baner

Recenzja

Pjongjang

Michał Misztal recenzuje Pjongjang
Nawet gdyby niedawne groźby ze strony Korei Północnej oraz prawdopodobieństwo wojny z jej południowym sąsiadem w ogóle nie miały miejsca, "Pjongjang" i tak byłby komiksem ważnym i wartym wznowienia. Guy Delisle z właściwym sobie niesamowitym zmysłem obserwacji przedstawia kraj tak absurdalny, że aż czasami chciałoby się oskarżyć autora o wymyślanie kolejnych niedorzeczności wyłącznie na potrzeby swojej historii. Już po kilku stronach nikogo nie powinien dziwić fakt, że lekturą zabraną przez niego w podróż jest "Rok 1984". W kraju rządzonym przez Kim Dzong Ila może i nie ma teleekranów pozwalających na zaglądanie obywatelom do mieszkań, może nie działa Policja Myśli, jednak poza tym różnic między północnokoreańską rzeczywistością a słynną powieścią Orwella jest naprawdę niewiele.

Delisle wyrusza do Korei Północnej, by pracować w tamtejszym studiu animacji. Dzięki jego uprzywilejowanej (umiarkowanie, ale jednak) pozycji mamy możliwość obserwowania Pjongjangu z perspektywy niedostępnej miejscowym, a także z komentarzem, na jaki po prostu nie byłoby stać nieustannie indoktrynowanych obywateli państwa Kim Dzong Ila. Sam autor kilkukrotnie robił delikatne podchody, sprawdzając, czy niektórzy z poznanych przez niego mieszkańców Korei Północnej rzeczywiście wierzą we wszystko, co jest im wpajane przez rząd i, ku swojemu zaskoczeniu i rozczarowaniu, nie przyłapał nikogo na choćby minimalnych wątpliwościach. Propaganda spełnia swoje zadanie, pozwalając posiadającemu szersze horyzonty narratorowi na bezlitosne wytykanie wszelkich absurdów. Delisle raczej nie dramatyzuje, często używa sarkazmu oraz ironii, równie często jest najzwyczajniej w świecie zszokowany tym, co widzi. Czytelnik z pewnością będzie reagował w podobny sposób.

"Pjongjang" przedstawia wyjątkowo przerażające miejsce, jednak nie jest komiksem jednoznacznie ponurym. Autor nie stara się przygnębiać odbiorcy, ale siłą rzeczy robią to wydźwięk i tematyka jego historii. Sam Delisle urzeka zdolnością do zauważania wyjątkowych rzeczy, nie tylko w sytuacjach, kiedy rzucają się w oczy, co w Korei Północnej naprawdę nie należy do rzadkości. Kiedy reaguje śmiechem, wielokrotnie robi to tylko dlatego, że jedyną alternatywną reakcją musiałby być płacz. Poza tym są tu również fragmenty, które naprawdę bawią, jak choćby ten, w którym autor, padając ofiarą wszechobecnej paranoi, patrzy w lustro i zamiast własnej twarzy widzi w nim oblicze Kim Dzong Ila. Sprawdza jeszcze raz i okazuje się, że to nie wytwór jego wyobraźni. Tak samo jak niestety nie są nim również inne opisywane w "Pjongjangu" wydarzenia i miejsca, choć niewątpliwie wszyscy byśmy tego chcieli.

"Pjongjang" w oryginale ukazał się po raz pierwszy niemal dekadę temu i, co jest przerażające, w ogóle nie stracił na swojej aktualności. To komiks ważny ze względu na swój wysoki poziom i poruszaną w nim tematykę, a ostatnie wydarzenia związane z Koreą Północną sprawiają, że tym bardziej warto się z nim zapoznać. Przypuszczam, że w czasie lektury sam Orwell co najmniej kilka razy uniósłby brwi ze zdziwienia i niedowierzania.

Opublikowano:



Pjongjang

Pjongjang

Scenariusz: Guy Delisle
Rysunki: Guy Delisle
Wydanie: II
Data wydania: Luty 2013
Tytuł oryginału: Pyongyang
Rok wydania oryginału: 2003
Wydawca oryginału: L'Association
Tłumaczenie: Katarzyna Szajewska
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 165 × 245 mm
Stron: 188
Cena: 49,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-60915-73-8
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Pjongjang Pjongjang Pjongjang

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Safran -

Recenzja zachęca do kupna

charlie_cherry -

Komiks jest dość ciekawy, acz zastanawia mnie sama osoba autora (umówmy się, że tutaj autor jest podmiotem lirycznym). Zastanawia mnie scena, w której autor pożycza swojemu tłumaczowi książkę. Dla niego to coś w rodzaju dowcipu, ale dla tłumacza to może być jedna z wielu rzeczy, przez którą w Korei Płn. można popaść w niełaskę. Takie zachowanie źle świadczy o autorze.

Co ciekawe, w "Kronikach Birmańskich" jest podobny problem, ale wtedy autor dużo bardziej się przejmuje tym, że jego birmańscy przyjaciele mogą przez niego popaść w kłopoty (mimo, że reżim jest stosunkowo łagodniejszy). Czyżby trochę zmądrzał i dorósł?