baner

Artykuł

Z importu: 12 Days

Sylwia Kaźmierczak
12-daysJedną z artystek nominowanych w 2007 roku do Lulu Awards była June Kim. Wcześniej publikująca przede wszystkim w antologiach, młoda Koreanka zdobyła uznanie dzięki wydanej przez TokyoPop mandze "12 Days".

Spektakularny sukces komiksu June Kim rozpatrywany był w dwóch, często łączonych, kategoriach. Jako niezwykle udany tomikowy debiut na rynku amerykańskim młodej azjatyckiej twórczyni, jak i kolejna obyczajówka poruszająca tematykę queerową, tym razem ukazaną jednak w specyficzny “wschodni” sposób. Czy rzeczywiście zasłużenie tyle miejsca w mediach poświęcone zostało komiksowi Koreanki?

"12 Days" to opowieść o dwojgu ludzi próbujących uporać się ze śmiercią bliskiej osoby. 29-letnia Jackie najpierw utraciła swoją kochankę Noah, gdy ta zdecydowała się na zamążpójście. Wkrótce potem musiała zmierzyć się z informacją o śmierci młodej mężatki w wypadku samochodowym. Dla Nicka Noah była przyrodnią siostrą, powierzała mu swoje sekrety. Załamana Jackie stawia sobie za cel zapomnieć o utraconej miłości. Aby to zrealizować zamierza w ciągu dwunastu dni skonsumować prochy zmarłej, a ma jej w tym pomóc Nick. Rozstanie z Noah, a przede wszystkim jej śmierć, powodują, że pogrążona w żalu bohaterka buduje z chłopakiem nową relację. Rozmawiają, wspominają, żartują. Nick i Jackie stają się sobie bardzo bliscy, zaczyna łączyć ich wzajemna fascynacja, która pomaga wymazać z pamięci osobę Noah.

Fabularna struktura "12 Days" jest ściśle określona. Kim przeplata tutaj wydarzenia teraźniejsze ze wspomnieniami z niekiedy bardzo odległej przeszłości. Poznajemy nie tylko minione zdarzenia z życia i związku bohaterek, ale także młodzieńcze relacje Noah z bratem. Częstotliwość zastosowanych przez autorkę retrospekcji może jednak znacząco wpływać na zrozumienie historii. Łatwo bowiem pogubić się w splocie wydarzeń, gdy przeskok czasu akcji następuje niekiedy co kilka stron.

blue_kn Czytając "12 Days" trudno oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już to widzieliśmy, że słowa, czyny bohaterów są nam znane. Pierwsze i trafne skojarzenie to "Blue" Kiriko Nananan. Oba komiksy o zbliżonej tematyce, wykorzystują te same chwyty fabularne. Jest mężczyzna wkraczający między bohaterki, jest emocjonalna krawędź na którą w efekcie zostają sprowadzone kobiety i rozłąka, która je czeka. Obie autorki obierając tematykę, która najwyraźniej nie jest ich mocną stroną, same obnażyły swoje pisarskie niedociągnięcia. Brak im podstawowej umiejętności, szczególnie istotnej dla komiksów obyczajowych – uwiarygodnienia zdarzeń, przekazania ładunku emocji, jakie powinny nieść ich scenariusze.

Do warstwy graficznej zastrzeżeń mieć nie można. Kim prezentuje bardzo dobre umiejętności warsztatowe, sprawnie łącząc elementy charakterystyczne dla mangi z tymi znanymi z amerykańskich komiksów niezależnych. W efekcie otrzymujemy prace stylowo zbliżone do tego, co przykładowo pokazuje w swojej twórczości Becky Cloonan. Trudno więc zgodzić się z głosami napływającymi z zagranicy i sugerującymi niezwykłe graficzne nowatorstwo, jakim posłużyła się Koreanka. Za główny mankament "12 Days" uznać można typowo mangowe wstawki “super-deformed”, które zdecydowanie nie pasują ani do kreski autorki, ani tym bardziej charakteru komiksu.

Niestety, nie najwyższych lotów fabuła "12 Days" czyni z Kim twórczynię, która znacznie więcej czasu powinna poświęcić na pracę nad scenariuszami. Komiks można przyjąć za naturalistyczny tylko wówczas, gdy nie będziemy doszukiwać się jakiejkolwiek logiki w zachowaniu bohaterek. Humor w mandze jest wymuszony, a sceny dramatyczne w ogóle nie oddziałują. Niedopracowanie scenariusza jest tym bardziej widoczne, że jak mówi autorka, powstał on w oparciu o zasłyszaną przez nią opowieść. Przeszkadza też nadmierna poetyckość "12 Days". Być może jest to efekt wyraźnej inspiracji komiksem Kiriko Nananan, bądź też wpływ wschodniej literatury i kina.

"12 Days" nie jest komiksem z górnej półki. Płytki scenariusz ocierający się o przesadzony melodramatyzm może trafić w gusta przede wszystkim wielbicielek łzawych historii. Jedynym wartym uwagi elementem, jest tutaj oprawa graficzna. Choć nie nowatorska, to wykonana solidnie. Chyba, że za czynnik decydujący o lekturze przyjąć nominację do komiksowych nagród, wtedy 12 Days także znajdzie zwolenników.

Opublikowano:



Tagi

Z importu

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-