baner

Recenzja

Solanin #1

Jakub Koisz recenzuje Solanin #1
8/10
Solanin #1
8/10
Taneda i Meiko są w sobie zakochani. Są w sobie tak zakochani, że postanowili razem wejść w dorosłość. Są w sobie tak zakochani, że brak perspektyw oraz niepowodzenia w pracy nie są w stanie przepędzić uśmiechów z ich mangowych, radosnych twarzy. Są w sobie tak zakochani, że przetrwają wszystko… Ale czy na pewno?

Pomysł przedstawienia życia młodych mieszkańców metropolii, którzy muszą skonfrontować swoje ideały z brutalnym, nastawionym na sukces i ciężką pracę światem, nie jest nowy, nawet w komiksowym świecie. Nic dziwnego – niemożność odnalezienia swojego miejsca w wielkich, pełnych tłoku, ale i samotności miastach to wątek, który jest bliski zarówno kończącym studia, raczkującym w biznesie oraz karierze, jak i szukającym pracy. „Solanin” autorstwa Inio Asano opowiada o tym wszystkim, sytuując swoich bohaterów we współczesnym Tokio, a jak wiemy chociażby z filmu „Między Słowami” Sofii Coppoli, jest to idealna sceneria do przedstawienia ludzi, którzy szukają bliskości oraz zrozumienia, a wdają się jedynie w płytkie relacje. Takie jest właśnie życie Tanedy, młodego webdesignera i niespełnionego muzyka rockowego, oraz Meiko, dziewczyny znudzonej pracą telefonicznej przedstawicielki handlowej. Ich miłość wydaje się przetrwać wszystko – w końcu mają wspólne mieszkanie oraz wspaniałych przyjaciół, którzy motywują ich do działania. Jednak to za mało, aby rozwiać wątpliwości, jakie kłębią się w umysłach „już nie młodych, ale jeszcze nie dorosłych”.

Ta japońska manga pierwotnie była wydawane od 2005 do 2006 roku na łamach magazynu dla młodzieży. Historia spodobała się także w Anglii i Stanach Zjednoczonych, o czym świadczyć mogą nominacje do prestiżowych nagród komiksowych – Eisnera oraz Harveya w 2009 roku. Nie dziwi też pomysł ekranizacji – „Solanin” aż prosi się o przełożenie na inne medium, a perypetie tokijskiej pary są okazją do popisania się dla ludzi tworzących warstwę dźwiękową do filmów, gdyż ważnym elementem fabuły jest rock alternatywny. Jak udowodnił nam obraz „My Sassy Girl”, ekranizacja obyczajowej mangi może zachować wiele z oryginału i wzbogacić ją o nowe, równie ciekawe elementy. Film na podstawie komiksu „Solanin” ma pojawić się na wielkim ekranie za kilka miesięcy.

A co jest najciekawsze w dziele Asano? Nie jest to chyba fabuła, która posługuje się kilkoma postaciami, z którymi czytelnik może identyfikować się już po trzech historyjkach. Bohaterowie, tacy jak koleżanka-idealistka czy przygłupi kumpel z kapeli, są skonstruowani poprawnie i sprawdzają się w tej mandze, jednak to są ciągle te same interakcje, które znamy z wielu opowieści obyczajowych. Także i warstwa tekstowa nie jest odkrywcza – ot, czytelnik dostaje kilka chmurek z co prawda „życiowymi” wypowiedziami, ale nieco za krótkimi. Narratorką natomiast jest Meiko, która nie wybija się ponad lapidarny sposób opisania świata za pomocą słów.

Ale to nie przeszkadza, bo Asano woli porozumiewać się z czytelnikiem przy użyciu rysunków i bynajmniej nie poszedł z tym na łatwiznę. Obrazki wydają się żywe, postacie w ciągłym ruchu, ale widać też detale oraz ukryte „smaczki” w kadrach – a przecież dokładność oraz przywiązanie do szczegółu nie są najważniejszymi cechami japońskich komiksów, które kładą zwykle nacisk na dynamikę oraz umowność. Wykorzystane przez autora tło nasuwa na myśl fotorealizm, ale wpisane w nie mangowe „ludziki” wcale nie burzą wrażenia jednolitości, a nawet wręcz odwrotnie – pomagają w odbiorze i pełnym zrozumieniu konwencji społecznej tej historii rysunkowej. Twórca świetnie zna się na kadrowaniu oraz używaniu perspektywy adekwatnej do sytuacji. Zdecydowanie to właśnie rysunki są największym atutem „Solanina”, a jeżeli ktoś chciałby przyjrzeć się niewerbalnym aspektom płynnej narracji w komiksach, powinien sięgnąć właśnie po ten tytuł.

Autorowi udało się też stworzyć kultową już w Japonii ikonę popkultury, czyli dziwacznego, narysowanego za pomocą kilku kresek ptaszka Punpuna, pierwotnie postaci z „Oyasumi Punpun”, a dzisiaj będącego logo na koszulkach, breloczkach, plakatach… Także i króliczki z krzyżykami zamiast oczu, które pojawiły się na płycie-demo Tanedy, wydadzą się czytelnikowi jakby znajome. Nic dziwnego – Asano kreśli charakterystyczne osobowości przy pomocy oszczędnych środków, ale robi to z niezwykłą wirtuozerią.

Czasami można usłyszeć, że kultura Kraju Kwitnącej Wiśni jest nam tak obca i odległa, że trudno byłoby „przedrzeć się” przez mangi skierowane właśnie do azjatyckiego czytelnika, rozumiejąc wszystkie zawarte w nich aluzje. W przypadku „Solanina” jest inaczej – zamieńmy Tanedę i Meiko na, powiedzmy, świeżo upieczonych absolwentów polskich uczelni, a Tokio na Kraków czy Warszawę. Okaże się wtedy, że rozterki, które przeżywają narysowani bohaterowie, są w dziwny sposób bliskie każdemu młodemu człowiekowi, a jeżeli dodamy do tego świetną warstwę graficzną oraz spory potencjał fabularny, to otrzymamy komiks nie tylko przyjemny w odbiorze, ale i niepokojąco nam bliski.

Opublikowano:



Solanin #1

Solanin #1

Scenariusz: Inio Asano
Rysunki: Inio Asano
Data wydania: Październik 2009
Seria: Solanin
Druk: czarno-biały
Oprawa: Miękka
Format: 150 x 210 mm
Stron: 212 stron
Cena: 29 zł
Wydawnictwo: Hanami
ISBN: 978-83-60740-30-9
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-