baner

Recenzja

Bler #1: Lepsza wersja życia

Jan Steifer, Łukasz Chmielewski recenzuje Bler #1: Lepsza wersja życia
Podobno "Bler", komiks o krakowskim superbohaterze, przeżywał niesamowite turbulencje w locie na półki sklepowe. Nie wiem, jak długo w rzeczywistości trwały opóźnienia twórcze i wydawnicze, ale po przeczytaniu odnoszę wrażenie, że nie wystarczająco długo.

Jest rok 1998 (albo "cholerny rok 1998", jak głosi tekst zdobiący kadr otwierający opowieść). Główny bohater, którego imię brzmieć w dalszej części komiksu będzie Bler, pędzi samochodem po polskich bezdrożach. Jadąc zbyt szybko, staje się ofiarą wypadku, co doprowadza do tego, że ukryty w tajemniczej willi zostaje "przerobiony" na nadczłowieka przez ludzi, którzy twierdzą, że chcą walczyć ze złem. Od tego momentu zaczynamy oglądać poczynania superherosa na naszym polskim podwórku.

Sztywna narracja pierwszoosobowa, towarzysząca nam przez cały album, atakuje nas nachalną i niepotrzebną ekspozycją fabuły i postaci od pierwszych stron – czytamy o tym, że nasz przyszły heros handluje książkami, o tym, że jest zmęczony, o tym, że jego radio się psuje, o tym, że... "Jechałem zbyt szybko!" Bum! Czytamy o wszystkim, czego moglibyśmy się dowiedzieć z obrazków i dialogów, a zamiast tego płynność akcji spowolniona zostaje kolejnymi niepotrzebnymi dopowiedzeniami.

Z drugiej strony ciężko stwierdzić, czy zamiast tego położenie nacisku na dialogi byłoby lepszym rozwiązaniem. Słowa wypowiadane przez bohaterów wypadają tylko gorzej. Czasem teksty wyglądają jak marne tłumaczenie z angielskiego ("W cholernym roku 1998..."), innym razem zwyczajnie nierealistycznie ("Ale jazda!" jako wyraz zaskoczenia), a jeszcze innym tekst wykazuje brak konsekwencji w opowiadaniu – kiedy bohater mówi coś, tylko po to, by dać nam wgląd w jego myśli, podczas gdy mógł to przekazać narracją z offu i nie brzmieć tak nienaturalnie ("Dziwne rośliny. Co to może być?"). Ostatnią, ale wbrew pozorom niekoniecznie najmniej ważną, wadą tekstu jest brak emfazy. W USA umiejętne podkreślanie wyrazów uznawane jest za nie lada sztukę, która potrafi tchnąć życie w wypowiedź, a przede wszystkim nadać jej dodatkowego charakteru. W "Blerze" bohaterom brak własnego stylu wypowiedzi i "głosu" – osobowości w nich wyczuwalnej. W żadnym momencie nie miałem wrażenia, że przysłuchuję się rozmowie prawdziwych ludzi. Mógłbym przymknąć na to oko, gdyby dialogi były ciekawe, jednak tak nie jest. W rezultacie zdaniom brak życia, a dialogi wydają się być tylko informacją dla czytelnika.

Skazy na dialogach ujawniają też skazy na bohaterach, którzy – tak jak słowa przez nich wypowiadane – są kompletnie bezpłciowi. O tytułowym Blerze nie potrafię powiedzieć nic konkretnego poza tym, że jest trochę zagubiony i ma amnezję. Jasne, działa w dobrej sprawie – super, wódki mu polać, ale kim jest? Nie mam pojęcia. Brak mu zainteresowań, poczucia humoru, charakterystycznych cech, a przede wszystkim brak mu osobowości. To wydmuszka – marionetka, która jest równie angażująca, co fabuła w filmie porno. Jego pierwszoosobowy głos zza kadru to idealny, choć nieco tani, sposób by powiedzieć mi więcej o postaci, której powinienem przecież kibicować, ale nic z tych rzeczy. Kompletnie brak jej jaj i polotu. O "aktorach drugoplanowych" tej historii nie wypowiem się z litości... albo dlatego, że ich nie ma – są zamiast nich rysunki jakichś ludzi, których imion nie znam.

Porządnie za to prezentuje się część graficzna "Blera". Pomimo swej niestaranności i braku dynamiki, kreska wygląda całkiem atrakcyjnie. Choć w drugiej połowie odcinka jakość wydaje się spadać, tła nie próbują nawet za bardzo udawać szczegółowych, a samej kresce nie można zarzucić charakterystycznego stylu, to sprawdza się ona na tyle, że nie irytuje i jest czytelna. Porównując to do komiksowych kreślarzy z zagranicy, jest to raczej średnia półka superbohaterskiego głównego nurtu – na tyle porządna by opowiedzieć historię, ale nie na tyle dobra by chciało się spędzić więcej niż parę minut, przyglądając się kadrom. W całym albumie nie ma jednego obrazka, do którego chciałbym wrócić, żeby dłużej z nim obcować. Za to okładka podoba mi się.

Wbrew temu, co można było przeczytać wyżej, "Bler" nie jest komiksem tragicznym. Jest po prostu ze wszech miar przeciętny – aż do bólu. Nie posiada żadnej cechy przykuwającej uwagę, niczego co sprawiałoby, że chciałoby się sięgnąć po ten komiks, zamiast jakiegokolwiek innego amerykańskiego odpowiednika. Niedostatek nowatorskich pomysłów nie zostaje wcale zrekompensowany osadzeniem akcji w Polsce. Na tego typu nieinteresujące, pełne "łopatologii" prologi, które poza dość sztampową opowieścią o powstaniu postaci nie oferują niczego więcej, mogą sobie pozwolić serie, które mają już osadzonych w naszej świadomości bohaterów – nie "Bler".

Ocena: 3/10
[Jan Steifer]


Przeczytałem recenzję komiksu Rafała Szłapy „Bler. Lepsza wersja życia” autorstwa mojego redakcyjnego kolegi Jana Steifera i szybko sięgnąłem po komiks raz jeszcze. Jego ponowna lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, że czytaliśmy dwa różne komiksy.

Na „Blera...” trzeba było czekać prawie 10 lat. Komiks z nóg nie zwala, ale to zdecydowanie odosobnione i wyjątkowe zjawisko na polskiej scenie komiksowej. Decydują o tym przede wszystkim dwa czynniki.

Po pierwsze, to sprawnie narysowany komiks, który jest przystępny w odbiorze dla niemalże każdego czytelnika. Nie trzeba być historykiem komiksu lub sztuki, by docenić meandry kreski Szłapy i rozkoszować się nią. „Bler...” został narysowany w realistycznej stylistyce. Choć nie jest to Herge’owska linge claire, to Szłapa rysuje estetycznie, a przy okazji na tyle charakterystycznie, że można rozpoznać jego rękę. Taka kreska idealnie pasuje do takiego albumu. To nie musi być arcydzieło graficzne (i nie jest). Takie rysunki mają być sprawne warsztatowo. I są. I wystarczy. Na dodatek Szłapa potrafi też umiejętnie i ciekawie komponować plansze i opowiadać samym obrazem.

Po drugie, fabuła „Blera...” została sprawnie zawiązana. Zwykły facet ulega wypadkowi i na skutek działań tajnej organizacji nabywa supermoce. Dzięki nim zaczyna zwalczać zło. Oczywiście nie ma tu nic oryginalnego, ale to komiks przygodowo-sensacyjny, który operuje schematami narracyjnymi i kliszami fabularnymi. Szłapa umie jednak to robić. Stwarza przekonującego bohatera, który daje niemalże gwarancję dobrej rozrywki. Jednocześnie jednak fabuła poprzez uniwersalne odniesienia nie jest pozbawiona drugiego dna. I o to chodzi. I wystarczy.

Komiks ma też swoje wady. Twarze są zbyt grubo ciosane, czasem kobiety łudząco podobne do siebie, scenom akcji przydałoby się więcej dynamizmu, dialogom zaś więcej z rozmowy niż deklamacji, a fabuła mogłaby bardziej trzymać w napięciu... Ale, jeśli największą wadą tego komiksu jest to, że o ile w ogóle wyjdzie druga część, o tyle przyjdzie na nią pewnie długo czekać, to nie może to być zły komiks...

Ze względu na przystępność odbioru rysunków i fabułę, gwarantującą dobrą rozrywkę, „Bler...” jest dla mnie polskim komiksem 2010 roku. Po ciężkim boju wygrał ze świetnymi, a w niektórych aspektach lepszymi, komiksami: „Laleczkami” Macieja Pałki i „Scenami z życia murarza” Jerzego Szyłaka (i 12 rysowników, w tym nomen omen także Pałki). Wygrał właśnie tym, że jest to komiks dla każdego.

Ocena: 8/10
[ljc]


Opublikowano:



Bler #1: Lepsza wersja życia

Bler #1: Lepsza wersja życia

Scenariusz: Rafał Szłapa
Rysunki: Rafał Szłapa
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2010
Seria: Bler
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: A4
Stron: 46
Cena: 29,9 zł
Wydawnictwo: Blik Studio
ISBN: 978-83-931632-0-5
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Bler #1: Lepsza wersja życia Bler #1: Lepsza wersja życia Bler #1: Lepsza wersja życia

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

COUP de CRAYON -

Patrząc na ten komiks, muszę powiedzieć, że to świetna robota. Rafał Szłapa to odważny facet, wydał komiks za własne pieniądze na rynek, który nie lubi rodzimych komiksów środka. A mnie jest naprawdę brak polskich komiksów, które czerpałyby, tak jak BLER, z tego, co polski komiks sobie wypracował w latach 70 i 80 XX wieku. Brawo dla Szłapy za dobry komiks, który nie wpisuje się w nurt komiksów NARODOWO-MĘCZEŃSKICH i w nurt komiksów "ARTYSTYCZNYCH". Polecam.