baner

Recenzja

Samotność długodystansowca

Tadeusz Fułek recenzuje Samotność rajdowca
Wszelki minimalizm jest zbawienny, jeśli zmęczeni jesteśmy natłokiem wrażeń. Szczególnie jednak w komiksach autor może zdystansować się w ten sposób do całej historii gatunku, zdominowanego przez superbohaterszczyznę pełną wartkiej akcji, ruchu, strzałów, wybuchów, które niczemu zazwyczaj nie służą. Oszczędne użycie środków jest tak samo trudne, kto wie, czy nie trudniejsze, jak wypełnienie kadru po brzegi. Nicolas Mahler swoimi komiksami serwuje nam właśnie takie skromne, czasami ubogie (w formę) opowieści, rysowane charakterystyczną zniekształconą, niemal dziecinną, kreską.

Twórczość tego autora mogliśmy poznać dzięki wydanemu w 2007 roku „Pragnieniu”, w którym to zrezygnował nawet z dialogów i opisów, a mimo to komiks czytało się świetnie i z uśmiechem na twarzy. Krótkie historyjki utalentowanego Austriaka publikował później „Ziniol” - w tym jedną z najlepszych, w której Mahler narzeka na brak fanów, siedząc na konwencie komiksowym obok Craiga Thompsona. Bo z pewnością nie znajdziemy w jego pracach wylewności i ckliwych emocji a'la „Blankets” - i dobrze, Mahler, moim zdaniem, zostawia popularnego Thompsona daleko w tyle dzięki swojemu enigmatycznemu stylowi. Pomiędzy rysunkami, w pustej przestrzeni, znajdziemy więcej ukrytych emocji, głównie samotności, niż się wydaje.

„Samotność rajdowca”, wydana oryginalnie w 2008 roku, opowiada o mistrzu rajdowym, który najlepsze lata świetności ma za sobą. Żona w szpitalu, każdy wieczór spędzany na popijawie z tymi paroma kolegami, których jeszcze ma, upokorzenia na torze, gdzie jego miejsce przejął młody, utalentowany i przystojny kierowca, który do starego mistrza nie czuje nic poza pogardą – to jego codzienne życie. Standardowy układ fabuły kazałby wrzucić w to miejsce jakieś wydarzenie, które odmieni los głównego bohatera, „nada życiu nowy sens”. Takich wydarzeń mamy tutaj parę, a wszystkie są tylko żartem, groteskową parodią, kończąc się tak samo szybko, jak się zaczęły, zostawiając bohatera tam, gdzie był.

Tytułem i paroma elementami fabuły komiks Mahlera nawiązuje do „Samotności długodystansowca” Alana Sillitoe, ale, o ile tam chodziło o godność i dumę z bycia sobą, to w „Samotności rajdowca” główny bohater wzbudza naszą sympatię raczej poprzez żal. Współczujemy mu trochę przegranego życia, ale jednocześnie śmiejemy się z jego perypetii życiowych. Nieudany napad na bank, nieudany związek - wszystko to, przez swoją karykaturalność, wzbudzić może salwy śmiechu. Jednak warto przeczytać komiks jeszcze raz, gdyż wtedy staje się już bardziej smutny niż zabawny.

Świetne wydanie sprawia, że komiks ten idealnie wręcz nadaje się na prezent. Przyjemna w dotyku, kredowa okładka o pięknym odcieniu zieleni, przystępny format, niecałe 100 stron i lekko beżowy odcień stron, niczym z książek dla dzieci. Charakterystyczna kreska Mahlera, tak bardzo odmienna od komiksu tradycyjnie kojarzonego z amerykańskimi superbohaterami, sprawia, że ten mały tomik (do przeczytania w 15 minut) przypadnie do gustu każdemu odbiorcy. Nawet tym wyniosłym pt. „nie czytam komiksów, bo to banalne, a ja cenię tylko sztukę wysoką, ale zainteresuje się czymś, co, gdyby zostało zaprezentowane w galerii, komiksu by nie przypominało”. Nie proponowałbym tylko „Samotności rajdowca” dzieciom – byłby dla nich przypuszczalnie mało zrozumiały. A poza tym polecam.


Opublikowano:



Samotność rajdowca

Samotność rajdowca

Scenariusz: Nicolas Mahler
Rysunki: Nicolas Mahler
Data wydania: Kwiecień 2010
Wydawca oryginału: Top Shelf
Tłumaczenie: Grzegorz Janusz
Druk: kolor
Oprawa: miękka szyto-klejona ze skrzydełkami
Stron: 92
Cena: 24,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-60915-43-1
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Samotność długodystansowca Samotność długodystansowca Samotność długodystansowca

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-