baner

Wywiad

Wywiad z Arturem Ruduchą

Karol Wiśniewski
Wybrane prace Artura Ruducha


Artur Ruducha - prace;


Artur Ruducha - prace;


Artur Ruducha - prace;


Artur Ruducha - prace;


Artur Ruducha - prace;


Artur Ruducha - prace;


Artur Ruducha - prace;


Artur Ruducha - prace;


Artur Ruducha - prace;


Artur Ruducha - prace


Artur Ruducha - prace

Jesteś bardzo pracowitym rysownikiem i ilustratorem. Tworzysz dużo, ale samych komiksów publikujesz niewiele. Jakie są tego przyczyny?

Witam, przede wszystkim serdecznie dziękuję za zainteresowanie moją skromną osobą. Pokrótce przedstawię kim jestem i czym tak naprawdę się zajmuję. Moja działalność polega z reguły na rysowaniu i ilustrowaniu: głównie książek edukacyjnych, bajek, gier, reklam. Zajmuję się także rysunkiem satyrycznym. Natomiast komiks to moje hobby i ogromna pasja. I pewnie dlatego często słyszę, że moje rysunki są "takie komiksowe".

Tak, rysuję dużo, ale komiksów publikuję niewiele, właściwie wcale. Bo te, które zdarzyło mi się opublikować, nie były komiksami sensu stricto, zakładającymi że będzie powstawał samodzielny twór, lecz były jedynie "narzędziem" w innych przedsięwzięciach. Tak było w przypadku komiksów dla dzieci, które narysowałem onegdaj do kampanii reklamowej dla firmy The Lorenz Bahlsen Snack-World (m.in. marka Crunchips) – były to dwa zeszyty wydane w latach 2001-2002. Tak też było w przypadku książek edukacyjnych do nauki języka angielskiego dla dzieciaków dla wydawnictwa Macmillan Polska, gdzie wykonałem plansze z przygodami trójki bohaterów (podręcznik "Super Kids 3", wyd. 2006). Zdarzyło mi się również "popełnić" stripy komiksowe do Gazety Wyborczej dla dodatku "Co jest grane".

Dlaczego niewiele publikuję? Myślę że przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę z dwóch podstawowych rzeczy: po pierwsze - co się czyta i sprzedaje w Polsce, a po drugie - co się umie i chce lub może zaoferować w tej materii. Z tego co zaobserwowałem, w Polsce czytane i kupowane są komiksy polskich i zagranicznych, znanych i sławnych "klasyków". Sprzedają się i są chętnie czytane komiksy realistyczne, porządnie narysowane, bez - jak ja to nazywam - "artystowskich naleciałości", z ciekawą, wciągająca fabułą z szansą na długoterminową ciągłość albumową. Swoją drogą - doceniam i niezmiernie podziwiam rysowników takich komiksów, zwłaszcza rodzimych "klasyków": Grzegorz Rosiński, Zbigniew Kasprzak, ale i Piotr Kowalski, który od kilku lat z powodzeniem tworzy świetne, realistyczne rysunki na trudny, belgijsko-francuski rynek!

Ja wiem na pewno, że komiks realistyczny nie jest dla mnie - po prostu nie czuję się w nim dobry, a rysunek realistyczny nigdy nie był moją najmocniejszą stroną w przeciwieństwie do rysunku fun czy semi-fun, w którym czuję się jak przysłowiowa "ryba w wodzie". To jest główny determinant tego, że nie "rzucam się na siłę" w tym kierunku. Jestem świadomy swoich umiejętności.

Narysowałeś komiksy do albumów będących hołdem dla „Tytusa, Romka i A'Tomka” oraz Tadeusza Baranowskiego. Preferujesz klasycznych polskich autorów od współczesnych?

To nie jest kwestia preferencji. Wychowałem się na tzw. klasykach - Papcio Chmiel, Tadeusz Baranowski, Janusz Christa - i może dlatego w pewnym sensie jestem związany z nimi emocjonalnie. Gdy więc nadarzyła się taka miła inicjatywa, by dla nich coś od siebie narysować, bardzo chętnie wziąłem w niej udział. Z sentymentu i w hołdzie dla ich pracy.

Jeśli zaś chodzi o współczesnych twórców, to rzecz jasna przyglądam się ich działalności, bardziej jednak w kategoriach zjawiska socjologicznego. Nigdy nie robiły na mnie wrażenia komiksy undergroundowe i to trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć. Podobnie jak te stricte artystyczne, których często po prostu nie rozumiem. Pewnie to kwestia tego, ze jestem nastawiony na tzw. komercję, ale w dobrym tego słowa znaczeniu: na porządny rysunek, na porządny warsztat, na konsekwencję w pracy. I na godziwą zapłatę za rysowanie, bo wszystko w końcu musi się kalkulować.

Jak sądzisz, którzy z obecnych polskich twórców mają szansę być wkrótce określany mianem klasyków?

Sławek Jezierski ze swoim "Kicem Przystojniakiem" (i nie tylko). Znakomity rysownik i ilustrator. Super kreska i "klasyczne" podejście do komiksu. Stara, porządna szkoła jaką lubię. Ciekawe co teraz się z nim dzieje?

A czy uważasz, że przygody np. "Kajka i Kokosza" powinny być kontynuowane nawet po śmierci Janusza Christy?

Tak, choć Mistrz to Mistrz. Natomiast kontynuacja – by to miało sens – musiałaby być wolna od undergroundowych wariactw i eksperymentów formalnych. Tylko klasyczna kreska i klasyczne kadrowanie. Swego czasu przeszła mnie nawet myśl, by przystąpić do konkursu - wraz z kolegą jako scenarzystą - na kontynuację przygód Kajka i Kokosza. Dla wygłupu wykonałem wariację na ten temat.

Popularne periodyki z dowcipami, np. "Dobry Humor", drukowały w latach 90-tych rysunki dziesiątek, jeśli nie setek młodych autorów. Wśród nich były także krótkie humorystyczne komiksy, ale niestety na tym skończyły się akcenty komiksowe w ich karierach. Czemu formuła dłuższej formy komiksowej nie jest atrakcyjna dla rysowników satyrycznych?

Rzeczywiście, jest wielu młodych i zdolnych rysowników, którzy "parają się" satyrą. Trudno mi jednak autorytatywnie stwierdzić, dlaczego nie chcą tworzyć komiksów. Może dlatego, że komiks to jednak nie to samo co rysunek satyryczny - wszak komiks rządzi się swoimi prawami, swoim "językiem". Może dlatego, że prawdziwy, porządny komiks to jednak coś więcej niż jeden rysunek lub chociażby jednoplanszowy one-shot. Może dlatego, że brakuje scenariuszy z prawdziwego zdarzenia. Można się jedynie domyślać...

Scenariusze... Ostatnio wszyscy narzekają na ich jakość, ale mało kto potrafi powiedzieć jakie są cechy świetnego scenariusza. Czy ty podjąłbyś się tego zadania?

Trudno mi określać uniwersalne cechy scenariusza z prawdziwego zdarzenia. Myślę, że to zależy w głównej mierze od typu komiksu który się tworzy: sensacyjnego, humorystycznego, przygodowego, fantastycznego, itd. Naprawdę dobry scenariusz musi po prostu zainteresować od pierwszej strony.

A jakich porad udzieliłbyś scenarzystom komiksowym jako rysownik?

By tworzyli swoja opowieść "obrazami", scenopisowo. Funkcjonując na rynku reklamowym, mam okazję rysować storyboardy do filmów: powstają one właśnie na podstawie scenariusza, w którym słowna historia "wdziana jest" oczyma obrazu, klatka po klatce. Na podstawie takiego scenariusza tworzy się szybki sketchboard, następnie właściwe "story" w konsultacji z twórcą scenariusza i w końcu precyzyjny shootingboard w ścisłym porozumieniu z realizatorem. Jak widać, jest to benedyktyńska praca i trzeba dużo wytrwałości i konsekwencji – identycznie jak przy pracy nad komiksem!

Dobry scenariusz to połowa sukcesu. Ważne też jest, by scenarzysta i rysownik dobrze się rozumieli i – w pewnym sensie – uzupełniali, wzajemnie siebie inspirując przy pracy nad wspólnym dziełem. Nie chcę oczywiście generalizować, ale dla mnie to akurat bardzo ważna kwestia i tak wyobrażam sobie funkcjonowanie twórczych teamów. Rzecz jasna historia zna również przypadki, gdzie rysownik i scenarzysta to jedna i ta sama osoba (np. Tadeusz Baranowski).

Kilka lat temu pracowałeś nad komiksem pt. "Bernard Twardooki". Co się z nim stało? Okładka zamieszczona tutaj sugeruje, że projekt był przeznaczony na rynek zagraniczny.

"Bernard" to projekt, który przepadł w mrokach dziejów. Z założenia skierowany był od razu na rynek zachodni jako narzędzie PR-owe, pokazujące moje możliwości rysunkowo-ilustracyjne. Dzięki niemu zostałem zauważony jako sprawny (komercyjny!) rysownik dla młodych odbiorców.

Nie myślałeś o opublikowaniu choćby jego części online?

Nie publikuję komiksów online i nie czytam ich online. Czytam i oglądam wyłącznie komiksy w wydaniu papierowym, uwielbiam zapach farby drukarskiej i szelest przewracanych kartek. Nie oznacza to oczywiście, ze nie uznaję internetu – wręcz przeciwnie. To bardzo pomocne narzędzie, wręcz nieodzowne w dzisiejszych czasach. Trzeba iść z duchem czasu. Mam swój serwis internetowy www.ruducha.pl, gdzie prezentuję wybrane prace i wachlarz moich twórczych możliwości. Zapraszam zainteresowanych do odwiedzin i zachęcam do współpracy.

Czy pracujesz obecnie nad jakimś komiksowym projektem?

Aktualnie nie, lecz nie miałbym nic przeciwko temu, by narysować naprawdę długa opowieść o zabarwieniu humorystycznym i wydać ją w Polsce. Do tego jednak potrzebny jest świetny, wciągający scenariusz a takiego po prostu brak. Marzy mi się komiks typu „Asteriks”, bo w takiej stylistyce na pewno bym się sprawdził.

Myślisz o wydaniu zbiorczym własnych komiksów?

Jeśli chodzi o komiks to myślę o wydaniu konkretnej, długiej opowieści do konkretnego scenariusza. Natomiast jeśli chodzi o zbiór to owszem, lecz moich rysunków satyrycznych, tak jak to czyni Mleczko, czy Raczkowski.

Życzymy powodzenia i dziękujemy za rozmowę.

Opublikowano:



Tagi

Artur Raducha Wywiad

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-