baner

Wywiad

Słoweński burger komiksowy

Karol Wiśniewski
stripb1Okładka pierwszego "Stripburgera" wydanego w grudniu 1992 r.
Aleja Komiksu: Jaka jest geneza "Stripburgera"?

Gašper Rus: Zgodnie z legendą, pierwsze plany undergroundowego fanzinu, który docelowo miał stać się “Stripburgerem”, pojawiły się już w późnych latach osiemdziesiątych zeszłego wieku. Pomysł magazynu zrodził się w umysłach członków słoweńskiego kolektywu artystycznego Strip Core. Początkowo Stripburger miał zajmować się szeroko rozumianą sztuką; nie tylko komiksem, ale także muzyką, graffiti, fotografia itd. Głównym tego powodem był fakt, że w owym czasie nie istniała w Słowenii żadna podobna publikacja. Jednakże, ze względu na bardzo długi „okres przygotowawczy”, pierwszy numer „Stripburgera” był gotowy do druku dopiero w 1992. Do tego czasu artykuły dotyczące muzyki zdezaktualizowały się, więc wydawcy zostawili tylko komiksy i inne materiały związane ze sztuką wizualną. Wraz z drugim numerem „Stripburgera” (1993) uwaga skierowana została już wyłącznie w stronę komiksu. Ja sam w tamtym czasie jeszcze nie współpracowałem ze „Stripburgerem”. Prawdę mówiąc, dołączyłem do pisma w 2005 roku; do tego czasu zmieniła się prawie cała oryginalna ekipa redakcji, z wyjątkiem Kateriny Mirovic. Sama nazwa magazynu została zainspirowana ilustracją z okładki pierwszego numeru (autorstwa Jakoba Klemencica), przedstawiającej hamburgera wypełnionego komiksami - wspominam o tym, gdyż ludzie często pytają, skąd wzięła się nazwa „Stripburger”.

Czy kiedykolwiek istnienie “Stripburgera” było zagrożone?

Gašper Rus: Oczywiście, i to niejednokrotnie! Na przestrzeni (względnie) długich dziejów istnienia „Stripburgera” pojawiło się kilka momentów kryzysowych. Jednym z głównych problemów jest to, że nie ma w Słowenii wielu osób z fachową wiedzą na temat komiksów, wyrafinowanym gustem w tym temacie i jakimikolwiek zdolnościami organizacyjnymi, które są potrzebne do prowadzenia magazynu komiksowego. Co więcej, istnieją też trudności finansowe, z którymi borykamy się w tej chwili, ale myślę, że moja koleżanka Katerina może powiedzieć więcej na ten temat...

Katerina Mirovic: Cóż, “Stripburger” znajduje się w kryzysie permanentnie, a to ze względu na brak pieniędzy, brak ludzi skłonnych do pracy w redakcji, brak czytelników komiksów. Właściwie kryzys to już w pewnym sensie znak rozpoznawczy „Stripburgera”... W związku z tym, że nie ma wystarczająco funduszy, by zatrudnić pełnoetatowego naczelnego, na pewnym etapie ta osoba, która wykonuje największą część pracy, czuje się zmęczona i ma wszystkiego dość. Każdy z redaktorów rzecz jasna wnosi coś unikalnego, specyficznego dla jego postrzegania komiksu, swoją wiedzę i energię. Kaja, młoda artystka ze świeżą energią, która obecnie stoi na czele projektu, z pewnością pozostawi swój ślad.

cartoonia"Greetings from Cartoonia" - jubileuszowy, 50-51. numer "Stripburgera". Zawiera komiks Mateusza Skutnika
Jak ludzie w Słowenii postrzegają „Stripburgera”? Czy jest on znany wyłącznie fanom komiksu w waszym kraju? Czy ludzie „z zewnątrz” zdają sobie sprawę z faktu, że magazyn jest w gruncie rzeczy świetną formą promocji Słowenii na skalę międzynarodową?

Gašper Rus: W Słowenii “Stripburger” znany jest wyłącznie bardzo wąskiej (ale lojalnej!) grupie entuzjastów komiksu. Gdybyś zapytał przypadkowego przechodnia o „Stripburger”, prawdopodobnie zobaczyłbyś bardzo zdziwiony wyraz na jego/jej twarzy. Na szczęście cieszymy się pewną rozpoznawalnością za zagranicą, gdyż „Stripburger” jest bardzo przychylny językowi angielskiemu, dzięki czemu rozprowadzany jest w kilku krajach europejskich, a także Ameryce Północnej. Przypominamy sobie o tym za każdym razem, kiedy pojawiamy się na konwentach komiksowych zagranicą, gdzie zawsze witają nas fani „Stripburgera”. Jeśli chodzi o twoje pozostałe pytania, odpowiedź brzmi „nie”, niestety. To znaczy mainstreamowi odbiorcy w Słowenii (ludzie „z zewnątrz”) nie uznają ”Stripburgera” za formę promocji komiksu słoweńskiego czy też samej Słowenii. Nawet jeśli to jest dokładnie to, co „Stripburger” robi.

Katerina Mirovic: Ludzie generalnie niewiele wiedzą o czymkolwiek, co związane ze sztuką. Większość preferuje kulturę mainstreamową, nie zwracają uwagi na programy w telewizji poświęcone sztuce czy działy kultury w gazetach. A przy naszej selekcji, czy raczej ukierunkowaniu na to, co alternatywne, jak sztuka komiksu, to całkiem oczywiste, że nie przyciągamy szerszej publiczności. Nawet literatura, książki najbardziej znanych słoweńskich pisarzy, są publikowane w liczbie około 500 kopii. Ministerstwo Kultury wspiera nasze pokazy oraz wystawy zagranicą. Wierzę, że „Stripburger” jest dobrze znany osobom związanym ze sztuką profesjonalnie bądź koneserom.

Na przestrzeni lat “Stripburger” publikował prace wielu znanych artystów. Czy wydaje się wam, że magazyn pomógł kogoś wypromować, uczynił z jakiegoś "zwykłego" artysty – znanego artystę?

Gašper Rus: Cóż, może wypromować to trochę za mocne słowo, ale wierzę, że w przypadku niektórych artystów “Stripburger” odegrał ważną rolę na drodze do rozpoznawalności. Na myśl przychodzi mi Duńczyk Marcel Ruijters oraz Francuz Matthias Lehmann.Wydaje mi się że również Malin Biller ze Szwecji został spopularyzowany dzięki „Stripburgerowi” (poza granicami ojczyzny). Wreszcie są też nasi słoweńscy artyści. Mówię tu o takich autorach jak: Jakob Klemencic, Matjaz Bertoncelj, Andrej Stular, Matej Kocjan - Koco i Ciril Horjak.

Katerina Mirovic: Ciężko powiedzieć jak bardzo “Stripburger” pomógł w czyjejś karierze komiksowej. Są artyści, którzy dziękowali „Stripburgerowi” za to, że zostali opublikowani, bo dzięki temu potem ich prace zostały zauważone przez kolejnych redaktorów czy wydawców. Pewne komiksy, które pierwotnie były drukowane w „Stripburgerze”, weszły później do innych magazynów komiksowych, antologii. Vladan Nikolic z Serbii jest obecnie stale drukowany przez słoweński magazyn dla dzieci. Cóż, „Stripburger” odegrał pewną rolę w życiu poszczególnych artystów komiksowych, ale tak naprawdę nie jesteśmy drogą do gwiazd. Myślę, że może mamy większy wpływ na życie artystów w Słowenii, stwarzając pewne możliwości pracy albo dając porady. Właściwie w tym momencie powinniśmy podziękować wszystkim artystom publikującym w „Stripburgerze” za ich wkład, bo „Stripburger” nie mógłby istnieć bez nich samych i bez ich świetnych prac. Szczególnie tym, którzy byli z nami przez dłuższy czas, jak wyżej wymienieni: Marcel Ruijters, Matthias Lehmann, Mallin Biller, Max Andersson…

Mam wrażenie, że pojawić się w „Stripburgerze” jest swego rodzaju wyznacznikiem dla pewnych kręgów komiksowych. Trochę na zasadzie: „Jestem w „Stripburgerze” – znaczy, że jestem niezły”. Czy wy też tak uważacie?

Gašper Rus:: Cóż, myślę, że to jest prawdą głównie w przypadku artystów komiksowych z Europy Wschodniej, gdzie nie ma tak silnej tradycji komiksu, jak na Zachodzie. Tam „Stripburger” jest tylko jednym z wielu mu podobnych fanzinów, podczas gdy na Wschodzie tego typu publikacje są o wiele rzadsze... Dla rysowników pochodzących z takich krajów, jak: Czechy, Słowacja, Rosja; z Krajów Bałtyckich, Serbii, Węgier, Polski itd., fakt opublikowania w „Stripburgerze” jest w rzeczy samej swego rodzaju wyróżnieniem, albo przynajmniej ważnym krokiem na drodze do (czasem międzynarodowej) rozpoznawalności. Przynajmniej takie wrażenie odnoszę po lekturze ich prac, jakie przysyłają.

madburger"Madburger" - jedna z tematycznych antologii "burgerowych"
Co niesie ze sobą przyszłość “Stripburgera”? Myślicie, że obecny styl magazynu jest najlepszym z możliwych czy macie zamiar udoskonalać formułę?

Gašper Rus: Jak zostało już powiedziane, „Stripburger” przekazywany jest właśnie przez jedną generację wydawców generacji nowej. Jako że jestem w trakcie przekazywania „Stripburgera” moim następcom w redakcji, wolałbym zostawić przyszłość pisma całkowicie w ich rękach.

Jednakże, jeśli chcesz poznać moją opinię, wierzę w to, że zawsze istnieje sposób na udoskonalenie magazynu. Na przykład, jednym z do tej pory nie rozwiązanych problemów jest dwujęzyczność „Stripburgera” (słoweński i angielski występują tam jednocześnie). Osobiście marzę o tym, by ujrzeć dwie wersje „Stripbugera”: słoweńską (wyłącznie dla Słowenii) i angielską (dla publiczności międzynarodowej). Sądzę też, że sam magazyn to za mało, żeby utrzymać zainteresowanie naszych odbiorców. Aby pozostać interesującym, „Stripburger” powinien być bardziej zróżnicowany. Na Słowenii na przykład publikujemy też pojedyncze albumy komiksowe. Myślę, że w przypadku niektórych z nich powinniśmy wypuścić również angielskie wersje.

Katerina Mirovic: Pomysłów jest wiele, ale rąk do pracy już nie.

Kto finansuje “Stripburgera”? Wedle obiegowej opinii utrzymujecie się z pieniędzy państwa. Nie wiem, czy to prawda, ale jeśli tak, to jest to doprawdy imponujące – nie sądzę, żeby polski rząd albo Ministerstwo Kultury zechciało finansować taki projekt, jak „Stripburger”. Nie byłoby to dla nich „bezpieczne”, jeśli wiecie, co mam na myśli.

Katerina Mirovic: Do zeszłego roku “Stripburger” był częściowo finansowany przez Ministerstwo Kultury, począwszy od numeru szesnastego („Stripburek”), a od zeszłego roku przez nowo powołaną Słoweńską Agencję Książki. Czekamy na rozpatrzenie podań na okres najbliższych 3 lat. Część wpływów stanowią rzecz jasna dochody z prenumerat, księgarni, jest też sporo nieopłaconych jeszcze zleceń, specjalne wsparcie ze strony Forum Ljubljana, naszego instytutu, który pokrywa koszty wynajmu przestrzeni biurowych, księgowości...

Musicie zdać sobie sprawę z tego, że „Stripburger” istnieje już od blisko 18 lat. Byliśmy ignorowani przez ministerstwo przez pierwsze pięć lat. Jednym z owoców naszej pracy (a organizujemy również inne projekty związane z komiksem: wystawy, warsztaty, konkursy) jest fakt, że zawód: "artysta komiksowy" znalazł się na liście specjalistycznych zawodów sztuki. I myślę, że można zaryzykować stwierdzenie, iż Słowenia była zresztą bardziej otwarta na kulturę zachodnią. Komiksy nie były zakazane, traktowało się je jako pozycje dla dzieci lub jako literaturę brukową, ale mimo wszystko wydaje mi się, że mieliśmy łatwiejszą pozycję do startu ze sztuką komiksową.

Nasza sytuacja nigdy nie jest stabilna. Chociaż myślę, że robimy coś pozytywnego, szczególnie zważywszy na okoliczności, nie jest powiedziane, że komisja decydująca o finansach zgodzi się z naszym stanowiskiem albo z jakiegoś powodu (np. zbyt wielu aplikantów, fakt, że komiks nie balansuje już na granicy wyginięcia) nie wykopie nas ze swojego planu finansowego. Ale takie jest życie...

Naslovnica_54-net54. numer "Stripburgera"
Jaka jest obecna sytuacja słoweńskiego komiksu?

Gašper Rus: Ogólna sytuacja w komiksie słoweńskim? Cóż, z punktu widzenia wydawców obecnie znajdujemy się w okresie bardzo pomyślnym dla komiksu. Co roku publikowanych jest kilka komiksów słoweńskich, a także całkiem sporo przekładów. Na słoweński tłumaczeni są cenieni autorzy komiksów z zagranicy, by wymienić kilku: Art Spiegelman, Joe Sacco, Daniel Clowes, David B., Posy Simmonds, Max Andersson czy Matti Hagelberg.

Jednakże z punktu widzenia twórców komiksu, sytuacja nie wygląda tak różowo. Możesz publikować swoje komiksy, nawet całe albumy, to już nie stanowi problemu. Ale bycie zawodowym rysownikiem to tak naprawdę nie jest dobry pomysł na karierę zawodową na Słowenii. Nie zarobisz poważnych pieniędzy, rysując komiksy. Cóż, jest co prawda Tomaz Lavric, autor bardzo zabawnych komiksów, który mógłby się utrzymać z rysowania komiksów dla Francuzów (gdyby chciał), ale on preferuje tworzenie komiksów politycznych... Co być może jest dla niego dobre, jako że może na boku pracować na komiksami bardziej osobistymi.

Jest też Bernard Kolle, który zarabia na życie, rysując mainstreamowe komiksy, głównie po francusku. Ale jest kompletnie nierozumiany w Słowenii. Wydaje mi się również, że Iztok Sitar i Marko Kociper dużą część swoich dochodów zawdzięczają rysowaniu komiksów. Inni autorzy muszą mieć regularną pracę albo rysować ilustracje, a nad komiksami pracować w wolnym czasie.

A jakie są najważniejsze komiksy słoweńskie?

Gašper Rus: Po pierwsze, chciałbym zaznaczyć, że to jest moja osobista opinia w tym temacie. Inny słoweński komiksiarz mógłby podać ci zupełnie inną listę. W każdym bądź razie, oto one:

Prawdopodobnie najważniejszym słoweńskim autorem komiksów jest Tomaž Lavrič, o którym już wspominałem, a który tworzy po dziś dzień. Jest mistrzem rysunku, a jego historie obejmują szeroki wybór gatunków: kryminał, science fiction, satyra polityczna, komedia, obrazki z życia i inne. Niektóre z jego najważniejszych prac to: "Rdeči alarm" ("Czerwony Alarm", 1996), "Diareja" ("Biegunka"; cotygodniowy pasek komiksowy, zapoczątkowany w późnych latach osiemdziesiątych i ukazujący się do dnia dzisiejszego), "Slepo sonce" ("Ślepe Słońce"; 2004), "Novi časi" ("Nowe czasy"; 2010), "Bosanske basni" ("Bośniackie baśnie"; 1997), "Ekstremni športi" ("Sporty Ekstremalne"; 2001), "Sokol in golobica" ("Sokół i gołąb"; 2008).

Jest też Zoran Smiljanić, również tworzący współcześnie. Jest on jednym ze najbardziej aktywnych słoweńskich rysowników. Tworzy głównie komiksy przygodowe, które jednak często mają rysę satyryczną i undergroundową. Ważniejsze jego albumy to: "Hardfuckers 1-3" (1999), "1991 / Zadnja vojna" ("1991 / Ostatnia Wojna"; 1999), "1945 / 1943" (2000), "Družinske zgodbe" ("Historie Rodzinne"; 2000), "Meksikajnarji 1: Miramar" (2006), "Meksikajnarji 2: Laibach" (2008).

Kostja Gatnik zapoznał Słowenię z komiksem undergroundowym na przestrzeni późnych lat sześćdziesiątych i wczesnych siedemdziesiątych. Później porzucił komiks i od tamtej pory pracuje jako ilustrator/projektant. Jego undergroundowy komiks "Magna Purga" (1997) ma status albumu kultowego wśród słoweńskich miłośników komiksu i jest wielce poszukiwany przez kolekcjonerów.

Miki Muster to wciąż najukochańszy słoweński rysownik. Jest tym właśnie rysownikiem, którego znają niemal wszyscy Słoweńcy. Generacje młodych Słoweńców, włącznie z tymi "z poważaniem", dorastały, czytając jego disneyowskie komiksy, pierwotnie drukowane na łamach czasopism w odcinkach, począwszy od lat pięćdziesiątych po wczesne lata siedemdziesiąte. Następnie "The Adventures of Zvitorepec, Trdonja and Lakotnik", jak się je nazywa, zostały zebrane w albumy i drukowane z wielokrotnymi wznowieniami.

Jakob Klemenčič - Jakob jest doskonałym artystą, posiadającym głębokie zrozumienie dla medium komiksu. Niestety, jako artysta zdaje się preferować niezrozumiałość ponad szeroką rozpoznawalność. Prawdopodobnie z tego powodu nie istnieje jego oficjalny komiks dostępny po słoweńsku (od czasu do czasu autor wypuszcza kserowany album, który następnie jest rozprowadzany w kilku tuzinach kopii wśród wybranych czytelników). Jego komiksy, obejmujące od jednostronicowych do średniej długości historii, są porozrzucane po numerach "Stripburgera" oraz niektórych zagranicznych antologiach. Możecie je znaleźć m. in. w: "XXXburger" (1999), "Stripburek: Comics from behind the Rusty Iron Curtain" (1997), "Osmoza" (2005), "Honey Talks" (2006) oraz "Greetings from Cartoonia" (2009).

Matjaž Bertoncelj - Wyjątek wśród rysowników słoweńskich. Rysuje dosłownie tony komiksów, ale niestety ich jakość nie zawsze dorównuje ilości. Pod względem stylistycznym jego komiksy są naiwne, tematycznie eklektyczne (humorystyczne, autobiograficzne, akcji...), ale prawie zawsze bardzo osobiste. Do tej pory stworzył kilka albumów, wiele z nich wydał własnym sumptem. Oto niektóre tytuły: "Barbar Macon 1" (1996) i część druga (1999), "Biblijske in ostale kratke zgodbe" ("Biblia i inne krótkie historie" 1996), "Kratke zgodbe 2" ("Krótkie historie 2", 1999), "Eppur si muove" (1997), "Večstranski" ("Wielostronicówki", 2009), Enostranski ("Jednostronicówki", 2009).

Iztok Sitar i Marko Kociper - Wymieniając tych dwóch autorów razem nie chciałbym zasugerować, że zawsze tworzą oni w duecie. Absolutnie nie. W komiksach obydwu pojawiają się pewne powracające wątki, a konkretnie seks i humor (właściwie Sitar uważa siebie za satyryka). Stylistycznie jednak autorzy bardzo się od siebie różnią. Szczerze mówiąc, nie jestem wielkim fanem żadnego z nich. Uważam jednak, że zasługują na to, by o nich wspomnieć, jako że ciężko pracują i są szczerze oddani sprawie komiksu. Pokaźne rozmiary zbiorów prac obydwu autorów są imponujące Ważniejsze albumy: Iztok Sitar: "Zakoni ljubezni" ("Prawa miłości", 1997), "Ženska, ki se ljubi z mačkom" ("Kobieta która uprawia miłość z kotem"; 1998), "4000" (2001), "Zgodba o Bogu" ("Historia Boga"; 2004), "Glave" ("Głowy", 2006), Sperma in kri ("Sperma i krew"; 1990). "Marko Kociper: Svinjsko dobrih osem let" ("Świńsko-dobrych 8 lat", 2000), "Podgana" ("Szczur", 2002), "Dika" (2005), "Jazbec in ostali svet" ("Borsuk i reszta świata"; 2009).

Dziękujemy za rozmowę.

Opublikowano:



Tagi

Stripburger Wywiad

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-