baner

Recenzja

Armada #12: Wolna strefa

Tadeusz Fułek recenzuje Armada #12: Wolna strefa
„Armada” to dość udana seria stworzona przez duet Morvan / Buchet. We Francji cieszy się sporą popularnością i do tej pory doczekała się już dwóch niezależnych spin-offów poszerzających jej świat. Nad Wisłą ukazuje się niewiele później i również musi mieć wielu zwolenników, ponieważ Egmont nie przestaje nam dostarczać kolejnych numerów.

Cała seria jest bardziej współczesną i feministyczną wersją „Valeriana” - francuskiej komiksowej klasyki SF. Historia obraca się wokół agentki Navis – jedynej w całej opowieści przedstawicielki rasy ludzkiej, która stara się między misjami dojść prawdy o swym pochodzeniu. Jako jedyny „egzemplarz” gatunku, który nie wiedzieć czemu odporny jest na manipulację psychologiczną, zostaje zwerbowana przez ogromną flotyllę statków kosmicznych zwaną Armadą. Rada tej organizacji zapewnia jej szkolenie, utrzymanie, gadżety, wykształcenie, a potem pyskaty James Bond w wersji żeńskiej rusza wykonywać kolejne niewykonywalne i supertajne misje.

Album 12. „Armady” zatytułowany „Wolna Strefa” jest przeznaczony przede wszystkim dla obznajomionych z tym uniwersum, ponieważ kontynuuje watki znane z poprzednich zeszytów. Sam musiałem sięgnąć po wcześniejsze numery, aby rozjaśnić i odświeżyć sobie fabułę.

Album w przystępnej cenie 27 złotych i groszy 90 wydany jest, jak pozostałe, w miękkiej oprawie w formacie A4. Nie ma tu zbędnych monologów, a rysownik nie szczędzi mam efektownych scen walki, więc komiks czyta się dosłownie w 15 minut. O ile zawsze te 15 minut, jakie inwestowałem w duet Morvan i Buchet zwracało się z nawiązką i z niecierpliwością czekałem na więcej, to w przypadku numeru 12 poczułem się lekko oszukany. Obawiam się, że przy „Wolnej strefie” seria zaczyna gryźć własny ogon i wpada w pułapkę wielu tasiemcowych historii SF – wszechświat potencjalnie jest nieskończony, więc możemy bez przerwy wymyślać nowe, niestworzone planety, rasy, niespodzianki i ciągnąć to w nieskończoność. Coś w stylu uniwersum Incala i Dragon Balla, gdzie zawsze okazywało się, że jest jakiś jeszcze silniejszy przeciwnik do pokonania i jeszcze większa tajemnica do odkrycia. Na tym tanim chwycie cierpi jednak najbardziej warstwa fabularna.

Po wplątaniu Navis w galaktyczną aferę, zostaje ona pozbawiona statusu agenta i środków do utrzymania. Pomocną dłoń wyciąga wtedy adwokat, który bronił jej w procesie i nasza bohaterka może powrócić do tego co robi najlepiej. Tym razem musi złapać poszukiwanego zabójcę i zabrać go na planetę, gdzie wszyscy żyją w zgodzie i będzie musiał wyjawić wszystkie swoje sekrety. Nijak nie posuwa to do przodu, poza paroma pospiesznie dorzuconymi kwestiami na końcu, najważniejszej części historii, czyli pochodzenia Navis. To, co się stało z resztą ludzi, nadal pozostaje zagadką i nic nie szykuje jej rychłego rozwiązania. Także fabuła samej „Wolnej strefy” nie zachwyca – poza paroma niespodziankami i drobnymi zwrotami akcji razi sztucznością i irytuje już bezbłędną skutecznością głównej bohaterki. Doświadczyć tego możemy w licznych scenach skakania, strzelania, uciekania i gonienia, które tłumnie wypełniają ten zeszyt.

Bez zmian pozostaje wyśmienita warstwa graficzna. Swobodne podejście Philippe'a Bucheta do animowanej, disneyowskiej kreski, pełnej łagodnych pastelowych kolorów nie zmienia się. Komiks docelowo jest przeznaczony zapewne do grupy wiekowej 14 – 18 lat, więc jest bardzo łatwo przyswajalny i pozbawiony większych eksperymentów graficznych. Ciągle za to zachwyca wyobraźnia rysownika, który z każdym kolejnym albumem dodaje nowe postaci, rasy, pojazdy i technologie do kreowanego świata. Wszystkie te elementy są oryginalne i nie można im zarzucić żadnego naśladownictwa. Po przeczytaniu warto przejrzeć komiks jeszcze raz i przyjrzeć się szczegółom, których, zapewniam, nie brakuje.

„Armada - #12, Wolna Strefa” jest przeznaczona przede wszystkim dla czytelników obeznanych już z serią. Nie ma sensu zaprzyjaźniać się z historią Navis od tego numeru – lepiej poszukać gdzieś początkowych numerów (3 pierwsze zeszyty zostały jakiś czas temu wznowione). Nie znam planów autorów, ale sądzę, że nie mają zamiaru pozbywać się kury znoszącej złote jaja i „Armada” będzie jeszcze długo kontynuowana bez konkretnego rozwiązania. A szkoda, ponieważ wydaje mi się, że panuje ostatnio moda na sięganie po ostateczne wyjaśnienia i konfrontowanie bohaterów z nimi i pokazywanie, co może stać się później.


Opublikowano:



Armada #12: Wolna strefa

Armada #12: Wolna strefa

Scenariusz: Jean David Morvan
Rysunki: Philippe Buchet
Wydanie: I
Data wydania: Kwiecień 2010
Seria: Armada
Wydawca oryginału: Delcourt
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 215 x 290 mm
Stron: 48
Cena: 27,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Armada #12: Wolna strefa Armada #12: Wolna strefa Armada #12: Wolna strefa

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-