baner

Recenzja

Blacksad #5: Amarillo

Paweł Panic recenzuje Blacksad #5: Amarillo
6/10
Blacksad #5: Amarillo
6/10
Piąty tom przygód czarnego kota rozbudza nadzieje już samą okładką. Pierwsze skojarzenie jest oczywiste: opowieść drogi. I owszem, wraz z Blacksadem będziemy tym razem przemierzać południe USA, a klimat historii będzie się zmieniał równie często jak środki transportu, którymi pokonywane będą kolejne kilometry.

Cadillac Eldorado wygląda wspaniale, podobnie jak cała okładka. Szkoda tylko, że pojawia się on tylko na chwilę. Można przypuszczać, że gdyby twórcy pozostawili głównego bohatera za jego kierownicą na nieco dłużej, historia tylko by zyskała (nie tylko ze względów wizualnych). Zamiast tego kocur przesiada się na motor, następnie do czerwonego pick-upa, zielonego Garbusa, a w końcu ląduje w pociągu zmierzającym do Chicago. Wydaje się, że większość z tych zmian jest wynikiem przypadku, a Blacksad, który po prostu chce odzyskać skradziony samochód, wcale nie kontroluje sytuacji, bezwiednie poddając się kolejnym zwrotom akcji. Wraz z żółtym Eldorado skradzione zostają dokumenty i charakterystyczny prochowiec głównego bohatera. Ta strata jest znacząca, bo chociaż Blacksad paradował w zielonym garniturze już w poprzednich tomach - a chęć zmiany profesji wyraził na początku omawianego albumu - to dopiero w tym momencie dociera do czytelnika, że to już nie jest ten sam kocur.

Wątków i bohaterów jest w „Amarillo” tyle, że spokojnie można by nimi obdzielić kilka albumów. Bitnicy, rockersi (świetny pomysł, aby gang motocyklowy składał się z owiec), tajemnicza kobieta uciekająca przed swoją przeszłością, pełen osobliwości cyrk będący państwem w państwie. Do tego najciekawsza postać komiksu, czyli Neal – agent literacki, prawnik, hiena... Szkoda, że autorzy zaledwie zarysowują elementy, nad którymi mogliby się bardziej pochylić. Bo podróż Blacksada mogłaby być fascynująca, gdyby tylko rozpisano ją na dwa czy nawet trzy tomy. Wszystko rozgrywa się zbyt szybko, przez co przygoda jest efektowna, ale nie przystaje do innych komiksów z kocurem-detektywem. Zresztą jego profesji tutaj zupełnie nie widać. Blacksad jest tym razem bohaterem z przypadku. I to nawet bohaterem nie historii kryminalnej, lecz przygodowej. Owszem, kilka osób ginie, w sprawę wmieszane zostaje nawet FBI, jednak całej opowieści bliżej do kolejnej przygody Indiany Jonesa (zwłaszcza młodego) niż typowego czarnego kryminału.

Czy w związku z powyższym najnowszy „Blacksad” jest złym komiksem? Niekoniecznie. „Amarillo”, co prawda, wyraźnie odbiega od standardu, do którego przyzwyczaił nas duet autorski Canales-Guarnido, ale jest przy tym całkiem sprawnie napisaną historią przygodową. Chciałoby się rzec, że to typowy komiks europejski (czytaj typowy europejski średniak), który niestety nie jest przy tym typowym „Blacksadem”. Dla przypadkowego odbiorcy może to być wystarczający argument przemawiający na korzyść omawianego albumu, ale dla fanów serii na pewno nie. Tylko, że ci ostatni i tak go pewnie kupią...

Opublikowano:



Blacksad #5: Amarillo

Blacksad #5: Amarillo

Scenariusz: Juan Diaz Canales
Rysunki: Juanjo Guarnido
Kolor: Juanjo Guarnido
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2013
Seria: Blacksad
Tytuł oryginału: Blacksad 5. Amarillo
Wydawca oryginału: Dargaud
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor, kreda
Oprawa: twarda
Format: 220 x 295 mm
Cena: 39,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Blacksad #5: Amarillo Blacksad #5: Amarillo Blacksad #5: Amarillo

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-