Recenzja
Sin City #5: Wartości rodzinne (wyd. II)
Jakub Koisz recenzuje Sin City #5: Wartości rodzinneZapewne każdy, kto zdecydował się kupić nowe wydanie komiksu, chciał sprawdzić, jak ma się legenda sprzed ponad 10 lat do prawdy. Wątpliwości, owszem, są – szczególnie, kiedy czytamy pierwsze strony, wprowadzające nas do fabuły niejako „z biegu”, bez zbędnych ceregieli i zabaw w „dawno, dawno temu, w bardzo złym, złym miejscu…”. Wendeta Dwighta McCarthy’ego, jego sarkazm i bezpośredniość, a także obecność dziewczyny na rolkach, która bardziej niż jeździć lubi kroić zakapiorów katanami, to elementy przyprawiające o zdumienie. Gdzie my jesteśmy? Czy to na pewno Miasto Grzechu, czy może jakieś mniej znane obrzeża wykreowanego przez Millera świata? Krótko mówiąc: czyż to nie fabularne odcinanie kuponów od popularnej serii? Nic bardziej błędnego.
„Sin City: Wartości rodzinne” to może nie komiks o zaśnieżonych gzymsach, parujących kocich łbach czy alejach pełnych prostytutek, ale na pewno też nie przenosi nas do nieznanego wcześniej świata. Kolorytu (jakże dziwnie brzmi to słowo w kontekście komiksu czarno-białego) miasta nie uświadczymy, najważniejsi bohaterowie poprzednich tomów są jedynie wspomniani w kilku dialogach, ale znany nam specyficzny klimat wylewa się z każdego słowa wypowiedzianego przez upadłą kobietę, z każdego kadru, który oszczędną kreską i jeszcze oszczędniejszymi barwami opowiada plotki, od których może zjeżyć się włos na głowie.
Frank Miller może ostatnimi czasy tworzyć historyjki o Mrocznym Rycerzu, który wydziera się w samochodzie na niewinnego Cudownego Chłopca, może też raz na jakiś czas napisać gniota, w którym Spawn i Batman na końcu ucałują swoje policzki. Nikt jednak nie odbierze mu Miasta Grzechu oraz dumy płynącej ze świadomości, że kolejna generacja młodych, niekoniecznie „genetycznie” uzdolnionych twórców, szukając inspiracji, otworzy którykolwiek zeszyt „Sin City”. Trochę to smutne. Bo Miller rodził swoje opus magnum bez prowadzenia się za rączkę, a jeśli ktoś dyktował mu, jak przedstawić twardych i wielowymiarowych bohaterów, to był to wyłącznie Raymond Chandler, a raczej jego opowiadania. Co więc napisać nowego o komiksie, który wszyscy znamy? Że się nie zestarzał? Że ciągle kartki pachną krwią i prochem z rewolweru? Niech będzie.
Opublikowano:
Sin City #5: Wartości rodzinne
Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: Frank Miller
Wydanie: II
Data wydania: Czerwiec 2010
Seria: Sin City
Tytuł oryginału: Sin City: Family Values
Wydawca oryginału: Dark Horse
Tłumaczenie: Tomasz Kreczmar
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: 17 x 26 cm
Stron: 128
Cena: 45,00 zł
Wydawnictwo: Egmont
Rysunki: Frank Miller
Wydanie: II
Data wydania: Czerwiec 2010
Seria: Sin City
Tytuł oryginału: Sin City: Family Values
Wydawca oryginału: Dark Horse
Tłumaczenie: Tomasz Kreczmar
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: 17 x 26 cm
Stron: 128
Cena: 45,00 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Galerie
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-