baner

Recenzja

To lecimy! - Jurij Gagarin, towarzysz i kosmonauta

Maciej Gierszewski recenzuje To lecimy! - Jurij Gagarin, towarzysz i kosmonauta
6/10
To lecimy! - Jurij Gagarin, towarzysz i kosmonauta
6/10
Jesienią ubiegłego roku Łukasz Turek, właściciel Wydawnictwa Ważka, w wywiadzie dla serwisu Polter opowiadał o powodach zawieszenia działalności oficyny z Tylicza. Na pytanie „A czy Ważka powróci?” odpowiedział twierdząco: „Oczywiście, ale na pewno nie w takiej formie, jak dotychczas. Planowałem wydać pierwszą publikację już w lutym, ale teraz już wiem, że nie dam rady. Najprawdopodniej będzie to marzec. Pojawi się nowa strona internetowa, żadnych szumnych zapowiedzi, pisania w liczbie mnogiej… Jak ktoś chce się czegoś dowiedzieć, zawsze może napisać maila. Tutaj nie będzie chodziło o klasyczny hajping, tylko o to, co od początku chciałem robić”. I faktycznie po kilku miesiącach milczenia ukazał się kolejny komiks tego wydawnictwa. W marcu otrzymaliśmy publikację Sarah Lippett „To lecimy! Jurij Gagarin towarzysz i kosmonauta”.

Przyznaję, byłem bardzo ciekaw tego albumu. Nim się ukazał, kilka razy odwiedziłem stronę autorki. Bardzo spodobało mi się to, co tam znalazłem: fragmenty komiksów, szkicowniki, animacje, plakaty, ceramikę. Dodatkowo mój apetyt pobudziła informacja przekazana przez wydawcę: „Dla potrzeb polskiej wersji komiksu, większość plansz została narysowana od nowa, można więc powiedzieć, że polskie wydanie "To lecimy!..." będzie światową premierą”.

Album, który leży przede mną, opowiada historię pierwszego człowieka w kosmosie. Nie jest to typowy komiks biograficzny. Autorka skupia się na różnych, czasem bardzo drobnych, detalach sprzed lotu, pokazuje przygotowania - mężczyzn biegnących przez las, testy wytrzymałościowe, testy w stanie nieważkości, szkolenie merytoryczne. A następnie sam lot i lądowanie.

I do tego momentu opowieść Lippett jest taka, jakiej moglibyśmy się spodziewać. Jest o tym, jak mogły wyglądać przygotowania do pierwszego załogowego lotu w kosmos. Jednakże po lądowaniu Jurij Gagarin przestaje być człowiekiem, a staje się propagandową ikoną wielkiego sukcesu ZSRR. Mimowolnie przypomina się kultowa scena z filmu „Seksmisja” i Maks wypowiadający słowa: „Za parę dni, proszę pana, to się dopiero zacznie. Wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy...”. W przypadku rosyjskiego astronauty wszystko to faktycznie miało miejsce. Widzimy bohatera Związku Radzieckiego, który jeździ po kraju, przyjmuje kwiaty, ucałowania, opowiada jak było, wciąż się szeroko uśmiecha, macha, leci na Kubę, by odwiedzić Fidela. Wszystko takie piękne, a jednak… pojawia się zmęczenie, rutyna, wódka, kobiety. Bohater przestaje się uśmiechać, już nie jest taki szczęśliwy. Kryzys jest wyraźny. I właśnie ten moment w komiksie jest najciekawszy.

Co potem? To wiadomo. Jurij Gagarin ginie, w niewyjaśnionych okolicznościach razem ze swoim instruktorem Władimirem Sierioginem, podczas ćwiczebnego lotu samolotem MiG-15. Chociaż w komiksie jest drobna nieścisłość, kadr, na którym widzimy wsiadających do samolotu Jurija i Władimira, przestawia samolot MiG-21, o czym świadczy zresztą także napis na jego burcie. Zresztą autorce można wytknąć jeszcze kilka delikatnych nieścisłości: na pierwszej stronie nazwa szpitala jest po angielsku, a nie cyrylicą, podobnie litery na tablicy do badania wzroku, a pod koniec albumu wyraz „wódka” powinien być pisany „водка” a nie „BOAKA”. To są oczywiście drobne szczegóły, które nie wpływają na moją pozytywną ocenę albumu.

O warstwie graficznej także muszę napisać kilka ciepłych słów, ponieważ rysunki Sarah Lippett są bardzo intrygujące i niebanalne. Dominik Szczęśniak w swojej recenzji wspomniał, że są stylistycznie zbliżone do „komiksiarzy zrzeszonych w magazynie «Maszin» czy np. Janka Kozy”. I jest w tym trochę prawdy, jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie są ładne (w klasycznym rozumieniu tego słowa): postaci mają szerokie, kulfonowate nosy, jajowate głowy, małe oczy, zaburzone proporcje ciała. Rysunek często bywa schematyczny, uproszczony do kilku linii i niedokładnego, niepełnego kolorowania tła czy horyzontu. Na plus należy także zaliczyć rozplanowanie i układ plansz w całym albumie, gdyż są one podwójnie całostronicowe, jakby w albumie były same rozkładówki, czyli otwierając komiks czyta się planszę od lewej strony do krańca następnej strony. Wzrok ma pewne problemy, aby przyzwyczaić się do takiego czytania, ale ten zabieg także uważam za udany. Kadry są różnej wielkości, czasem bardzo duże, ale w większości są małe, ramki rysowane odręcznie, więc linie są krzywe i czasem się nie domykają. Na koniec jeszcze wypada powiedzieć, jest to komiks niemy.

Skoro tyle dobrego napisałem o warstwie narracyjnej i graficznej, to na głowę edytora należy wylać kubeł zimnej wody. Okładka jest żółta, choć wydawca rozpowszechnia przykładowy plik, na którym jest biała. Wnętrze komiksu przesunięto o jedną stronę do przodu i zostało nadrukowane już na drugiej, wewnętrznej stronie okładki, natomiast ostatnia kartka jest pusta. Stopka redakcyjna została wydrukowana na IV stronie okładki, co wydaje się dość ciekawym pomysłem, gdyby nie drobne niedopatrzenie w dacie publikacji, wydrukowano rok 2012. Komiks pierwotnie został przygotowany w kolorze, więc przy zmianie na formę czarno-białą czerń ucieka w szarości. Na szczęście wpadki edytora nie zaburzają czytelności albumu.

Opublikowano:



To lecimy! - Jurij Gagarin, towarzysz i kosmonauta

To lecimy! - Jurij Gagarin, towarzysz i kosmonauta

Scenariusz: Sarah Lippett
Rysunki: Sarah Lippett
Wydanie: I
Data wydania: Luty 2013
Tytuł oryginału: Poyekhali!: Yuri Gagarin, comrade and cosmonaut
Rok wydania oryginału: 2011
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Stron: 28
Cena: 18 zł
Wydawnictwo: Ważka
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-