baner

Recenzja

Kroniki Armady

Tadusz Fułek recenzuje Kroniki Armady
„Kroniki Armady” to klasyczny wypełniacz między kolejnymi albumami serii i umilacz przeznaczony głównie dla fanów. Chodzi oczywiście o serię „Armada” rozwijającą historię tajnej agentki Navis, która jest jedyną przedstawicielką rasy ludzkiej w tytułowej Armadzie, czyli ogromnej flotylli statków kosmicznych krążących po różnych galaktykach. Czas między kolejnymi akcjami Navis wykorzystuje na dochodzenie do tajemnicy swojego pochodzenia i wdzięczne wplątywanie się w przeróżne tarapaty. Tymże małym tarapatom i dochodzeniom poświęcony jest właśnie ten zbiór. We Francji pod nazwą „Kroniki Armady” wydane zostało już 6 takich składanek różnych historii rysowanych przez różnych autorów. My otrzymujemy 14 (mniej więcej połowa stworzonych do tej pory) tych co ciekawszych, wybranych przez wydawnictwo Egmont. Może to mącić trochę tym, którzy są gorzej zorientowani w fabule całej serii, ponieważ naraz dostajemy uzupełnienia różnych wątków z różnych okresów rozwoju serii.

Autorzy głównej serii, czyli Philippe Buchet odpowiedzialny za rysunki, oraz scenarzysta Jean David Morvan stworzyli szereg paroplanszowych historii, które rozwijają niektóre wątki, a inne wyjaśniają. Do stworzenia warstwy graficznej zaprosili szereg uznanych na rynku frankofońskim artystów-komiksiarzy. Tym sposobem powstał komiks łatwy, przyjemny i bardzo różnorodny. Bez wielkich ambicji, więc też i niewiele można mu zarzucić.

Poziom fabuły jest bardzo różny. Od zwykłych żartobliwych historyjek traktujących o beztroskim dzieciństwie Navis utrzymanych w klimacie przygód małego Spirou, czy Calvina & Hobbesa, przez umoralniające opowieści o bohaterstwie głównej bohaterki, aż po interesujące rozwinięcia i wyjaśnienia znanych wcześniej historii. Tak jak cała seria, tak i ten album trzyma bardzo porządny poziom – najwyżej przeczytamy to na szybko, ale na pewno nie będziemy mieli poczucia straconego czasu. Najistotniejsze, zarówno pod względem fabularnym, jak i z uwagi na ilość poświęconych im historyjek, są z pewnością opowieści o zakochanym w Navis konsulu Enshu Atsukau, oraz o jej wizytach na planecie znanej z trzeciego tomu serii („W trybach rewolucji”).

Największą wartością tego typu zbiorów są oczywiście gościnne występy obcych dla serii artystów, oraz ich własne ujęcia i interpretacje znanych nam bohaterów. Kreskówkowe i czyste, jeśli chodzi o linię, opowiastki nie przykuwają raczej uwagi, choć mogą rozbawić, jak np. w „Trafiony prezent”, gdzie mamy całą plejadę humorystycznie przedstawionych piratów – 4-ro ręki pirat z 4 hakami zamiast dłoni, dobrze znany nam Alf, czy Stich. Bardzo nastrojowo wywiązał się ze swojego obowiązku rysownika Ignacio Noé w historyjce „Oczy” - brudno, realistycznie, ale nadal w klimacie „Armady”. Intrygująco wypada bardzo krótki pokaz kreski w wykonaniu Koboi – szkoda że cały komiks nie jest utrzymany w takim samym stylu co ostatnia plansza. Jednak niekwestionowanym zwycięzcą zostaje Shang (i Studio 9 za kolory) z historią „Najwyższy wymiar kary”. Lekko kanciasta kreska , która bardziej przypomina japońskie anime ze Studio 4°C, czy prace Paula Pope'a, niż klasyczne ligne claire, zachwyca płynnymi przejściami od statycznych scen wypełnionych świetnie rozrzuconymi kolorami do szybkiej akcji, którą dynamizują wygięte i rozciągnięte perspektywy. Sama fabuła trochę kuleje, ale ta opowiastka z pewnością zasługuje na szczególna uwagę.

Nie będzie wielkim wyzwaniem przejrzenie „Kronik Armady”, jeśli przypadkiem wpadły wam w rękę. Jednak jeśli jesteście zagorzałymi fanami serii, z pewnością już dawno ostrzyliście sobie na ten zbiór zęby. Tak więc i wilk syty i owca cała – przyjemna i szybka lektura, parę pociągających momentów, a jeśli nie znasz Armady, to nawet nie zwrócisz na tę pozycję uwagi. Jedyny mój zarzut to cena – odrobinę za dużo jak za taką krótką lekturę.

Opublikowano:



Kroniki Armady
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Kroniki Armady Kroniki Armady Kroniki Armady

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-