baner

Recenzja

Lucky Luke: Sędzia, Na podbój Oklahomy, Ucieczka Daltonów

Maciej Kur recenzuje Lucky Luke: Sędzia, Na podbój Oklahomy, Ucieczka Daltonów
Zacznę krytycznie – strasznie mały format. Ten sam problem miałem nie tylko z wcześniejszym wydaniem „Lucky Luke’a”, ale i ze zbiorowymi wydaniami „TinTina”. Nie jest to co prawda coś, do czego się nie można po kilku stronach przyzwyczaić, ale jednak kreska Morrisa zasługuje na to, by być ukazaną w takim formacie, jaki autor komiksu pierwotnie zakładał (zwłaszcza, że czasami trzeba nieco wytężyć oko, by dojrzeć co poniektóre detale). Skoro już się czepiam detali technicznych – wspomnieć należy, że nie są to wcale wyłącznie „Niepublikowane do tej pory w Polsce przygody Lucky Luke” (jak informuje nas tylna okładka). Część historii ujrzała już w naszym kraju światło dzienne w ramach pisma „Na przełaj”.

Odkładając na bok te wyrzuty i przechodząc do treści – każda z historii prezentuje się świetnie! Zamieszczone w tomie fabuły są na tyle odmienne, że czynią tomik wyjątkowo urozmaiconym.

„Sędzia” jest pierwszą historią Gościnnego, opiewającą spotkanie Lucky Luke'a z prawdziwą historyczną „legendą” dzikiego zachodu. W tym przypadku jest to Roy Bean – wymierzający prawo według własnego widzi-mi-się sędzia pokoju... i co tu wiele mówić, straszliwy warchoł, urządzający procesy we własnym salonie... Rzecz jasna przy okazji „procesów” Roy Bean nieźle zarabia na biletach wstępu, a także zakładach co do ostatecznego wyroku. Lucky Luke pada ofiarą pokrętnej „sprawiedliwości” sędziego, co gorsza, niebawem zjawia się kolejny sędzia-właściciel salonu, postanawiający zrobić Royowi konkurencję. Samotny cowboy postanawia wykorzystać spór między dwójką, aby dać obu należytą nauczkę.

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony „Sędzia” zawiera najwięcej typowego dla przygód samotnego cowboya „wisielczego humoru” (jak nie żarty o stryczku i o grabarzach, to o pijaństwie i skorumpowanych procesach), z drugiej zaś fabuła nie prezentuje się tak dobrze jak w dwóch kolejnych opowieściach. Przebieg akcji pozbawiony jest odpowiedniego „kopa”, przez co czuć braki w dynamizmie historii. Wszystko się wlecze, a postać tytułowego sędziego, pomimo kilku ekscentryczności, nie prezentuje się jakoś specjalnie barwnie, przez co miejscami bardziej nudzi, niż bawi.

Drugiej historii „Na podbój Oklahomy” nie można odmówić dynamiki. Opowieść koncentruje się na świeżo odkupionym od Indian stanie. Nowi osadnicy już zacierają ręce na pokaźniejsze działki, ci sprytniejsi i chciwsi kombinują jak wykorzystać sytuację, by zrobić własny interes, a Lucky Luke obarczony zostaje trudną misją dopilnowania porządku i ładu w tym całym chaosie. Komiks bawi już od pierwszej strony. Gościnny po raz kolejny udowadnia, że ma smykałkę do żartów sytuacyjnych. Sama historia daje ponadto wiele do myślenia na temat tego jak wyglądał podbój dzikiego zachodu, a rozwój wydarzeń jest ciekawy i pomysłowy.

Tematem trzeciej z historii (na co wskazuje tytuł) jest powrót czwórki najbardziej zagorzałych wrogów Lucky Luke – notorycznie popadających w konflikt z prawem braci Daltonów. Zarys fabuły jest prosty: Daltonowie uciekają z więzienia, chcąc zemścić się na samotnym cowboyu za wcześniejsze upokorzenia. Choć pomysł wydawać się może niezbyt oryginalny, pamiętajmy, że jest to pierwsza historia koncentrująca się na tym schemacie, a później powroty Daltonów w serii są tak naprawdę wariacją na temat tej historii. O ile debiutancki występ Daltonów we wcześniejszym tomie służył bardziej za ich introdukcję, tu prezentują się o wiele barwniej, a ich osobowości zostają konkretniej zarysowane. Wreszcie mamy napady furii Joe i jego obsesję na punkcie Lucky Luke'a, obżarstwo i tępotę Avrellel, wzmianki o „mamusi” i całą masę zabawnych pogaduszek między całą czwórką (jak już o „typowych dla Daltonów” schematach mowa, to podobnie jak we wcześniejszym tomie, dochodzi do błędu, gdzie Jack i William zostają „zamienieni imionami”, ale ostatecznie ten błąd to na swój sposób tradycja). Sam Lucky Luke, też ma ciekawe pole do popisu. To w sumie ciężkie wyzwanie – pozostać ciągle interesującym bohaterem z konkurencją tak przekomicznych łotrów, lecz jak zwykle wywiązuje się i z takich tarapatów.

Tomik polecam wszystkim fanom przygód samotnego cowboya, twórczości Gościnnego czy po prostu humoru. O niebo lepiej prezentuje się on od wcześniejszego, zarówno od strony plastycznej, jak i treściowej i bez wątpienia dostarczy kilku godzin niezapomnianej rozrywki.


P.S.
Warto jako ciekawostkę zaznaczyć, że komiks „Sędzia” posłużył jako zarys filmu pod tym samym tytułem z 1971 roku, w reżyserii Jeana Giraultiego, w którym (o ironio) nie wykorzystano w ogóle postaci samego Luke’a!


Opublikowano:



Lucky Luke: Sędzia, Na podbój Oklahomy, Ucieczka Daltonów

Lucky Luke: Sędzia, Na podbój Oklahomy, Ucieczka Daltonów

Scenariusz: Rene Goscinny
Rysunki: Morris
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2010
Seria: Lucky Luke
Wydawca oryginału: Dargaud
Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 155 x 225 mm
Stron: 140
Cena: 49 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-3700-1
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Lucky Luke: Sędzia, Na podbój Oklahomy, Ucieczka Daltonów Lucky Luke: Sędzia, Na podbój Oklahomy, Ucieczka Daltonów Lucky Luke: Sędzia, Na podbój Oklahomy, Ucieczka Daltonów

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-