baner

Recenzja

Daytripper. Dzień po dniu

Dariusz Hallmann recenzuje Daytripper. Dzień po dniu
Bliźniacy Fabio Moon i Gabriel Ba zdobyli za „Daytrippera” w 2011 r. nagrodę Eisnera w kategorii najlepsza zamknięta seria. Nie dziwi mnie to, ponieważ komiks zrobiony jest z talentem, rozmachem, kreatywnością i wyczuciem, które autorów prawie nigdy nie zawodzi.

Album zawiera dziesięć odsłon z życiorysu Brasa de Olivy Domingosa. Wszystko opiera się na prostym, ale nośnym pomyśle, aby opowieści brakowało chronologii, w każdym rozdziale bohater był w innym wieku i na końcu każdego rozdziału umierał. Ten zabieg powoduje, że bardzo szybko i z dużą intensywnością zaczynamy odczuwać smak życia Brasa, a kto wie, czy i nie życia jako takiego.

To komiks stricte obyczajowy, skupiający się na charakterystycznych dla tego typu historii motywach: związkach z kobietami, relacji z ojcem, ambicjach zawodowych i przyjaźni. Oprócz pomysłowego zabiegu, o którym wspomniałem powyżej, ogromną rolę w ochronie „Daytrippera” przed zakusami banału i wtórności odgrywa efektowne wykorzystanie komiksowego języka.

Sprawny montaż kadrów, świetnie prezentujący się na soczyście pokolorowanych przez Dave’a Stewarta planszach (tego od „Hellboya”, więc taka paleta barw nieco zaskakuje), wsparty jest znakomitą kreską, która w równym stopniu obdziela wyrazistością bliższy i dalszy plan. Niestety, w czasie przygotowań do polskiego wydania musiało dojść do fatalnego zaniedbania, ponieważ w albumie znajdują się strony, na których kolory zostały przeinaczone i niewiele mają wspólnego z oryginałem. Szczególnie dotyczy to rozdziału trzeciego.

„Daytripper” jest jak brazylijska telenowela, ale w pozytywnym sensie – nie nadyma się, pozwala nieść się nurtowi życia (tudzież śmierci) i czasami, w sposób delikatny i wiarygodny, ociera się o sentymentalizm, któż bowiem nie doświadcza podobnych stanów w rzeczywistości? Instynkt zawiódł twórców jedynie w rozdziale ósmym, gdzie zbyt dosłownie nawiązali do poetyki hollywoodzkiego wyciskacza łez.

Ktoś mi kiedyś powiedział: „Śmierci nie trzeba się bać – tylu ludzi już umarło i jakoś to przeżyli. Gorzej sprawa ma się z życiem – każdy stara się jak może, a mimo to umiera”. Bo oczywiście sztuka polega na tym, aby nie bać się życia i znaleźć własną ścieżkę pomiędzy carpe diem a memento mori.

Życzę miłego dnia po dniu!

Opublikowano:



Daytripper. Dzień po dniu

Daytripper. Dzień po dniu

Scenariusz: Gabriel Ba, Fabio Moon
Rysunki: Fabio Moon, Gabriel Ba
Kolor: Dave Stewart
Okładka: Gabriel Ba
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2012
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Stron: 256
Cena: 119 zł
Wydawnictwo: Mucha Comics
ISBN: 978-83-61319-32-0
Wstęp: Craig Thompson
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Daytripper. Dzień po dniu Daytripper. Dzień po dniu Daytripper. Dzień po dniu

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-