baner

Recenzja

Baśnie #7: Arabskie noce (i dnie)

Tadeusz Fułek recenzuje Baśnie #07: Arabskie noce (i dnie)
Tytułem wstępu przybliżmy „Baśnie” wszystkim niezorientowanym. Jedna z najpopularniejszych serii Vertigo, wielokrotna laureatka nagrody Eisnera w kategoriach seryjnego wydawnictwa, scenariusza, oraz okładek rysowanych przez Jamesa Jeana. Pomysł na historie jest tak prosty, że aż genialny – wskutek inwazji nieokreślonego (na początku) Adwersarza wszystkie postacie ze znanych bajek, od Jasia i Małgosi przez Trzy Świnki po Kopciuszka, zmuszone są emigrować do naszego doczesnego świat. Osiedlają się razem z pierwszymi kolonizatorami na Manhattanie i wiodą od tej pory swoje ciche zakamuflowane życia, marząc o zemście i powrocie do domu. Nadanie bajkowym bohaterom drugiego życia i osadzenie ich w problematyce naszych codziennych trosk samo w sobie posiada ogromny potencjał, a scenarzysta umiejętnie to jeszcze rozdmuchuje.

„Baśnie” w Stanach już dawno osiągnęły status serii, która ciągnąć się będzie, dopóki znajdą się nabywcy. Sam Bill Willingham, pomysłodawca i scenarzysta, butnie deklarował w jednym z wywiadów, iż nigdy nie zamierza przestawać pisać i historia będzie się ciągnąć w nieskończoność. Nakłada to dużą odpowiedzialność na autora, ale z drugiej strony daje spore pole do popisu. Nie trzeba rozpisywać fabuł oddzielnie na każdy kolejny zeszyt, można planować ogromne wydarzenia trwające parę kolejnych numerów - błogosławieństwo (lub przekleństwo) bogactwa amerykańskiego rynku potrafiącego zapewnić stałe dochody z jednego tytułu.

Polska edycja „Baśni” jest mniej więcej w połowie, tego co mogli przeczytać fani komiksu w USA. Zbiorcze wydanie, siódme z kolei, zatytułowano „Arabskie noce (i dnie)”. Poza główną historią, składającą się oryginalnie z 4 zeszytów (od 42 do 45), a rysowaną przez stałego współpracownika Willinghama – Marka Buckinghama, zawarto tutaj również „Balladę o Rodneyu i June” (zeszyty 46, 47), ołówka Jima Ferna. Stanowi ona zupełnie niezależną opowiastkę o parze drewnianych podopiecznych Adwersarza, którzy zakochują się w sobie i pragną zostać ludźmi. Za to zostają jednak wysłani do Nowego Jorku, aby szpiegować Baśniogród. Mały przerywnik głównej historii.

Najważniejsza oczywiście jest historia „Arabskie noce (i dnie)”. Opisuje ona przybycie do Baśniogrodu delegacji arabskich baśniowców, których rodzinne strony są właśnie atakowane przez Adwersarza. Mimo trudności natury językowej, kulturowej i dyplomatycznej, przewodzący im Sindbad aklimatyzuje się, co nie przypada do gustu jego wezyrowi. Na szczęście uknuta przez niego intryga zostaje udaremniona. W skali całej historii „Arabskie noce (i dnie)” są wydarzeniem średniej miary, bez wielkiego wpływu na bieg zdarzeń. Kontakt i współpraca z arabskimi baśniowcami zostają zawiązane, Król Cole zostaje ambasadorem, Niebieski Chłopiec przenosi się na farmę, a Wilk Bigby i Królewna Śnieżka na razie zostają odsunięci na dalszy plan. Odnoszę wrażenie, że wszystko to jest przygotowaniem do wielkiego wydarzenia, jakim będzie wojna z Adwersarzem. Jeśli ktoś śledzi na bieżąco wydanie amerykańskie, to przytaknie stwierdzeniu, że 7. wydanie zbiorcze jest tylko krótkim przystankiem, chwilą oddechu przed sporym przewrotem, do jakiego dojdzie niedługo. Co nie znaczy, że jest to słaby komiks – wręcz przeciwnie. Willingham bardzo solidnie przykłada się do swojej pracy. Należy tylko przyklasnąć i pogratulować, że potrafi połapać się we wszystkich istniejących wątkach, nie gubi nic, a do tego umiejętnie równoważy sprawy ważne i nic nieznaczące epizody.

Warstwa graficzna, autorstwa jednego z głównych autorów „Baśni” - Marka Buckinghama, też plasuje się w kategorii „dobra, ale bez rewelacji”. Jego styl trudno nazwać fascynującym, ponieważ jest przede wszystkim poprawny i czytelny. Mógłby być momentami bardziej dokładny, ale czyta się bez problemów, więc nie ma na co narzekać. Zupełnie inna bajka to okładki wspomnianego wcześniej Jamesa Jeana. Każda z nich jest małych dziełem sztuki – artysta ma od lat swój charakterystyczny i rozpoznawalny styl, tworząc lekko wyblakłe, akwarelowe i oniryczne wizualizacje świata stworzonego przez Willinghama. Są jednak wydrukowane w dziwnej wersji kolorystycznej w porównaniu do oryginału, co odbiera im sporo uroku.

Podsumowanie? Bezsprzecznie żelazna pozycja dla każdego fana „Baśni”. Nie porywa, ale zapewni solidne pół godziny dobrej rozrywki.


Opublikowano:



Baśnie #07: Arabskie noce (i dnie)

Baśnie #07: Arabskie noce (i dnie)

Scenariusz: Bill Willingham
Rysunki: Mark Buckingham
Wydanie: I
Data wydania: Lipiec 2010
Seria: Baśnie
Tytuł oryginału: Fables: Arabian Nights (and Days)
Wydawca oryginału: Vertigo
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Druk: kolor, offset
Oprawa: miękka, kartonowa
Format: 170 x 260 mm
Cena: 49,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
6.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
6 /10
Zagłosuj!

Galerie

Baśnie #7: Arabskie noce (i dnie) Baśnie #7: Arabskie noce (i dnie)

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-