baner

Recenzja

Superbohaterscy dżentelmeni

Kaja Wabbit recenzuje Liga Niezwykłych Dżentelmenów #02
10/10
Superbohaterscy dżentelmeni
10/10
Crossover, czyli konfrontacja bohaterów pochodzących z różnych światów fabularnych, to zabieg bardzo dla komiksów charakterystyczny. W tej chwili wręcz trudno wyobrazić sobie bez niego istnienie superbohaterskich serii. Postacie, pierwotnie firmujące swoim imieniem własne historie, łączą się tu w drużyny z innymi bohaterami lub walczą z łotrami, którzy wcześniej pojawiali się w innych seriach.

Chwyt ten zastosował Alan Moore w „Lidze Niezwykłych Dżentelmenów” – z tym, że zamiast sięgać po herosów Marvela, DC czy innego wydawnictwa komiksowego, zaczerpnął ich ze znacznie starszego uniwersum literatury popularnej drugiej połowy XIX wieku.

Oprócz głównych bohaterów – Kapitana Nemo, Allana Quatermaina, Dr Jekylla/Mr Hyde’a, Niewidzialnego Człowieka i Miny Murray – mamy tu znane postaci drugoplanowe (jak Dr Moreau, John Carter), a w tle przewija się korowód sylwetek prawie w Polsce nieznanych. Jednak jakikolwiek statysta przedstawi się z nazwiska, możemy być pewni, że odnajdziemy go w mniej lub bardziej znanej XIX-wiecznej, najpewniej brytyjskiej powieści. Nie koniec na tym – Moore poszerza czasowe ramy świata swojego komiksu wprowadzając postacie będące przodkami bohaterów dzieł współczesnych (jak Campion Bond), jak i sięgając głębiej w historię literatury.

Nagromadzenie postaci literackich niczym w leksykonie nie służy jednak czczemu popisywaniu się scenarzysty swoją erudycją. Jestem też pewna, że chodzi mu o coś więcej, niż tylko o hołd złożony opowieściom, na których się wychował. Znając przekonania Moora, który opowiadanie historii stawia na równi z aktem stworzenia, a świat wyobraźni – wyżej nawet od realnego, powiedzieć można, że potraktował tu dziedzictwo literackie, które ukształtowało całe pokolenia jako żywe uniwersum funkcjonujące na podobnych prawach, co rzeczywistość. Świat ten stale rozwija się w czasie i poszerza o kolejnych mieszkańców, którzy mogą wchodzić ze sobą w interakcje. Twory różnych autorów z tego samego kręgu kulturowego składają się na spójny krajobraz, a zebrane razem postaci zaczerpnięte z różnych książek legitymizują nawzajem swoje istnienie.

Uwierzytelniając bohaterów, Alan Moore dokonuje jednocześnie dekonstrukcji dzieł, z których czerpie. Pokazuje, jak historie znane z kart oryginalnych książek zostały w nich przekłamane i jak potoczyły się losy bohaterów po przewróceniu ostatniej strony (Allan Quatermain jako zdegenerowany ćpun itp.). Znany ze swojej nieufności do władzy autor rewiduje i ośmiesza politykę kolonialnej Anglii i jej stosunku do obywateli. W pierwszym tomie „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów” posuwa się wręcz do tego, że ***spoiler alert*** odkrywa tajną osobowość M, szefa ówczesnego MI6 i Bonda, jako profesora Moriarty’ego, największego geniusza zbrodni literatury przełomu wieków. W tomie drugim służby specjalne Jej Królewskiej Mości dopuszczają się już wręcz ***spoiler alert*** ludobójstwa na swoich obywatelach.

Część pierwsza to sama w sobie świetna opowieść przygodowa. Dla mnie jest ona jednak przede wszystkim wprowadzeniem do drugiego tomu, który uważam za arcydzieło kultury popularnej. To już dużo poważniejszy komiks, w którym postaci bohaterów i relacje między nimi zostały pogłębione, ich motywacje i czyny zradykalizowane, namiętności nasilone, przez co emocje podczas czytania bezlitośnie szarpią nas za gardło.

Pod koniec ubiegłego roku nakładem wydawnictwa Egmont ukazała się reedycja dwóch pierwszych tomów „Ligi…” (wydanych u nas pierwotnie w 2003 i 2004 roku) – w twardej oprawie i na kredowym papierze, dzięki czemu rysunki Kevina O’Neilla robią jeszcze większe wrażenie. Drugi tom został w tym wydaniu wzbogacony o kilka dodatków, których nie było w pierwszej edycji, m.in. o kilkudziesięciostronicowy, pisany tekstem ciągłym (niekomiksowy) „Nowy Almanach Podróżniczy”, czyli geograficzny przewodnik po świecie literatury fantastycznej a także mitów i wierzeń, sporządzony na podstawie rzekomych zapisków Miny Murray. Jego lektura to przyjemność sama w sobie – można jedynie ubolewać, że Alan Moore sam padł tu ofiarą brytocentryzmu charakterystycznego dla kultury kolonialnej, którą sam krytykuje. O ile część poświęcona Wyspom Brytyjskim jest bardzo obszerna, o tyle pozostałe części świata potraktowane zostały nieco po łebkach (dla przykładu – podróżując przez nasze rejony geograficzne, panna Murray wspomina jedynie o kraju Ubu Króla i o Sanatorium pod Klepsydrą – a przecież sama literatura polska dostarczyć mogłaby materiałów na osobny rozdział). Oczywiście rozumiem, że gdyby Moore chciał równie szczegółowo opisać światy znany z literatur krajów całego świata, rozmiar „Almanachu…” znacznie przerósłby sam komiks, do którego jest dodatkiem. Przewodnik nadal pozostaje zaś świetnym dopełnieniem „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów”.

Opublikowano:



Liga Niezwykłych Dżentelmenów #02

Liga Niezwykłych Dżentelmenów #02

Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Kevin O'Neill
Wydanie: II
Data wydania: Listopad 2014
Seria: Liga Niezwykłych Dżentelmenów, Mistrzowie Komiksu
Tytuł oryginału: The League of Extraordinary Gentelmen vol.2
Rok wydania oryginału: 2002
Wydawca oryginału: America's Best Comics
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 17 x 26 cm
Stron: 224
Cena: 89,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
9.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
9 /10
Zagłosuj!

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Wabbit -

@soplic - cha cha, faktycznie, jakoś bezmyślnie, automatycznie przypisałam go do literatury brytyjskiej - poprawiam.

soplic -

Kapitan Nemo - Tak na marginesie, nie jest bohaterem brytyjskiej powieści;)