatusiowie bądź rodzeństwo, zmuszeni do czytania młodszym dzieciom. Już w pierwszym zeszycie kucyki wplątane zostają w opowieść grozy, gdy kolejne mieszkanki ich miasteczka zostaną podmienione na identyczne duplikaty, mające docelowo zastąpić całą populację kucyczego miasteczka. To tylko jedno z nawiązań, po którym, gdy tylko uda się uporać z inwazją porywaczy ciał, stworzona zostaje klasyczna Drużyna rodem z Tolkiena czy sesji RPG. Innym razem układ korytarzy w zamczysku przywołuje na myśl rysunki Eschera i "Labirynt" z Bowiem. Mniejszych i większych zapożyczeń jest mnóstwo, a ich wyłapywanie to przednia zabawa. Nawet dla takiego starego - nomen omen - konia jak ja.

Kontakt z kucykami ułatwia na pewno odbiorcy w każdym wieku oprawa. To po prostu przedni i pozbawiony restrykcji wiekowych cartoon w momentami szalonym wydaniu. Akcja pędzi do przodu, mimika zwierzaków jest bogata i zabawna, a paleta barw tęczowa niczym grzywa Rainbow Dash, zachowując jednocześnie pewien smak i unikając zbyt daleko idącej przesady. Autorzy bawią się kadrowaniem, eksperymentują z onomatopejami i liternictwem, kombinują z nagłymi przejściami na dużo starszy, niemal klasyczny styl.

Choć fabuła nie jest zbyt wymagająca, patenty graficzne dają do zrozumienia, że seria o kucykach jest komiksem o dużo szerszym spektrum potencjalnych odbiorców niż 6-latki. Autorzy dbają o to, by odbiorca w naprawdę każdym wieku znalazł tu coś dla siebie. W efekcie lekkie zażenowanie, jakie wzbudzał we mnie fakt, że czytam na mieście różowy komiks z brokatowaną okładką, szybko tłumione było przez co i rusz zdarzające mi się parsknięcia śmiechem i rozważania, jak daleko posunięty jest dystans i ironia autorów. W końcu imiona kolejnych czworonożnych postaci brzmią niczym pseudonimy artystyczne gwiazd filmów dla dorosłych. Czy to też było celowe? W kreskówkach i komiksie kierowanych niby głównie dla dzieci? Nie mam zielonego pojęcia, ale wykluczyć tego nie jestem w stanie. Nie ma to niby większego znaczenia, ale sam fakt podobnych rozmyślań jest dla mnie potwierdzeniem, że Cook, Price i Breckel dość daleko odjechali od konserwatywnie pojmowanej formuły komiksu dla dzieci. Prawdopodobnie ich celem nie było wcale trzymanie się tej formuły, a efekt jest cokolwiek specyficzny. Twardziele brzydzący się różem, a także osoby poważne i odpowiedzialne (z tych co to nie mają czasu na głupoty) raczej się chyba do kucyków nie przekonają. Dzieciarnia i fani fachowego, cartoonowego rysunku, jak i nowoczesnych kreskówek, mogą "My little Pony" brać w ciemno. Sceptykom, którzy mają wątpliwości, albo mają nawet niechęć do animowanej serii, radzę dać szansę. Możecie się nieźle zaskoczyć. Tak jak ja.

Opublikowano:



Kucyk Pony Komiks: Mój Kucyk Pony - Przyjaźń to magia #01

Kucyk Pony Komiks: Mój Kucyk Pony - Przyjaźń to magia #01

Scenariusz: Katie Cook
Rysunki: Andy Price
Kolor: Heather Breckel
Okładka: Amanda Conner, Paul Mounts
Ilustracja: Jill Thompson
Wydanie: I
Data wydania: Kwiecień 2015
Seria: Kucyk Pony Komiks
Tytuł oryginału: My Little Pony
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 170x260 mm
Stron: 116
Cena: 29,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328102880
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Nie dajcie się zwieść brokatowi na okładce Nie dajcie się zwieść brokatowi na okładce Nie dajcie się zwieść brokatowi na okładce

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-