baner

Recenzja

Historia bez bohatera

Jakub Koisz recenzuje Historia bez bohatera
7/10
Historia bez bohatera
7/10
Jest coś fascynującego w kontynuacjach, które nagle pojawiają się wiele lat po wydaniu części pierwszej. Dzisiaj tylko koneserzy starego kina pamiętają „Bilardzistę” z Paulem Newmanem, ale sequel, który powstał ponad 25 lat później, czyli „Kolor pieniędzy”, zna każdy, komu nie są obce początki kariery Toma Cruise’a. Podobnie sprawy mają się z „Wall Street” Olivera Stone’a – wkrótce na ekrany kin zawita kolejna odsłona tego filmu, nakręcona „tylko” 23 lata po premierze części pierwszej. Wydaje się więc, że jedynie twórca pewny sukcesu komercyjnego może sobie pozwolić na reanimację z pozoru dawno zapomnianych postaci. Jean Van Hamme na pewno nie należy do tych scenarzystów komiksowych, którzy muszą obawiać się o swoją pozycję na rynku frankofońskim. A bohaterów swoich starych tytułów może wskrzeszać, kiedy tylko mu się to podoba.

Album „Historia bez bohatera” składa się z dwóch komiksów skupiających się na tych samych postaciach. Pierwszy wydany został w roku 1977, drugi w 1997. Polski czytelnik może się zapoznać z całością. Pierwszy segment dzieła Van Hamme’a fabularnie nie zachwyca, choć jest to sprawnie zrealizowana opowieść awanturniczo-przygodowa. W samym środku amazońskiej dżungli rozbija się samolot. Natura staje się więc więzieniem, co skłania cudownie ocalałych pasażerów do poszukiwań alternatywnego sposobu wydostania się z nieprzyjaznego środowiska. Czym grozi uwięzienie grupy ludzi o różnych charakterach w bezludnym miejscu, pokazuje serial telewizyjny „Lost”. W komiksie mamy więc piękną matematyczkę, podstarzałego amanta filmowego, genialnego pianistę, filozofującego buddystę, niezbyt miłego latynoskiego generała i młodego dziedzica rodzinnej fortuny. Nieustanne ścieranie się osobowości oraz moralnie niejednoznaczne wybory (choć jeśli ktoś spodziewa się dylematów jak u Williama Goldinga, ten mocno się rozczaruje) są tematem przewodnim „Historii bez bohatera”. Tytuł jest adekwatny do treści, bo komiks ten de facto nie koncentruje się na pojedynczym protagoniście – to rozbitkowie jako kolektyw są ważni, każdy z nich wnosi coś do opowieści, a to właśnie poczynania wszystkich prowadzą do dramatycznej kulminacji. „Dwadzieścia lat później” opowiada o tych samych postaciach, tyle że starszych o dwie dekady. Ścieżki losu łączą ich ponownie, zmuszając do zmierzenia się z ciągle żywymi wspomnieniami dotyczącymi przeszłości.

Zgrabnie wyszło połączenie obu komiksów, głównie dzięki opowiadaniu napisanemu przez Largo Wincha (sic!), tłumaczącemu, co działo się pomiędzy „Historią bez bohatera” a „Dwudziestoma latami później”. Ten zabieg metanarracyjny jest nie tylko ciekawy, ale również pozwalający na płynny odbiór dwóch tak różnych stylistycznie komiksów. Nie da się jednak ukryć, że intryga szpiegowska z drugiego segmentu albumu jest jakby „na doczepkę”, a scenarzysta – aby wszystko wydawało się spójne – każe nam spojrzeć z nowego punktu widzenia na poprzednią część. Nic dziwnego – plakietka „kontynuacja” wydaje się być jedynie zabiegiem marketingowym, który wykorzystuje już gotowe rysy psychologiczne bohaterów, zmieniając jedynie konwencję intrygi. Czytelnik otrzymuje oczywiście kilka „pereł mądrości” na temat rosnących na przestrzeni lat obsesji, dojrzewania, odkupienia win, ale wszystko to mieści się w ramach prostoty pomysłu wyjściowego: „Pokażmy znaną już galerię postaci, tylko kilkadziesiąt lat starszą”.

Rysunki Dany’ego jednak nie zmieniły się jakoś wyraźnie na przestrzeni lat. Kreska może i stała się nieco delikatniejsza, dużo dokładniej rozrysowany jest także drugi plan, ale nie ukrywajmy - Dany miał przecież mnóstwo czasu, aby nauczyć się kilku nowych trików artystycznych. Graficzna strona komiksu nie rozczarowuje, a raczej kontynuuje tradycję europejskiego komiksu sensacyjnego: ładne kobiety (obecne!), koniecznie scena w bikini (obecna!), przystojne facjaty prawych i sprawiedliwych mężczyzn (obecne!), szkaradne gęby czarnych charakterów (są!). Walorów europejskich historii obrazkowych nie muszę zachwalać – każdy wie, że ich siłą jest świetne rozplanowanie scen i kadrów.

Bob Dylan śpiewał, że czasy się zmieniają. Prawdziwego rzemieślnika komiksów można poznać po tym, że świetnie się adaptuje do tych zmian. Van Hamme obdarowywał nas przez lata „Thorgalem”, „XIII”, „Largo Winchem”, „Szninkielem”, więc skoro uznał, że do „Historii bez bohatera” należało dopisać ciąg dalszy – ja to kupuję, choć nie wiem, czy z sentymentu, czy dając kredyt zaufania twórcy, który rzadko rozczarowuje. Trzeba mu jednak przyznać jedno i choć zabrzmi to trywialnie: „Historię bez bohatera” czyta się dobrze. Tak po prostu.


Opublikowano:



Historia bez bohatera

Historia bez bohatera

Scenariusz: Jean van Hamme
Rysunki: Dany
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2010
Seria: Plansze Europy
Tytuł oryginału: Histoire sans Héros
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 215 x 290 mm
Stron: 128
Cena: 75,00 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-3705-6
WASZA OCENA
7.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Historia bez bohatera Historia bez bohatera Historia bez bohatera

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-