baner

Recenzja

Torpedo #1

Damian Maksymowicz recenzuje Torpedo #1
5/10
Torpedo #1
5/10
Właśnie ukazał się 1 z 5 tomów zbierających serię „Torpedo 1936”. Luca „Torpedo” Torelli to włoski emigrant mieszkający w USA, płatny zabójca, kawał zimnego drania, szumowina i bezczelny cwaniak… wyliczać tak można bez końca. Przygody gangstera to zbiór krótkich historii dziejących się w realiach Wielkiego Kryzysu, w retrospekcjach poznajemy też przeszłość głównego bohatera, który zaczynał jako pucybut. Krewki charakter pchnął go do zastrzelenia policjanta, co zapoczątkowało jego kryminalną karierę. Do listy cech Torelliego można dodać jeszcze brak skrupułów – nie wacha się przed zabiciem przyjaciela; brutalność i szowinizm – kobiety traktuje czysto przedmiotowo, jako sposób zaspokojenia własnej chuci.

Scenarzystą jest Hiszpan Enrique Sánchez Abulí, oprawa graficzna to dzieło dwóch artystów. Dwie historie narysował Alex Toth, którego Brian Bolland określił ulubionym amerykańskim rysownikiem każdego amerykańskiego rysownika. Jednak dla mnie to ten drugi – Jordi Bernet (Hiszpan) jest tu gwiazdą, jego rysunki są bardziej szczegółowe i nadają wszystkiemu większego dynamizmu. Z resztą nie jest to pierwszy wspólny projekt Berneta z Abulím, ale uznawany za ich najlepszy i zarazem najbardziej kojarzony z dorobku Berneta. Sam Will Eisner bardzo pochlebnie wypowiadał się o Jodim stwierdzając, że jego oprawa graficzna sama w sobie stanowi element narracyjny.

W komiksie dominuje narracja pierwszoosobowa, język jest prosty, wręcz prostacki, co pozwala lepiej poznać charakter i sposób myślenia Torpedo. Komiks pełen jest czarnego humoru, pozwolę sobie zacytować: „Poszedłem do kina, żeby zabić czas. Zboczenie zawodowe: ciągle chodzi o zabijanie.”. Inny element to gierki słowne między Torpedo i jego przygłupim pomagierem Rascalem, gdyby nie ich przesyt to byłoby dużo zabawniej. Z czasem aż irytują swą sztucznością, bo scenarzysta używa ich gdzie tylko się da. Mniej więcej od połowy tomu nie powinniście mieć problemu by już na początku dialogu przewidzieć, że właśnie teraz padnie taki płytki żart.

W opisie wydawcy możemy przeczytać, że „Torpedo” to komiks uznawany za najlepsze dzieło z gatunku "noir". Z tym stwierdzeniem kompletnie się nie zgadzam. Do „Torpedo” o wiele bardziej pasowałoby określenie „najlepszy komiks gangsterski”. Co prawda gatunek noir wyrósł (przynajmniej w filmie) z historii gangsterskich, ale uściślając to w ten sposób nie było tego tak rażącego nadużycia. Wydanie go pod takim sloganem z góry wartościuje z czym mamy do czynienia i wprowadza czytelnika w błąd. „Jeden z lepszych” lub „klasyk” jeszcze bym przełknął, lecz w tej sytuacji będę małostkowy i zamierzam wytykać to jako przeogromną wpadkę wydawcy. Stwierdzenie to już przed lekturą ustawia poprzeczkę o wiele za wysoko by ten makaroniarz Torelli był w stanie ją przeskoczyć.

Zostawmy już tą kwestię i przejdźmy dalej. Największym mankamentem była dla mnie niemożność zidentyfikowania się na jakiejkolwiek płaszczyźnie z Torellim. Bohater, a w tym przypadku antybohater powinien wzbudzać w jakiś sposób sympatię lub fascynację w odbiorcy. Nie mam z tym problemu w przypadku chociażby Jokera, czy Lobo, a Torpedo mimo, że jest sukinsynem, to nie aż takim, jak któryś z nich. Psychopatyczny Tony Montana (Al Pacino) z „Człowieka z blizną” czy okrutny Tommy Evito (Joe Pesci) z „Chłopców z ferajny” mieli głębię, a Luca Torelli jest płaski i to nie dlatego, że jest postacią z komiksu. Abulí nawet nie wysilił się by jakoś nobilitować gangsterskie życie, co mogłoby podnieść walor fabularny jego serii.

Czy to znaczy, że komiks nie może się podobać? Właśnie, że może, w dużej mierze za sprawą znakomitych rysunków, ale też w wypadku, gdy nie będziemy stawiać sobie wobec niego zbyt dużych wymagań przed lekturą i nastawimy się na klasyczny komiks, który w ten czy inny sposób wpłynął na rozwój tego gatunku historii obrazkowych. Sama formuła zbioru opowiadań przywodzi na myśl starszego od „Torpedo” o 40 lat „The Spirit”, ale tamten komiks mimo upływu lat daje większą frajdę.


Opublikowano:



Torpedo #1

Torpedo #1

Scenariusz: Enrique Sanchez Abuli
Rysunki: Jordi Bernet, Alex Toth
Wydanie: I
Data wydania: Sierpień 2009
Seria: Torpedo
Wydawca oryginału: Glenat Espana
Tłumaczenie: Gerardo Beltran, Jakub Jankowski
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: B5
Stron: 144
Cena: 45 zł
Wydawnictwo: Taurus Media
ISBN: 978-83-60298-42-8
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Torpedo #1 Torpedo #1 Torpedo #1

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Cich -

Rysunki rzeczywiście mogą się podobać i też uważam, że są znakomite. Z resztą recenzji, natomiast, nie bardzo się zgadzam.

Nie wiem czego autor się spodziewał. Ja liczyłem na czarny humor i oldskulową gangsterkę. To otrzymałem. Zupełnie też olałem to co wydawca wypisywał, bo wydawca chce sprzedać produkt. Jak widzę w jakimś opisie 'najlepsze' to zawsze myślę 'hiperbola'.

Nie widzę też zupełnie jak nobilitowanie gangsterskiego życia mogłoby podnieść walor fabularny? Torelli jest prosty, czasu na edukację nie miał, jest brutalny, ale zdarzają się mu też chwile słabości, litości, ponosi porażki. Jest dość ludzki.

Komiks czytałem dla śmiesznych puent, a nie dla 'głębokości' Torpedo. Sądzę, że 5/10 to niesprawiedliwa ocena. Na pewno przy nim bawiłem się dużo lepiej niż czytając The Spirit. Subiektywnie pisząc.

qba -

WaHam się, czy komentować, czy nie, ale:

"„Torpedo” to komiks uznawany za najlepsze dzieło z gatunku "noir""- uznawany, niekoniecznie przez wydawcę, za dzieło gatunku "noir". Wiadomo, że reklamując dany produkt, wybiera się to, co przyciągnie czytelnika. Zgadzam sie z przedmówcą- to rekalmowa hiperbola, a przecież ciężko chyba wielbłądowi zarzucać, że jest garbaty? Ten sam komentarz ciśnie mi się na usta przy kolejnych fragmentach recenzji- a może autorzy właśnie w ten sposób chcieli wykreować głównego bohatera?

Nobilitowanie gangsterskiego życia?! Momencik, ten komiks jest z lat 80 i nie musi się wpisywać w popularny trend (głównie kinowy) pokazywania jak atrakcyjne i ekscytujące jest życie gangstera. Jasne, dla takich obrazowań też jest miejsce, ale nie muszą one być jedynym słusznym wyznacznikiem tworzenia gangsterskich historyjek.

Jakoś ze Spritem nie widzę tutaj związków, to chyba jednak ciut przestrzelone porównanie, naciągane.