baner

Recenzja

Kolektyw #10

Marcin "Dr.Agon" Górski recenzuje Kolektyw #10
Na okładce ostatniego numeru "Kolektywu" wgłąb świeżo wykopanej mogiły spoglądają bohaterowie tego magazynu: Rycerz Janek, karły, jeden z robotów... Na ich twarzy widać smutek, ale i akceptację. To jest koniec. Ostatnie 100 stron "Kolektywu". Przypomnijmy sobie krótką, acz interesującą niczym programy Wołoszańskiego historią tego magazynu. Nie jest ona usłana różami, niektórych nawet poprowadziła ścieżką zwieńczoną złotem, acz nie dla samego pisma.

W ciągu 6 lat wydano 10 numerów "Kolektywu", przy wszystkich pracowała garstka ludzi zebranych w 2006 roku na forum internetowym poświęconym webkomiksowi. To oni tworzyli, składali, edytowali i drukowali magazyn, który sprzedawał się co do egzemplarza. W "Kolektywie" można było znaleźć zarówno z serie, jak i tzw. shorty, czasami na stronę, a niekiedy na 9. Niektóre były lepsze, jak na przykład "Ja, Potwór" Tomasza Grządzieli z 6 numeru, inne... no cóż, ważne, że numery schodziły. Zobaczmy, jak wygląda ostatni numer.

Po przedmowach i wstępniakach trzech "ojców" "Kolektywu" (Bartek Biedrzycki, Robert Sienicki, Jan Mazur) przechodzimy do serii, które w tym numerze zostaną zakończone. To ważny i trudny etap podczas robienia komiksowych seriali. "Drużyna A.K" wybrnęła z tej niebezpiecznej sytuacji bez szwanku. Ostatnia misja karłów sprawiła, że się zaśmiałem, ale i wzruszyłem, a rozejście się drużyny przypomniało mi końcówkę anime "Samurai Champloo". Roboty duetu Dębski/Sienicki utrzymali swój poziom, ale uśmiechnąłem się dopiero przy 3 ostatnich kadrach. "Sarkis Karchazjan" podrzucił ciekawą i trzymającą w napięciu historię, ostatnie spotkanie z tą serią będę wspominał dobrze. "Recours" niestety trochę zawiódł, szczególnie ostatnie panele. Ale cóż, może to było jedyne słuszne wyjście z sytuacji.

Reszta komiksów przedstawia różny poziom, ale większość historii przypadła mi do gustu. Na pochwałę zasługuje "Kucharz" Kołsuta i Garstkowiaka, nieźle narysowana i przemyślana fabuła. "Korekta" duetu Mazurek Ejsymont również wywarła na mnie dobre wrażenie. Krystian Garstkowiak ponownie mnie zachwycił, jednak "Smietnik" Tomasza Kontnego i Anny Heleny Szymborskiej już nie. Była to może i ciekawa historia, jednak nie trafili w moje gusta. Sądzę jednak, że jest to jedna z lepszych składanek, jakie pojawiły się w ciągu ostatnich kilku numerów, a na pewno lepsza niż ta w numerze czwartym (Czterej Jeźdźcy). Okładka jako dzieło kilku autorów jest naprawdę przyjemna, czytelnikom przypomniano też okładki poprzednich numerów.

Na końcu możemy znaleźć pełną listę osób, którzy pracowali przy komiksach zamieszczonych w wszystkich kolektywach. Jest to naprawdę liczna grupa, która robiła i będzie robić komiksy jeszcze przez długi czas. W pewien sposób do ich ewentualnego sukcesu mógł się przyczynić "Kolektyw". Nie chcę go gloryfikować po jego "śmierci" i nie wyznaję zasady, że nie wolno mówić źle o zmarłych. Prawda, niektóre numery były słabsze, jednak według mnie "Kolektyw" był przyjemną inicjatywą.

Po zamknięciu ostatniego "Kolektywu" z moim płuc wydostało się powietrze pełne nostalgii i żalu. Z cichym świstem zagrałem lekko żałobną pieśń i odłożyłem komiks. Ale nie złożyłem go do grobu, o nie. Odłożyłem go na półkę, teraz dumnie leży razem z swoimi dziewięcioma poprzednikami. To był dobry numer. To był dobry zin. I ludzie którzy go składali przez te kilka lat mogą być z siebie dumni. Ostatni "Kolektyw" czytało się całkiem przyjemnie i jeśli ktoś ma w kolekcji co najmniej 3 poprzednie numery, powinien kupić i ten.

Marcin "Dr.Agon" Górski

Opublikowano:



Kolektyw #10
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Kolektyw #10 Kolektyw #10 Kolektyw #10

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-