baner

Recenzja

Samotnik

Jan Steifer recenzuje Samotnik
7/10
Samotnik
7/10
Wolność to pojęcie względne. Odczuwanie wolności jest zależne tylko od stopnia naszej niewoli. Siedząc w więzieniu, jesteśmy wolni, jak długo nie wiemy, że poza jego murami coś jeszcze jest. Mniej więcej w takiej właśnie sytuacji znajduje się główny bohater "Samotnika" autorstwa Christophe'a Chaboute'a. Stworzona prze tego autora postać, która została wychowywana w latarni samotnie sterczącej na wyspie, unikała innych ludzi oraz świata zewnętrznego.

Tytułowego samotnika poznajemy dopiero po stu stronach i spędzamy czas razem z nim, wędkując oraz podrzucając słownik w poszukiwaniu nowych haseł. Tak jak i on, kisimy się w marazmie rutyny, co jakiś czas raczeni wytworami imaginacji "potwora". Problem z projekcjami umysłu jest taki, że są... zbyt normalne. Oczywiście, nie brak w nich lekkiej abstrakcji, ale nie różnią się od wyobrażeń dziecka, które napakowało już do swojego małego łebka multum obrazków serwowanych przez telewizor, komputer i sam świat. Wiedząc, że mam do czynienia z całkowicie wyobcowaną istotą, która nigdy nie postawiła nogi na suchym lądzie, liczyłem na jakieś ciekawsze wizje, pokroju tej o Neilu Armstrongu. Zważywszy na fakt, że odbicia umysłu głównego bohatera są jedynymi barwniejszymi momentami historii, autor mógł bardziej popuścić wodze fantazji – a może raczej: autor mógł pozwolić swemu bohaterowi popuścić bardziej wodze fantazji.

Nim jednak poznamy głównego bohatera, zostają nam przedstawieni dwaj marynarze – kapitan oraz jego pomocnik, którzy zachowują się tak, jakby ich nazwiska brzmiały kolejno: Ekspozycja i Paralela. Pan Paralela jest zaciekawiony tajemniczą tytułową postacią, a także zależy mu, by jakoś jej pomóc i uświadomić, że na świat warto się otworzyć. W tym miejscu pozwolę sobie na ujawnienie małej tajemnicy zawartej w komiksie – dobra wola pana Paraleli względem mieszkańca budowli fallicznej zakończonej światełkiem jest powodowana faktem, że chłop spędził jakiś czas w więzieniu. Różnica między nim a nadbrzeżnym Quasimodo jest taka, że on, będąc lokatorem obiektu penitencjarnego, miał świadomość istnienia pięknego świata poza nim, stąd jego chęć pomocy. Irytuje fakt, że owa metafora, która sprawniej poprowadzona mogła być interesująca, jest wypowiedziana niemal wprost do czytelnika. No, może wymaga się od niego dodania jednej literki w haśle krzyżówki, żeby zobaczył, co autor ma na myśli, ale nie więcej, bo jeszcze ktoś przegapi te sprytne zestawienie.

Z kolei głównym zadaniem kapitana Ekspozycji jest opowiedzenie nam historii latarnika, którą Chaboute mógł przedstawić w znacznie bardziej interesujący i emocjonujący sposób obrazem, zachowując przy tym konsekwencję w kreowaniu swego dzieła. Oczyma wyobraźni widzę poród i dorastanie małego "potwora", który coraz bardziej pogrąża się w smutnym samotnym świecie, nie mając nikogo oprócz żegnających się z ziemskim padołem, jedno po drugim, rodziców. Byłoby to o stokroć bardziej poruszające niż kapitanowe: "No urodził się, matka padła, ojciec padł, a teraz siedzi sam!". Zwłaszcza, że dialogi pisane przez Chaboute'a pozostawiają wiele do życzenia (choć to może być wina tłumaczenia). Są sztuczne i czyta się je z przymusu, a nie z przyjemności. Temu autorowi zdecydowanie lepiej wychodzi opowiadanie obrazem.

I właśnie...

Najjaśniejszym punktem tego komiksu i tym, co buduje atmosferę "obrazkowego wiersza" są oczywiście rysunki. O ile Chaboute nie jest najlepszym pisarzem, to ołówkiem operuje już świetnie. "Samotnik" to komiksowa poezja, przypominająca dokonania reżysera Jima Jarmuscha w pokrewnym medium pełnym ruchomych obrazów. Powolne ujęcia, mnóstwo refleksyjnej ciszy i spokoju, a także przeciągającej się nudy, która nie zawsze oznacza coś złego. Mimo to filmowe kadry cieszą oko dynamicznym przedstawieniem tej ponurej rzeczywistości latarni morskiej. Posępne czerń i biel przedstawiające snującą się codzienność potęguje poczucie depresji, niepewności, izolacji i smutku bohatera. Zarzutów postawić oprawie graficznej wiele nie mogę, jednak zdecydowanie drażniło mnie ciągłe wrażenie botoksu wstrzykniętego w twarze bohaterów. O ile w przypadku Samotnika limitowany zakres wyrażanych uczuć jest w pewien sposób uzasadniony, o tyle już dwaj marynarze mają bardzo wąski wachlarz min oraz grymasów, z których na domiar złego korzystają niezmiernie rzadko.

W formie tej opowieści brakuje mi nieco spójności, którą naruszają takie sceny, jak ta z załogą łodzi i turystami z żaglówki, podczas gdy można było rolę takich scen lepiej dopasować do reszty. Fabularnie komiks zdecydowanie ani nie zaskakuje, ani nie razi oryginalnością, jednak chyba nie to było celem autora. Tak jak w wierszu, chodzi tu przede wszystkim o emocje. Mimo że „Samotnikowi” daleko do wielkiego dzieła, ta dość kosztowna poezja była przyjemnym doświadczeniem.


Opublikowano:



Samotnik

Samotnik

Scenariusz: Christophe Chabouté
Rysunki: Christophe Chabouté
Data wydania: Maj 2010
Seria: Zebra
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 190 x 260 mm
Stron: 376
Cena: 69,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-3702-5
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Samotnik Samotnik Samotnik

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-